Syn się ożenił, a życie matki już nie było takie jak dawniej

Kilka lat wcześniej, gdy syn wziął za żonę studentkę, która przyjechała z wioski, żeby studiować na uczelni, podjęliśmy decyzję, że młoda para będzie mieszkać razem z rodzicami męża w ich dużym domu. Na szczęście dom był przestronny, więc miejsca wystarczało dla wszystkich.

I tak, przez kilka lat teściowie zaczęli przyjeżdżać do córki z zięciem, niby żeby obchodzić wszelkiego rodzaju święta. Nie tylko Nowy Rok, Boże Narodzenie, urodziny, ale również różne okazje związane z pracą stały się powodem do obchodzenia u córki. Co ciekawe, dotyczyło to tylko tych, których to bezpośrednio dotyczyło w ich rodzinach.

Ogólnie rzecz biorąc, teściowie zdołali przyjechać 36 razy w ciągu roku. Poza tym za każdym razem, gdy przyjeżdżali, zabierali ze sobą raz jednego, raz drugiego krewnego, a innym razem kogoś zupełnie nieznanego. I za każdym razem było to samo:

Oj, nie planowaliśmy jechać, to jakoś nagle się zdarzyło. I nie zdążyliśmy kupić prezentów…
A kiedy już siadaliśmy do nakrytego stołu, to:

Przecież nie będziecie protestować, jeśli zostaniemy u was jeszcze parę dni…
To nie była już kwestia pytania, ale raczej stwierdzenia faktu. Jednak pewnego dnia ci mili ludzie ogłosili:

Nasza młodsza córka kończy szkołę i będzie aplikować na uczelnię, więc zamieszka u was.
Wtedy coś nagle kliknęło mi w głowie… I wtedy doskonale zrozumiałam, że nie zamierzam dłużej tolerować tej bezczelności. Jeśli chodzi o moją synową, to kocham ją jak własną córkę, to wspaniała dziewczyna, żona i gospodyni. Nawet trudno uwierzyć, że to jej rodzice! To zupełnie różni ludzie!

Irka, moja synowa, jest dobra, dobrze wychowana, o dobrych manierach i skromna. Ale ci ludzie – bezczelni, bezczelni, lubiący darmo, wybaczcie.

Oczywiście, nie chciałam obrazić synowej i wprowadzać nieporozumień między nami, więc zdecydowałam, że później porozmawiam ze świadkami i wyjaśnię im, że moja synowa nie będzie gospodarzyć w moim domu, tak samo jak nie będzie decydować, kto będzie mieszkał z nami. Ale synowa wyprzedziła mnie:

Droga mama i tato, siostra, kiedy siostra przyjedzie na studia, będzie mieszkać dokładnie tak samo jak ja, w akademiku! Ten dom należy do Galiny Sergiejewny i Wiktora Pawłowicza, my z Olegiem tutaj tymczasowo, dopóki nie rozwiążemy kwestii własnego mieszkania.

To jest właśnie odpowiedź na swoje miejsce, którą złożyła synowa teściom. Po tym wszystkim święta nadal obchodziliśmy u nich w domu.