Andrzej spojrzał na żonę i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Nie słuchała go. “To niemożliwe”, pomyślał. – “To nie jest moja Maria. Ludzie się nie zmieniają. Patrzę na kobietę, która jest całkowicie obojętna”.

Maria weszła do gabinetu swojego męża.

– Mogę cię o coś zapytać?

Andrzej leżał na kanapie i oglądał telewizję. Westchnął ciężko i spojrzał na żonę.

– Co jeszcze? – powiedział.

– Czy mógłbyś kupić żarówki do żyrandola i włożyć je – poprosiła Maria.

Andrzej udawał, że nie rozumie o co jej chodzi.

– Jaki żyrandol? – odpowiedział z irytacją. – Widzisz, oglądam program.

– Połowa żarówek w salonie zgasła – odpowiedziała Maria – Idź kupić jakieś, dobrze? Ja w tym czasie ugotuję obiad.

– Maria, nie rozumiem – wykrzyknął Andrzej – dlaczego, jak tylko mam wolny dzień, jak tylko zaczynam oglądać bardzo ciekawy i ważny program, od razu zaczynasz mnie prosić o pomoc w jakichś domowych bzdurach. Czy to celowo, czy co?

– To nie są bzdury, – odpowiedziała Maria, -to rzecz konieczna. Nie chcę żyć w ciemności. Dlaczego tylko ja mam to robić? Zróbmy to razem.

– Kto cię zmusza? – powiedział Andrzej. – Jeśli nie chcesz, to nie rób. Wiesz, że nie robię takich rzeczy i nie zamierzam ich robić. Nawet nie chcę o tym myśleć, a ty… chcesz, żebym zmarnował wolny dzień na jakieś bzdury?

– Od miesiąca żyjemy z połową żarówek.

– Nie chcesz i nie musisz! – odpowiedział Andrzej.

– Jak to nie musimy? – oburzyła się Maria.

– Przecież tak właśnie jest! W dzień jest wystarczająco jasno. A wieczorem nie ma potrzeby, żeby wszyscy płonęli. W starożytności ludzie w ogóle żyli bez elektryczności.

– To już nie te czasy. I potrzebuję całego żyrandola, a nie jego połowy. Nie chcę siedzieć w ciemności.

– To idź i przynieś te żarówki – odparł Andrzej. – “Jeśli ich potrzebujesz. I sama je włóż. Dlaczego mi przeszkadzasz? Ja ich nie potrzebuję. Dla mnie to jasne.

– Ponieważ trudno mi robić wszystko samemu. Ja też pracuję. Dzisiaj też mam wolne. I jeszcze muszę ugotować obiad. Tych żarówek jest dziesięć.

– Nie, Mario, nawet nie chcę o tym myśleć. Zrób to sama. Zawsze to robisz. Jesteś w tym dobra.

– Nie mogę robić wszystkiego naraz.

– Nie musisz robić wszystkiego naraz. Zrób najpierw jedną rzecz. Na przykład zrób obiad. Zrób sobie przerwę. Potem zrób coś innego. Idź po żarówki. Nie chwytaj się wszystkiego.

– Przykro mi, że jestem jedyną osobą, która robi wszystko. Cały czas. A ty mi nie pomagasz.

– Każdy robi swoje – odpowiedział Andrzej – Nie proszę cię o pomoc, kiedy sam rozwiązuję trudne zadania.

– Gdybyś mnie poprosił, pomogłabym ci.

– Nie musisz się martwić. Nigdy cię o nic nie poproszę. Ponieważ moje problemy, które rozwiązuję przez cały czas, nie są dla twojego umysłu.

– Jakie problemy ty rozwiązujesz? Wracasz do domu z pracy i kładziesz się na kanapie.

– Moje zadania, Mario, są innej skali – powiedział Andrzej i podłożył sobie pod głowę kolejną poduszkę. “To ty nie potrafisz myśleć o niczym innym niż o bzdurach. Mój mózg jest inaczej skonstruowany. Ludzie tacy jak ja mogą się obejść bez niczego.

– Chciałabym zobaczyć, jak ty radzisz sobie bez wszystkiego – powiedziała Maria.

– O czym ty teraz mówisz – Andrzej nie zrozumiał.

– Jeśli nie ugotuję obiadu, powiesz, że możesz się bez tego obejść?

– Nie gotuj – odpowiedział obojętnie Andrzej. – Ale żal mi naszych dzieci. Będą głodne.

– Dlaczego taki jesteś?

– Taki się urodziłem.

– Zrozumiałam, że dalsza rozmowa nie ma sensu – powiedziała Maria.

