Anna ostatni raz była u rodziców na Wielkanoc. Wtedy przyjechała do nich z pustymi rękami, a ja bardzo się starałam razem z moim mężem. Przygotowaliśmy stół dla całej rodziny sami – oboje z niego wszystko przygotowaliśmy z własnych produktów. Potem siostra zawołała mnie do innego pokoju i zaczęła opowiadać, że ma bardzo duże problemy, ale nie może o nich opowiedzieć rodzicom. Szczerze jej współczułam, ale tę rozmowę podsłuchał mój mąż. Dobrze, że mój Artur wtedy interweniował, bo inaczej mogłoby się to źle skończyć
Pochodzę z małej wioski. Mam starszą siostrę Annę, która jest ode mnie starsza o 5 lat.
Nasi rodzice nie byli zbyt zamożni, ale dzięki swojej ciężkiej codziennej pracy od rana do wieczora, dali nam wszystko, co mogli.
Żyliśmy nie gorzej niż większość ludzi na wsi, nie gorzej niż inne dzieci w okolicy – dobrze ubrani i najedzeni.
Nasi rodzice byli bardzo pracowitymi ludźmi, zawsze prowadzili duże gospodarstwo, mieli trzy pola, pracowali bez oszczędzania się. Dzięki ich nieustannej i ciężkiej pracy, ja i Anna mogłyśmy pojechać do miasta i zdobyć dobre wykształcenie.
Anna wyszła za mąż i mieszka w mieście, w dobrym mieszkaniu ze swoim mężem. Ja, po zakończeniu studiów, wróciłam do rodzinnej wioski, ale nie mieszkam z rodzicami. Mieszkam z mężem, Arturem, w jego domu.
Mieszkamy blisko rodziców, choć nie razem. Artur stale pomaga mojemu ojcu, a ja codziennie po pracy biegnę do mamy, która już nie daje rady sama obrabiać pól, a gospodarstwo to dla niej już nie radość.
Rodzice wciąż dzielą się pieniędzmi równo między mną a Anną, jak robili to przez te wszystkie lata. I choć czasy są trudne, ta pomoc bardzo nam się przydaje.
Jednak lata mijają szybko, a rodzice tak szybko się zestarzeli, że nawet tego nie zauważyłam. Ojciec sprzedał gospodarstwo, pola oddał sąsiadom do uprawy, bo sam już nie dawał rady.
W końcu pojawiło się pytanie, kto ma się opiekować rodzicami. Zadzwoniła do mnie Anna z miasta, mówiąc, że mieszka daleko i nie może często przyjeżdżać, a nie ma możliwości zabrania ich do siebie, bo ma tylko dwa małe pokoje.
Zajęłam się rodzicami, bo nie mogłam ich zostawić. Wiedziałam, że jest im teraz bardzo trudno, a żyję przecież niedaleko, tak się złożyło.
Siostra przyjeżdżała tylko na duże święta, choć wiedziała, że rodzice potrzebują naszej pomocy.
Ostatni raz Anna była u nas na Wielkanoc. Posiedzieliśmy razem przy świątecznym stole w domu rodziców, a potem zawołała mnie do innego pokoju.
Siostra powiedziała, że mają duże długi i poprosiła, żebym zabrała rodziców do siebie, żeby było mi łatwiej się nimi opiekować. Zaproponowała też, żebyśmy sprzedali dom i podzielili się pieniędzmi po równo.
Byłam w szoku, bo Anna przedstawiła to tak, jakby było to dla nas obu lepsze rozwiązanie, a pieniądze przecież zawsze się przydadzą.
W tym momencie wszedł do pokoju Artur, który wszystko dobrze usłyszał, bo przypadkiem był przy drzwiach.
Pierwszy raz poważnie porozmawialiśmy z Anną.
Artur od razu powiedział, że dopóki rodzice żyją, będą mieszkać w swoim domu i koniec dyskusji. Powiedział, żeby Anna sama rozwiązywała swoje problemy i nie płaciła za nie kosztem starszych rodziców.
Anna szybko opuściła dom rodziców i od tamtej Wielkanocy już do nich nie przyjeżdżała, nawet nie przekroczyła progu ich domu.
Rodzicom oczywiście nic nie powiedziałam o tej rozmowie, bo mi było wstyd. Wiedziałam, że bardzo by się zasmucili, bo to ich własne dziecko, które odwraca się od nich.
Nie rozumiem mojej siostry. Jak Ołena może nie myśleć o rodzicach i ich sytuacji na stare lata? Jak może spokojnie spać z dala od domu rodziców, wiedząc, że są starzy i wkrótce może ich zabraknąć?
Rodzice bardzo tęsknią za Anną, nie mogą zrozumieć, dlaczego nie dzwoni i nie przyjeżdża. Martwią się o nią.
Czy powinnam powiedzieć im prawdę o ich córce? Czy lepiej ich oszczędzić i nie mówić nic, żeby nie cierpieli?
