Czy zapytałaś mnie, czy chcę z tobą mieszkać? – powiedziałam do mojej córki, która pojawiła się w moich drzwiach z walizkami, uśmiechem i oświadczeniem, że teraz będziemy mieszkać razem. – A w czym problem? Jestem twoim jedynym dzieckiem i prędzej czy później i tak będę musiała się do ciebie przeprowadzić, żeby się tobą opiekować – Maria była całkowicie przekonana, że jej decyzja o przeprowadzce do mnie była słuszna
Swoje jednopokojowe mieszkanie Maria zostawiła swojej córce, która postanowiła wyjść za mąż. Żeby nie przeszkadzać młodej parze, podjęła decyzję o zamieszkaniu ze mną, ale o moje zdanie nie zapytała – po prostu postawiła mnie przed faktem dokonanym.
Nie chcę mieszkać z córką i na szczęście nie potrzebuję jeszcze opieki – mam dopiero 60 lat. Tak, jestem młodą mamą i młodą babcią.
Wyszłam za mąż w wieku 18 lat, a w wieku 19 zostałam mamą Marii. Z mężem żyliśmy dobrze, ale niedługo. Odszedł nagle, gdy nasza córeczka była w pierwszej klasie, więc sama musiałam wychowywać dziecko.
Nigdy więcej nie wyszłam za mąż, nie chciałam, żeby córkę wychowywał ojczym. Na szczęście miałam dach nad głową – dwupokojowe mieszkanie, które odziedziczyłam po babci.
Maria postanowiła powtórzyć moją historię i zaraz po szkole oznajmiła, że wychodzi za mąż. Co mogłam jej powiedzieć, skoro sama zrobiłam tak samo? Ale nie chciałam mieszkać z młodym małżeństwem, bo uważam, że młoda rodzina powinna mieć własne mieszkanie.
Sprzedałam swoją działkę, swoje dwupokojowe mieszkanie i kupiłam dwa jednopokojowe. Mieszkanie od razu zapisałam na córkę, życzyłam im szczęścia i zaczęłam urządzać swój nowy kąt.
Nie wtrącałam się w sprawy córki, zawsze robiła wszystko po swojemu. Nawet kiedy Maria rozwiodła się z mężem, nie powiedziałam ani słowa, tylko zapytałam, czy jest pewna swojej decyzji. Zawsze kierowałam się zasadą, że to jej życie i niech żyje tak, jak chce.
I teraz Maria postanowiła, że zostawia swoje mieszkanie córce, a sama będzie mieszkać ze mną.
– Nie martw się, ślubu jeszcze nie było, ale na pewno byśmy cię zaprosili. Młodzi pobiorą się w Wielkanoc, ale przyszły zięć już się do nas przeprowadził i nie chcę im przeszkadzać, bo przecież mamy tylko jednopokojowe mieszkanie – tłumaczy Maria.
– A to nie przeszkadza ci, że ja też mam jednopokojowe mieszkanie? Dlaczego nie pomyślisz, że możesz mi przeszkadzać? – pytam.
– Mamo, co ty mówisz, jak własne dziecko może ci przeszkadzać? No naprawdę, czemu się tak zachowujesz? Przecież kiedyś dałaś mi osobne mieszkanie na start, a teraz ja robię to samo! Nie rozumiem, jaka to różnica? – Maria próbowała mnie przekonać, że postępuje właściwie.
– Jaka to różnica? Różnica polega na tym, że ja zadbałam zarówno o ciebie, jak i o siebie, bo miałam taką możliwość. Do swoich rodziców na pewno bym nie wróciła, żeby nie sprawiać im kłopotów.
– Ale mamo, nie młodniejesz. Jeszcze trochę i sama będziesz chciała, żebym się do ciebie wprowadziła i się tobą zajęła – mówi córka z wyrzutem.
– Mam nadzieję, że to nie stanie się szybko – odpowiedziałam.
Przyjęłam córkę, bo przecież już przyszła do mnie z walizkami. Ale dałam jej miesiąc na znalezienie innego mieszkania.
Może i jestem złą matką, ale nie wyobrażam sobie życia w jednym pokoju z dorosłą córką. Przyzwyczaiłam się do samotnego życia, każdy szczegół w moim mieszkaniu jest dostosowany do mojego komfortu i nie potrafię sobie wyobrazić mieszkania z dorosłą córką, która ma swoje nawyki i swoje zasady.
A co wy myślicie? Czy jestem złą matką, czy postępuję słusznie – skoro kiedyś zapewniłam córce mieszkanie, to teraz powinna sama myśleć o swoim miejscu do życia i sama rozwiązywać swoje problemy?