Maria przyjechała do swojego rodzinnego miasta, usiadła na ławce i zobaczyła swoją przyjaciółkę z dzieciństwa. Zaczęły rozmawiać i przyjaciółka zaczęła porównywać ich losy
Starsza baletnica siedziała na ławce. Miała obok siebie batutę. Była bardzo stara. Stara. I biedna. I samotna. Była kilkakrotnie zamężna; zawsze z kreatywnymi ludźmi i trudno było się dogadać. Nie miała dzieci z powodu choroby; jej zdrowie było osłabione przez ciągłe treningi, złe odżywianie i ciągłe podróże z teatrem.
A teraz musiałam sprzedać duże mieszkanie. Było zbyt drogie, by je opłacić. I trudno jest żyć samotnie w stolicy, jeśli nie możesz dobrze chodzić. Baletnica przeprowadziła się do miasta swojego dzieciństwa, bliżej krewnych. Ale wciąż była samotna.
Pewnego jesiennego dnia usiadła na ławce w parku. Życie chyli się ku zachodowi. A ona ma coraz mniej sił…
Obok niej ciężko usiadła gruba staruszka. Ona też miała laskę. Spojrzała na baletnicę; baletnica spojrzała na nią: to była Anna z równoległej klasy!
Zaczęły wspominać przeszłość. Swoje dzieciństwo. Dwie starsze panie siedzą i wspominają.
I wtedy starsza dziewczyna, Anna, mówi sarkastycznie:
– Nie jadłaś ani kęsa, głodziłaś się, mieszkałaś w akademikach, trenowałaś i uczyłaś się przez całą dobę. Cały czas tańczyłaś. Nie było życia! Nie było rodziny. Żadnych dzieci. Żadnego zgromadzonego bogactwa. I znowu tu mieszkasz, w małym mieszkaniu. Jaki to ma sens? W końcu wszyscy będą równi. I nie ma sensu cała ta walka. W końcu wszystko jest takie samo dla wszystkich.
Baletnica spojrzała na drzewa. Na szare niebo. I powiedziała, że tak jest. Ale przypomniała sobie, jak tańczyła. Jak piła kawę w Paryżu na Montmartre. Jak publiczność często biła brawo. Jak przyjaźniła się z wielkimi ludźmi. Jakie obrazy widziała, jakich arii słuchała…
I jaką miłością darzyłam jednego rzeźbiarza, który zginął tragicznie. Ale on stworzył posąg “Źródło miłości” – wyrzeźbił baletnicę… Ten posąg jest teraz w muzeum.
Baletnica powiedziała to cicho. Jakby tłumaczyła się ze swojego życia. A stara Anna słuchała. I nagle zalała się łzami.
– Mój mąż umarł, dużo pił. Dzieci są piękne, ale mieszkają daleko, nie przyjeżdżają w odwiedziny, tylko piszą i dzwonią. Wychowałam je, wykształciłam, dla nich żyłam. Teraz często jest bardzo samotno. I naprawdę nie ma się czym chwalić: dom, praca, świnie i kury… Zawsze zazdrościłam tobie, Mario.
Dwie staruszki usiadły obok siebie. Każda z własnym przeznaczeniem. Każda ma swój własny film życia. I nie ma co porównywać i zrównywać.
Potem szły ścieżką z kijkami, wspierając się nawzajem. Odwiedzić Annę. Spróbować tarty z dżemem. Baletnica opowiadała o Wielkiej Operze, o słynnych tancerzach. Anna słuchała i opowiadała jej o czarownicy z sąsiedztwa i agrestach.
Baletnica zjadła nawet kawałek ciasta, na które zwykle sobie nie pozwalała.
Każdy ma swoje życie. Ale to, jak się kończy, jest tajemnicą. W końcu nikt nie wie, co kryje się za drzwiami ziemskiego domu.
Trzeba po prostu żyć tak, jak się powinno i jak jest nam dane. Trzeba próbować. Nie porównywać. I dobrze jest mieć z kim wypić herbatę w wilgotny jesienny wieczór. I pamiętać o ciekawym spektaklu – życiu. Wkrótce będzie nowy sezon. Ale o co w nim chodzi, to jeszcze tajemnica i zagadka.
