Czy żona powinna być kucharką dla męża?

Po ślubie Jan zamieszkał w mieszkaniu Anny, które podarowali jej rodzice. Wkrótce urodziło im się dwoje dzieci. Kobieta poszła na urlop macierzyński i całkowicie przejęła wszystkie obowiązki domowe. Sprzątała, prała i gotowała. Mąż zawsze miał świeże śniadanie, obiad i kolację. Szybko przyzwyczaił się do takiej opieki, więc wkrótce nie był w stanie nawet samodzielnie umyć naczyń po sobie.

Gdy dzieci podrosły i poszły do przedszkola, Anna wróciła do pracy. Kobieta pracowała jako nauczycielka w klasach początkowych. Naturalnie, czasu i sił na obowiązki domowe miała mniej.

Pewnego wieczoru przy stole córka poprosiła mamę o przyniesienie jej szklanki wody. Tymczasem Jan chciał herbaty. Gdy Anna wracała z filiżanką w ręku, przypadkowo upuściła ją na podłogę. Kawałki szkła rozsypały się po podłodze. Córka zaczęła płakać, bo to była jej ulubiona filiżanka.

– Nie płacz, córeczko, – próbował pocieszyć tata. – Czy nie wiesz, że nasza mama ma dwie lewe ręce? Nic porządnego nie potrafi zrobić, – zaśmiał się Jan.

Jednak w tym momencie Annie nie było do śmiechu. Słowa męża ją zraniły, więc postanowiła go nauczyć lekcji.

Następnego dnia podczas obiadu na stole było tylko trzy talerze z zupą. Kobieta usiadła do jedzenia i zawołała dzieci. Jan zdziwiony spojrzał na nią i zapytał, o co chodzi.

– Zupa się skończyła, – odparła żona. – Od teraz będziesz sam siebie obsługiwał. Mam nadzieję, że przynajmniej twoje ręce są na właściwym miejscu.

– Myślisz, że sobie nie poradzę? – z wyzwaniem zapytał Jan. – Nie jestem gorszy od ciebie, – oświadczył mąż.

Teraz jego dieta składała się z kupnych pierogów, kanapek i jajecznicy.

Teściowa, dowiedziawszy się o diecie swojego syna, zaczęła robić wyrzuty synowej:

– Jak mogłaś na to pozwolić? Czy dobra żona głodziłaby swojego męża?

– W takim razie gotujcie mu sami, jeśli to pytanie was tak niepokoi. A ja uważam, że powinnam była nauczyć Jana samodzielności już wiele lat temu.

Teściowa stanęła w obronie zięcia:

– Co, chcesz rozwodu? – pytała matka. – Bądź bardziej ustępliwa, – radziła.

– Jest mi to obojętne, – odpowiadała Anna. – Jeśli Janowi coś nie pasuje, niech szuka innej.

W rzeczywistości żona po prostu chciała usłyszeć od swojego męża przeprosiny, ale on tak i nie zrozumiał, czym ją zranił. Anna była gotowa wybaczyć, gdyby jej pracę zauważano i doceniano.

A co wy sądzicie, czy warto się obrażać i czekać, aż ktoś sam domyśli się, co jest powodem? Jak dać mężowi do zrozumienia, że oczekujesz od niego przeprosin? I w ogóle, jakie obowiązki powinna spełniać żona, aby nie stać się służącą?