Córka do przedszkola, a ja na kanapę
Moja przyjaciółka zapisała dziecko do przedszkola i teraz nie wie, co zrobić ze swoim czasem.
Huśtałam córkę na placu zabaw niedaleko przedszkola. Nagle z bramy przedszkola wyszła Natalia, moja dobra znajoma. Nasze dziewczynki były w tym samym wieku, różniły się tylko o dwa tygodnie, więc często wcześniej spacerowałyśmy razem.
Widząc mnie, Natalia pomachała ręką i ruszyła w moją stronę. Podchodząc, oznajmiła nowinę:
— Udało mi się zapisać naszą Kasię do przedszkola, choć musiałam zainteresować dyrektorkę, ale teraz Kasia z radością biega do nowych koleżanek. Ona już dawno chciała iść do przedszkola. Inne dzieci przeciwnie, nie chcą, a moja chce. Tylko teraz nie wiem, co mam robić, w domu wszystkie obowiązki zrobione, a ja chodzę i się nudzę.
Natalia wyrzuciła to wszystko jednym tchem. Prawdopodobnie rzeczywiście nie miała co robić w domu, bo ewidentnie chciała porozmawiać. Miałam inne plany, ale trochę podtrzymałam rozmowę:
— To idź do pracy, ja bym chętnie poszła, ale nie mogę, bo wciąż nie możemy załatwić miejsca w przedszkolu. Obiecali nam dopiero na przyszły rok.
Natalia prychnęła:
— Och, po co mi praca, mąż nas utrzymuje, poza tym chcemy mieć drugie dziecko. Nie wiem, kiedy to się uda, za pierwszym razem zajście w ciążę zajęło mi rok, może teraz pójdzie szybciej.
To było dla mnie całkowicie niezrozumiałe: oddać dziecko do przedszkola i siedzieć w domu, nie wiedząc, co robić. Może powinnam była milczeć, ale wyraziłam swoje zdanie:
— No to naprawdę mnie zaskakujesz! My nie możemy dostać się do przedszkola, żeby poprawić naszą sytuację finansową, a ty oddajesz córkę do przedszkola i unikasz pracy.
Natalia obraziła się na „unikasz”:
— Wcale nie unikam, po prostu nie widzę sensu. Znajdę pracę, a zaraz potem będę musiała iść na urlop macierzyński!
Wymieniłyśmy jeszcze kilka zdań, ale nie znalazłyśmy wspólnego języka w kwestii „przedszkole-praca”, więc rozstałyśmy się dość chłodno. Ja śpieszyłam się do domu, bo w przeciwieństwie do niej miałam mnóstwo rzeczy do zrobienia. Po drodze zastanawiałam się, dlaczego tak się dzieje. Ktoś zajmuje to deficytowe miejsce w przedszkolu i nic nie robi, a ktoś inny, jak ja, nie może się dostać do przedszkola i z tego powodu nie pracuje.
Gdzie tu sprawiedliwość?
