Kobieta z wieloma problemami i nieszczęściami siedziała nad brzegiem rzeki, patrząc na kupkę śniegu, który jeszcze nie stopniał. Wyobrażała sobie, że jej problemy stopnieją wraz z tym śniegiem

Pewna kobieta zmagała się z mnóstwem problemów. Wszystkie na raz. Choroba, utrata pracy, brak pieniędzy, rosnące długi, zdrada przyjaciółki, rozwód z ukochanym mężem, zagubienie syna. Syn też miał problemy w rodzinie.

Starała się, ile w niej sił. Ale każdego dnia czuła, jak siły opuszczają ją stopniowo. Wiosna nadchodziła, ale toczyła się powoli, z wolna. Kobieta lękała się, że nie dożyje ciepłego lata.

Ostatkiem sił wybrała się na spacer wieczorem. Lekarz zalecił jej ruch, spacerowanie, a ona wypróbowała już wiele innych metod. Bezskutecznie. Wieczorem kroczyła nad brzegiem rzeki, ruszała się z trudem, oddychała, pokładając nadzieję…

Na brzegu w wąwozie leżała wielka kupa brudnego śniegu. Miała sporo głębokości. Kobieta spoglądała na nią i z jakiegoś powodu skojarzyła to z nieszczęściami, które na nią spadły. Prawie ją przygniotło. Zimna, brudna, ogromna kupa, podobnie jak śnieg w wąwozie.

Codziennie wieczorem kobieta wracała i spoglądała na tę nagromadzoną masę śniegu. Stopniowo śnieg się topił, bardzo powoli, prawie niezauważalnie. Stał się porowaty, dziurawy, a dziury stopniowo zanikały… A kupa trochę się zmniejszała, tylko nieznacznie. To była zimna wiosna tego roku.

Ale kobieta przychodziła tam wieczorem każdego dnia. Wymuszała na sobie to działanie. Wyobrażała sobie, że jej kłopoty topnieją razem ze śnieżnym i brudnym stosowiskiem. Choroba znikała. Wszystkie złe rzeczy zniknęły, powoli stopniały…

Stała tam, zauroczona tym widokiem. To miało dla niej znaczenie, aby podejść do rzeki, spojrzeć na śnieg, jak bardzo się zmniejszył? Czy sterta zmniejszyła się?

Pewnego dnia przyszła, a śniegu już nie było. Trawa była zielona i rozkwitała. Ptaki trwoniły i śpiewały. Rzeka płynęła spokojnie i cicho. I było ciepło! Pierwsze żółte kwiaty pokazały się. I mimo wieczoru było jasno. Słońce łagodnie ogrzewało i świeciło.

Choroba odeszła. Kuracja zadziałała! Kobieta znalazła pracę – sklep sieciowy otworzył się w wiosce. Udało się spłacić długi. Jej syn wrócił do wioski i znalazł pracę. Miasto nie było dla niego, wyznał. Porzucił złe nawyki, wrócił do wiary…

Kobieta patrzyła tylko na tę stertę śniegu. Dostrzegła swój ból i cierpienie. I oddała to naturze. Postawiła sobie cel. Uważnie obserwowała, jak symbolicznie topnieją jej smutki i problemy. Pozbawiła się tego złego. Wszystkie nieszczęścia opuściły jej życie.

Ta historia była opowiedziana przez kobietę, która była daleka od mistycyzmu. Zwykła kobieta z ludu. Uratowała ją ludowa mądrość, starodawne symbole i jej własna wyobraźnia. Tak właśnie opowiadała. I pokochała śnieg! Czysty, biały śnieg. I kwiaty. I ptaki. I rzekę… I życie w ogóle. Bo życie jest dobre. Trzeba je przeżyć. A wtedy cała moc natury przyjdzie człowiekowi z pomocą.

Wskaźniki są wokół. I istnieje wyjście. Najważniejsze to je znaleźć, nawet jeśli jest ono dziwaczne i nie wydaje się być wyjściem…