– Coś nasza Anna ostatnio jakby rozkwitła. Przyznaj się, masz kogoś? Z kim to tak słodko codziennie gawędzisz przez telefon? – koleżanki na emigracji zasypały Annę pytaniami. Wszystkie były przekonane, że pojawił się w jej życiu nowy mężczyzna. W niedzielę w parku, jak zwykle, było tłoczno. Emigrantki zbierały się w swój dzień wolny, aby odpocząć i porozmawiać. Anna zmieniła się ostatnio, co zauważyły wszystkie, ale sama milczała, nie chcąc zdradzić, co naprawdę dzieje się w jej życiu
Anna od początku budziła zdziwienie wśród emigrantek – była jedną z nielicznych, które miały dobrego, zaradnego męża czekającego na nią w domu. Dlatego nikt nie rozumiał, dlaczego wyjechała za granicę. W przeciwieństwie do innych, miała przecież wszystko, czego potrzebowała.
Zazwyczaj kobiety na emigracji były rozwiedzione, wdowy lub porzucone przez mężów. Dla nich praca za granicą była koniecznością. Anna miała jednak inną sytuację – kochającego męża, piękny dom, a syn już mieszkał na swoim. Co więc zmusiło ją do wyjazdu?
Anna była we Włoszech od czterech lat. Wyjechała, by zarobić na generalny remont domu – chciała, by był nowoczesny i stylowy. Uzgodniła z mężem, że zostanie na rok, góra półtora. Jednak praca za granicą potrafi wciągnąć. Remont został szybko ukończony dzięki jej pieniądzom i pracy męża, który bardzo chciał, by wróciła do domu. Anna przyjechała na urlop, obejrzała efekty i… zamiast cieszyć się z pięknego domu, stwierdziła, że trzeba jeszcze zrobić ogrodzenie. Zdecydowała się więc wrócić do pracy.
Anna znalazła wymarzoną pracę – opiekowała się 93-letnim Włochem, Aurelio, który traktował ją jak córkę. Sam radził sobie z większością obowiązków, a jej zadania ograniczały się do sprzątania, gotowania i rozmów z nim.
Aurelio od początku ją zaskakiwał. Mieszkał sam, żona zmarła osiem lat wcześniej, a on bardzo za nią tęsknił.
– Anno, dlaczego wyjechałaś od męża? Czego ci brakowało? – zapytał kiedyś.
Anna szczerze odpowiedziała, że chciała zrobić remont, a teraz poprawić ogrodzenie.
– Ale czy szczęście tkwi w ogrodzeniu i remoncie? Życie jest krótkie. Oddałbym wiele, by moja Rebeka znów była przy mnie – powiedział Aurelio, spuszczając głowę.
Te słowa głęboko poruszyły Annę. Zauważyła, jak różne są ich podejścia do życia. We Włoszech nikt nie przejmuje się luksusowymi remontami. Starsze meble, zużyte firanki – to nikomu nie przeszkadza. Ludzie wolą podróżować i spędzać czas razem. A w domu Anna nauczyła się, że trzeba dbać o dzieci, budować lepszy dom niż sąsiad i odgradzać się wysokim płotem.
– Ile jeszcze potrzebujesz na to ogrodzenie? Dam ci dwa tysiące euro, wracaj do męża, póki nie jest za późno – zaproponował Aurelio.
Anna nie wiedziała, co odpowiedzieć. W tym momencie zadzwonił telefon – dzwonił mąż.
– Anno, jak się czujesz? Nie jesteś głodna? Wszystko w porządku? Wróć do domu. Ogrodzenie zrobimy później. Kiedy w końcu zrozumiesz, że szczęście nie tkwi w płocie? Chcę spędzić z tobą czas, odwiedzić syna i zobaczyć wnuki, które rosną bez ciebie.
Głos męża sprawił, że Anna rozkwitła. Zrozumiała, że dla niego najważniejsza jest ona, a nie pieniądze.
Odłożyła telefon i zaczęła się pakować. Postanowiła wrócić do domu. Bo najważniejsze w życiu to nie dom i ogrodzenie. Najważniejsze to zdążyć nacieszyć się tym, co się ma, spędzić czas z bliskimi. Życie jest naprawdę krótkie.