– Ludzie się nie zmieniają, Mario – powiedział wymownie Andrzej – No cóż, taki właśnie jestem. Co zamierzasz zrobić? Nic. Zawsze taki byłem i zawsze taki będę. Wiedziałeś za kogo wychodzisz.

Maria machnęła ręką i już miała wyjść z biura.

– Dokąd idziesz? – zapytał Andrzej.

– Zrobić obiad – odpowiedziała Maria.

– A żarówki?

– Kupię je po południu.

– Zgadza się – powiedział Andrzej. – Najważniejsze, żeby nie brać wszystkiego na raz. Gdzie są dzieci?

– Dzieci wyszły na spacer.

– Czy mamy drabinę?

– Tak, mamy. Jest w spiżarni.

– Bądź ostrożna wchodząc po drabinie.

Maria poszła do kuchni, a Andrzej, odetchnąwszy z ulgą, kontynuował oglądanie programu popularnonaukowego o pozytywnych skutkach globalizacji.

“Dlaczego Andrzej taki jest?” – zastanawiała się Maria, obierając ziemniaki w kuchni. – Nieważne, o co go poproszę, nigdy mi nie pomaga. Powiesić karnisz albo żyrandol. Nawet meble… sama je składam.

Najbardziej obraźliwe jest to, że daje taki przykład swoim dzieciom. Patrzą na niego i też mi nie pomagają. Co mogę zrobić? Nie mogę go zmusić, a on nigdy nic nie zrobi. W końcu ma mnie.”

Z rozmyślań wyrwał Marię głośny krzyk męża.

– Maria! – krzyknął Andrzej. – Chodź tu! Chodź tu! Szybko!

Maria wbiegła do gabinetu męża. Andrzej leżał na kanapie i wskazywał na sufit. Z sufitu lała się woda.

– Zalewają nas! – krzyczał Andrzej. – Nie widzisz? Sąsiedzi są na ostatnim piętrze. Idź! Zrób coś! Już leje się na półki z książkami i na mój portret. Nie stój tak, Mario! Przykryj półki folią. I idź do sąsiadów. Porozmawiaj z nimi poważnie, Mario! I niech zapłacą za naprawę!

– Musisz to zrobić – powiedziała Maria, – Ty to zrób. Nie mam czasu. Muszę jeszcze ugotować obiad, kupić żarówki i je włożyć.

– Co masz na myśli? – Andrzej nie zrozumiał, wskazując na strumienie wody lejące się z sufitu. Mam to zrobić?

– To twój problem, ty to zrób.

– To nasz problem.

– Nie, nie są. Są twoje. To twój gabinet, prawda? Twoje regały, dywan, biurko, telewizor, portret. Nic tu nie jest moje. I dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że miałeś rację, mówiąc, że każdy powinien rozwiązywać tylko własne problemy.

– Żartujesz sobie ze mnie?

– `Sam powiedziałeś, że nie muszę się martwić – odpowiedziała Maria – bo nigdy mnie o nic nie poprosisz. Bo twoje zadania nie są dla mojego umysłu. Tak?

Maria spojrzała na sufit i uśmiechnęła się.

Kiedy rozmawiasz z sąsiadami, nie jesteś dla nich zbyt szorstki. A ja spadam. Mam tyle rzeczy do zrobienia. Robi się tu bardzo mokro.
Myślę, że powinniśmy odwołać dzisiejszy lunch. Zabiorę dzieci do kawiarni. Powiedziałeś, że obejdziesz się bez lunchu. I nie zapomnij zadzwonić pod numer alarmowy.

Andrzej spojrzał na żonę. Nie rozpoznał jej.

“To niemożliwe” pomyślał. “To nie jest moja Maria. Ludzie się nie zmieniają. Stoi przede mną obojętna kobieta. Czy to naprawdę moja żona i matka moich dzieci? Wydaje się, że tak. Ale wydaje się, że nie. Ona się zmieniła. Ale jak? Kiedy? Dlaczego? Nie, nie. Nie to. Nie ze mną i nie teraz.”

Andrzej nie do końca wierzył, że Maria mogła mu to zrobić i zostawić go w tak trudnym momencie. I nie zrobił nic, dalej leżąc na kanapie i wpatrując się w sufit.

“Będę cierpliwy” pomyślał. – Maria sama o wszystkim zadecyduje. Najważniejsze, żeby nie dać się sprowokować. Zadzwoni teraz na pogotowie. Porozmawia z sąsiadami. I wszystko rozwiąże.

Zapłacą za naprawę. A później Maria upewni się, że naprawy zostały wykonane prawidłowo. A dzisiaj, kiedy będzie po wszystkim, ugotuje obiad. Zjemy obiad. A potem kupi żarówki i je włoży. I wszystko będzie dobrze. Wszystko będzie jak zwykle.”