Cieszyłam się, że w końcu wydałam córkę za mąż. A teraz zięć od miesięcy karmi nas bajkami…
Nazywam się Tamara i jeszcze niedawno myślałam, że wreszcie będę mogła odetchnąć z ulgą: moja córka, Oksana, wyszła za mąż. Dziewczyna piękna, mądra, ale do 25. roku życia nie mogła sobie nikogo sensownego znaleźć. Aż tu nagle pojawił się Anatol – syn mojej dawnej znajomej. Spokojny, może trochę zbyt nieśmiały. Ale serce matki coś przeczuwało…
Jeszcze przed ślubem martwiło mnie jego niezdecydowanie:
– A co on zrobi, jak będzie trzeba utrzymać rodzinę? Jaką on karierę zbuduje?
Po ślubie młodzi zamieszkali ze mną. Byłam z tym pogodzona — w końcu w dzisiejszych czasach mało kto zaczyna od własnego mieszkania. Anatol dostał wtedy pracę w dużej miejskiej firmie, nie narzekał. Córka, przyzwyczajona do spokojnego trybu życia, pracowała na pół etatu i resztę czasu spędzała w domu.
A ja? Ja od lat handlowałam na targu. Znam każdy kąt, każdy smak, każdego klienta. Ciężko, ale dzięki temu w domu nigdy nie brakowało jedzenia. I choć wstaję o 5:30, nie narzekam — wolę być zmęczona fizycznie niż siedzieć i martwić się o rachunki.
Niestety, pewnego dnia Anatol wrócił z wieścią: firma przechodzi reorganizację, zwolnienia — i on właśnie został zwolniony. Trudna sprawa. Postanowił szukać nowej pracy, ale…
Minął miesiąc. Potem drugi. Już pół roku, a zięć ciągle szuka.
👉 A to lokalizacja mu nie pasuje.
👉 A to pensja za niska.
👉 A to grafik “nie taki”.
👉 A to rozmowa “niewiele obiecuje”.
Za każdym razem te same bajki:
“Już prawie coś mam, mamo! Zaraz się wszystko zmieni, jeszcze tylko chwilka!”
A tymczasem ja…
👩🦳 Pracuję i na targu, i dodatkowo sprzątam po odejściu portiera.
🧺 Robię zakupy, gotuję, piorę.
💸 Opłacam rachunki.
A Anatol nawet w domu nie za bardzo pomoże. Czasem cały dzień go nie ma, bo „szuka pracy”, a ja na kolanach pucuję kuchnię i łazienkę.
Powoli tracę cierpliwość. On się po prostu rozleniwił. Przestał się starać. Przecież po co ma się wysilać, skoro wszystko ma podane na tacy?
Nie wiem, jak długo jeszcze to wytrzymam. Kocham swoją córkę i chcę dla niej jak najlepiej. Ale jeśli nic się nie zmieni — będę musiała jakoś zareagować. Bo jedno wiem na pewno:
❗Nie po to harowałam całe życie, żeby dorosły mężczyzna w moim domu żył jak król, opowiadając bajki o pracy, której nie szuka.
💬 Czy wy też byliście kiedyś w podobnej sytuacji? Co byście zrobili na moim miejscu?