Ona rozpłakała się i wypowiedziała zdanie, które wyznaczyło całe moje dalsze życie

Uczyłem się w szkole muzycznej na kierunku “fortepian”. Wbrew rodzicom postanowiłem udowodnić, że nie będę zajmował się muzyką, i poszedłem pracować w fabryce przędzalniczej. Wykonywaliśmy liny.

Po pracy, z nieprzyzwyczajenia, wracałem do domu i padałem ze zmęczenia, ale byłem dumny, że sam zarabiam. Tak minął jakiś miesiąc, na fabrykę przyjechała delegacja z Francji w celu wymiany doświadczeń.

Pięć osób, wśród nich była oszałamiająco piękna Francuzka z bardzo słabą znajomością języka polskiego i angielskiego. Starsza ode mnie o piętnaście lat.

Obracałem się wokół mistrza. Taki sobie chłopiec na posyłki. Ale od niej nie mogłem oderwać wzroku.

Nie wiem dlaczego, ale i ona zwróciła uwagę na mnie. Zacząłem z nią rozmawiać.

Miała kompleks: wstydziła się, że jej prawa ręka była uszkodzona. Jak potem dowiedziałem się, była to domowa kontuzja, doznanie w dzieciństwie. Spotykaliśmy się z Françoise – tak ją nazwaliśmy. To był miłośniczy czas. Biegłem do niej po pracy, pomimo zmęczenia i tego, że rano znów musiałem wcześnie wstać na zmianę. Wiedziałem, że wróci do swojej Francji i nigdy więcej się nie zobaczymy. Ale to były prawdziwe uczucia. W ostatni wieczór odprowadziłem ją do domu. Rodzice pojechali do krewnych na wakacje.

Powiedziała mi: “Wiem, że dla ciebie to tylko przygoda. Jesteś młody i będziesz miał wiele kobiet. Pięknych, młodych i bez wad. Ja całe życie wstydzę się swojej ręki”. Objąłem ją i powiedziałem: “Wiesz, ale tylko jedną ręką mogę zagrać na pianinie tak, jak wielu nie gra dwiema…”. I zagrałem. Rozpłakała się i powiedziała: “Gdybym mogła, to bym ci zaaplaudowała…”.

To zdanie wyznaczyło całe moje dalsze życie. Od tamtego czasu minęło wiele lat. A muzyka towarzyszy mi przez całe życie. Po ukończeniu konserwatorium pracuję w teatrze, gram w orkiestrze, zajmuję się solowym śpiewem. Czasami, jak teraz, wspominam Françoise.