Czego kompletnie się nie spodziewałam. Po dwóch latach małżeństwa mój mąż przyznał, że zakochał się w mojej mamie
Idealne, moim zdaniem, małżeństwo rozpadło się na kawałki, gdy pijany mąż otworzył przede mną swoje serce…
Moja mama, po ukończeniu instytutu, poświęciła się szkole i byłam przyzwyczajona widzieć jej uczniów. Po ukończeniu szkoły często przyjeżdżali do naszego domu z prezentami podczas spotkań klasowych.
Mama była dobrą, ale surową nauczycielką. Starała się pomagać każdemu dziecku, dlatego wszyscy w szkole bardzo ją kochali. Chociaż była nauczycielką, pozwoliła mi uczyć się w innej szkole, aby uniknąć szczególnego traktowania mnie.
Po lekcjach zazwyczaj chodziłam do niej do pracy i siedziałam na ostatniej ławce, przygotowując lekcje. Tak było prawie aż do dnia matur.
Kiedy zaczęłam naukę w dziewiątej klasie, pojawiły się problemy ze studiami – nie nadążałam opanować programu. Wszyscy uczniowie mojej mamy doskonale wiedzieli, kim jestem, i czasami oferowali pomoc przy rozwiązywaniu różnych zagadnień.
Mama nie miała nic przeciwko temu, jednak nie mogło to przeszkadzać w ich własnej nauce. To właśnie w klasie mojej mamy po raz pierwszy spotkałam Tautvydasa – przeszedł on do szkoły, gdzie uczyła moja mama, w dziesiątej klasie.
Rodzice, ze względu na pracę, przeprowadzili się do naszego miasta, a ta szkoła okazała się najbliższa domu. Od razu zwróciłam uwagę na nowego ucznia. Tautvydas był nie tylko przystojniakiem i duszą towarzystwa, ale też bardzo szybko rozumiał materiał – wydawało się, że ukończy szkołę ze złotym medalem. Potajemnie podglądałam go podczas lekcji. Pewnego razu, w trakcie przerwy, podszedł i usiadł obok mnie.
„Cześć” – powiedział chłopak, szeroko się uśmiechając – „przecież jesteś córką Marijos Valiulienės! Co robisz?”
„Chemię” – mruknęłam, starając się ukryć zdziwienie – „jakoś nie potrafię tego zrozumieć…”
Tautvydas przybliżył mi podręcznik i zerknął na omawiany temat.
„Mogę wyjaśnić” – odpowiedział, lecz naszą rozmowę przerwał dzwonek na lekcje.
„Ale wyjdziemy dopiero po tej lekcji…”
„Dobrze” – uśmiechnęłam się nieśmiało i na razie zajęłam się innymi rzeczami.
Tak Tautvydas zaczął mi pomagać w nauce. Najpierw po lekcjach w szkole, później – podczas wyjść – przychodził do nas do domu.
Zakochałam się w nim coraz bardziej. Po ukończeniu dziewiątej klasy Tautvydas zaproponował, żebyśmy się spotykali, a ja, oczywiście, zgodziłam się.
Mama była zadowolona – znała tego chłopaka, jak i jego rodziców, oraz patrzyła na swojego ucznia bardzo ciepło. Po trzech latach przyjaźni, podczas matur, Tautvydas oświadczył mi się.
Rok po naszym ślubie niespodziewanie zmarł mój ojciec. Aby mama nie czuła się samotna, postanowiliśmy na pewien czas zamieszkać z nią.
Przez prawie trzy miesiące mieszkaliśmy w mieszkaniu moich rodziców. Tautvydas nie miał nic przeciwko – wręcz przeciwnie, zaproponował, że wesprze mamę. Mąż przejął obowiązki głowy rodziny, często odbierając mamę z pracy.
Po trzech miesiącach mama powiedziała, że czuje się już lepiej i możemy wrócić do naszego domu. Ja poczułam ulgę – mamie było lepiej, a ja tęskniłam za swoim mieszkaniem.
Po roku zauważyłam, że mama jakby odmłodziła się – zaczęto do niej dzwonić częściej, a w domu okresowo pojawiały się bukiety kwiatów.
I oto, kilka dni temu, podczas naszej rodzinnej niedzielnej kolacji, mama przedstawiła nam swojego partnera, a oni ogłosili, że zamierzają wziąć ślub.
Szczerze cieszyłam się o mamę, ale Tautvydas, przeciwnie, zgasł. Wracając do domu, niezadowolony, wyraził swoją opinię na temat mamowego partnera.
– Mówisz jak ojciec, oddający córkę za męża – zaśmiałam się – „najważniejsze, żeby mama była szczęśliwa.”
Tautvydas spojrzał na mnie ponuro i zamilkł. Odpuszczając mnie przy domu, mruknął coś o spotkaniu z kolegą i odjechał. Mąż wrócił dużo po północy, całkowicie pijany.
– Tautvydasie, czy zwariowałeś?! – patrzyłam na mężczyznę i nie mogłam uwierzyć własnym oczom – przecież nigdy wcześniej się nie upijał.
– Odstok… – mężczyzna, bez sił, upadł na sofę.
– Wytłumacz, co z tobą się dzieje! – zawołałam.
– Na jego miejsce powinienem być ja… – mruknął Tautvydas pod nosem – „przecież zawsze byłem obok… dlaczego on…”
– O czym ty mówisz?…
– Gdyby ciebie nie było, ona byłaby ze mną – porywczo krzyknął mężczyzna.
Jak przez mgłę zaczęłam rozumieć, o czym on mówi.
– Zawsze kochałem twoją matkę, jeszcze od czasów szkolnych… i dogadałem się z tobą, żeby móc być przy niej.
Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Tautvydas dopiero po kilku minutach zrozumiał, co wyszeptał. Prosił o wybaczenie do ostatniej chwili, jednak takiego czynu nie mogłam wybaczyć.
Ostatecznie rozstaliśmy się – on wyjechał do swoich rodziców i już więcej się nie widzieliśmy. Od tamtej pory bardzo ostrożnie zapoznawałam moją mamę z kandydatami.