Były mąż nie chce, aby nasz syn mieszkał z moim nowym mężem. Twierdzi, że nie zniesie, aby jego syna wychowywał jakiś obcy facet. Ale również nie chce zabrać syna do siebie, ponieważ ma nową żonę i spodziewa się dziecka
Jak to się stało, że wyszłam za mąż za tego człowieka, do tej pory nie rozumiem. Nie wykluczam magii, ponieważ to było jak jakieś zaćmienie. Od pierwszych dni wszystko szło jakoś nie tak. Gdyby nie namowy mojej mamy i teściowej, to tych dwóch lat na pewno byśmy nie przeżyli.
Teraz ten związek wspominam jako jakąś komedię domową. Z tamtych czasów zostało mi tylko jedno dobre wspomnienie – syn i niezłomny optymizm. Syn ma teraz prawie sześć lat, ojciec czasami zaszczyca go swoją obecnością, ale myślę, że wkrótce to się skończy, bo jego nowa żona spodziewa się dziecka, a były mąż nigdy nie był wszechstronny.
Nawet nie potrzebuję od niego pomocy, czasem coś tam płaci, ale sama niczego od niego nie oczekuję. Nawet kiedy widuje się z dzieckiem, zabiera je od swojej mamy, z którą normalnie się komunikuję i która widuje się z wnukiem znacznie częściej niż jego ojciec.
Jesteśmy rozwiedzeni od około pięciu lat, moje cierpliwość od samego początku była wystawiana na ciężką próbę. Chciał wszystkim udowodnić, jaki jest wspaniały i troskliwy ojciec, ale wybrał na to bardzo dziwny sposób – kłócił się ze mną z byle powodu i kwestionował każde moje działanie. Nie tak ubrałam dziecko, w ogóle się nim nie zajmuję, i tak dalej.
Kiedy zadawałam mu pytanie, dlaczego więc nie zabrał syna do siebie, skoro jestem taka okropna, wytrzeszczał oczy i mówił: „Jesteś matką, kto mi odda dziecko?”. Logika niezawodna.
Potem zaczął prowadzić swoje życie i jego starania o wychowanie syna oraz mnie sprowadzały się do rzadkich, ale regularnych kłótni. Pojawiła się jedna kobieta, potem druga, a potem dotarł nawet do USC. Ale było mi to obojętne, te nowiny opowiadała mi teściowa, gdy przychodziła do wnuka lub ja go do niej prowadziłam. Nie wiem, po co mi były te informacje, ale raport był mi regularnie dostarczany.
Nie spieszyłam się ponownie wchodzić w związek małżeński. Wróciłam do pracy dzięki mojej mamie i teściowej, które były dla mnie zespołem ratunkowym z synem, zaczęłam znów interesować się życiem, przyzwyczajać się do wolności. Miałam też sporo problemów domowych, więc nie spieszyłam się z poszukiwaniem mężczyzn.
Wszystko wydarzyło się ponad rok temu na urodzinach u przyjaciółki. Tam poznałam mężczyznę, z którym początkowo spacerowaliśmy po parku z moim synem, potem zaczął u mnie zostawać, a potem zamieszkaliśmy razem na stałe. Oświadczył mi się, za miesiąc mamy ślub, już złożyliśmy wniosek.
Mój narzeczony znalazł wspólny język z moim synem. Dziecko nie jest konfliktowe i towarzyskie, więc przyjęło nową osobę całkiem normalnie. Nie kazałam mu nazywać mojego męża tatą, ponieważ ojciec już jest. Nie robiłam z naszych relacji tajemnicy, ale też nie chciałam tego szczególnie rozgłaszać, szczęście lubi ciszę.
Jednak w rozmowach syna imię mojego narzeczonego pojawiało się często, ponieważ spędzali razem dużo czasu, grali, spacerowali, czytali, coś majsterkowali. Były mąż początkowo nie zwracał na to uwagi, ale pewnego dnia postanowił dowiedzieć się, kim jest ten często wspominany facet, a syn bez wahania wyjaśnił, że to narzeczony mamy.
Tego samego dnia były mąż przyjechał do mnie do pracy na rozmowę. Wymachiwał palcem i żądał, aby przy jego synu nie kręcili się jacyś podejrzani faceci, ponieważ dziecko ma ojca. Bardzo epizodycznego, ale ma.
Odpowiedziałam, że to nie jest podejrzany facet, ale mój narzeczony. Dogaduje się z synem, nie stara się być dla niego ojcem, więc nie ma się czym martwić. Ale były mąż uważał inaczej, nalegając, że nie należy zaśmiecać dziecku głowy i chronić go przed kontaktami z moimi mężczyznami.
Rozmowa zaczęła mnie bawić, zapytałam, czy to oznacza, że chce zabrać syna do siebie. Były mąż wytrzeszczył oczy i powiedział, że nie może zabrać go do siebie, ponieważ jego żona spodziewa się dziecka.
– Więc jaki mamy wyjście?
– Powinnaś wyrzucić tego faceta za drzwi, syn ma ojca i to wystarczy. Nie pozwolę, żeby obcy faceci go wychowywali.
Dlaczego on ma prawo zakładać nową rodzinę, a ja nie? I bardzo mnie ciekawi, jak zamierza „nie pozwolić”. Były mąż znowu mrugał oczami i oświadczył, że jestem matką, więc powinnam zajmować się dzieckiem. Według niego, dopóki nie wychowam dziecka, nie mogę mieć własnego życia.
Nie chciałam przekonywać byłego męża, szkoda mi było czasu, po prostu odeszłam. Potem dzwonił, ale nie odbierałam. Wszystko zostało już powiedziane. Jestem pewna, że jego zapał zniknie za kilka miesięcy. Mam nadzieję, że skupi się całkowicie na nowej rodzinie.
