Anna gotowała w kuchni, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Wytarła ręce w ręcznik i poszła otworzyć. W progu stał jej mąż z tajemniczym uśmiechem na twarzy. – Kochanie, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! – Michał wyciągnął zza pazuchy płaszcza słoik z wodą, w której coś błyszczało. – A to prezent dla ciebie! – Dziękuję, kochanie – uśmiechnęła się. – A co to takiego? – A to, Anno, coś, co przyniesie szczęście naszej rodzinie – odpowiedział, znów tajemniczo się uśmiechając

Anna właśnie gotowała w kuchni, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. Wytarła ręce w ręcznik i poszła otworzyć. W progu stał jej mąż i tajemniczo się uśmiechał.

– Kochanie, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! – Michał wyciągnął zza pazuchy swojego płaszcza litrowy słoik wypełniony wodą, w której coś połyskiwało. – Oto prezent prosto z bajki!

– Dziękuję, kochany – na twarzy Anny pojawił się pobłażliwy uśmiech. – A co to?

– A to, Anno, coś, co przyniesie szczęście naszej rodzinie! Złota rybka. Dziadek sprzedawał ją na ulicy. Nalegał: „Kup, kup”. Podobno to ta sama złota rybka z bajki. No, to kupiłem.

– Wszystko jasne… – Anna zaczęła oglądać prezent. – Ładna. Tylko pewnie w takim słoiku będzie jej ciasno…

– Na razie przełóż ją do trzylitrowego słoika. Wkrótce kupię akwarium.

– Boże, znowu wydatki – westchnęła Anna. – Oby tylko nasz kot nie zauważył tej rybki, zanim kupimy akwarium. No dobrze, chodź do kuchni. Przygotowałam mały urodzinowy stół. Niedługo przyjdzie syn.

– Czekaj, przecież jeszcze kupiłem ci los na loterię – przypomniał sobie Michał, sięgając do kieszeni. – Słyszałaś o tej reklamie? Podobno można wygrać aż sto tysięcy.

– A jakże, słyszałam – Anna poszła do kuchni, nawet nie spojrzawszy na los.

Ledwo usiedli do stołu, przyszedł syn Jarosław. Zobaczył rybkę, która już pływała w trzylitrowym słoiku na parapecie, i ucieszył się jak dziecko.

– O rany, jaka piękna! W dzieciństwie marzyłem o takiej.

– To, swoją drogą, prawdziwa złota rybka – zażartował Michał. – No, dawaj, pomyśl życzenie, przetestujemy ją.

– Chciałbym, żeby dzisiaj nasi wygrali w piłkę nożną – powiedział Jarosław żartem. – Trzy do zera.

– Co? Dziś jest mecz? – ożywił się ojciec.

– Tak – pokiwał głową syn. – Już się zaczął.

– Świetnie. Najpierw złożymy mamie życzenia, a potem obejrzymy końcówkę meczu.

Podczas kolacji rozmawiali, śmiali się i pili herbatę z tortem. Czas minął szybko. Po dwóch godzinach Jarosław zorientował się:

– Ojej, tata, zapomnieliśmy o meczu! Zaraz włączę telewizor w pokoju, zobaczę, jak nasi grają.

Wrócił po chwili zdziwiony.

– Tata, mecz właśnie się skończył…

– Jaki wynik?

– Trzy do zera, nasi wygrali…

Po tych słowach wszyscy spojrzeli po sobie z zaskoczeniem, a potem wpatrzyli się w słoik z rybką.

– To co? – mruknął Michał. – Czyżby dziadek mówił prawdę? Ona naprawdę jest magiczna? Jarosławie, synu, dziś ktoś jeszcze gra?

– Tak, Legia. A co?

– No cóż… Słuchaj, rybko, spraw, żeby Legia wygrała dwa do zera! – powiedział Michał uroczystym tonem.

– Po co? – niemal krzyknął Jarosław. – Nie chcemy takiego wyniku!

– Cicho! – uspokoił syna ojciec. – Specjalnie zamówiłem taki wynik, żeby ją przetestować. Jeśli i tym razem się spełni… – Jarosław wziął głęboki oddech. – Poprosimy wtedy tę rybkę, żeby mama wygrała na loterii dużo pieniędzy.

– Aha, rozmarzyliście się – zaśmiała się Anna. – Jak dzieci.

Zaśmiała się, ale sama usiadła z nimi oglądać mecz.

Kiedy mecz skończył się wynikiem, jaki zamówił Michał, w pokoju zapadła cisza.

– No to, żono, przynieś los – powiedział Michał. – Leży na lodówce. Przynieś też rybkę. A potem pomyśl życzenie.

– Nie – szepnęła Anna. – Lepiej ty albo Jarosław. Wam się udało, mnie nie. Może ona słucha tylko mężczyzn…

– Dobrze – przytaknął Michał. – W takim razie sam poproszę.

Postawili słoik z rybką na stole i wszyscy zamarli w oczekiwaniu.

– No, rybko, słuchaj mojego życzenia – powiedział Michał z drżeniem w głosie. – Chcę, żeby moja żona jutro wygrała sto tysięcy.

W nocy cała rodzina miała podobny sen – we śnie próbowali zmieścić worek pieniędzy w trzylitrowym słoiku.

Rano pierwszy obudził się Michał – z dziwnego hałasu w kuchni. Zaspany, niechętnie wstał i poszedł sprawdzić, co się stało.

Chwilę później z kuchni dobiegły jego krzyki.

Kiedy Anna i Jarosław wbiegli do kuchni, zobaczyli ojca próbującego wyciągnąć kota zza lodówki. Na podłodze leżały odłamki trzylitrowego słoika, a w kałuży wody złotej rybki nie było…

– Michał! – krzyknęła Anna. – Wstawaj z podłogi!

Wtem rozległo się „Miau!”

Podczas losowania loterii cała trójka już wiedziała, że nie wygrają ani grosza. I tak się stało.

A pod kanapą, wciśnięty w kąt, siedział kot, który wciąż nie rozumiał, dlaczego prawie został wyrzucony z domu.

No co? Zjadł jakąś rybkę – i co z tego? Była przecież taka mała…

Na szczęście Anna wykazała się odwagą i w ostatniej chwili wyrwała biednego kota z rąk męża, zanim ten zdążył wystawić go na balkon.