Dlaczego, jeśli jestem samotna, koniecznie potrzebuję mężczyzny? Dlaczego mnie albo wprowadzają w znajomość, albo dobijają się w kochanka?
Zaprosiła mnie do siebie do domu koleżanka z pracy. To się zdarza bardzo rzadko. Kiedy masz 38 lat i nie jesteś zamężna, dziewczyny widzą w tobie tylko rywalkę i nie chcą specjalnie pokazywać koleżanki mężczyznom.
Oczywiście podejrzewałam, że tam będzie samotny mężczyzna, a moi przyjaciele są swatami, ale szłam tam nie dla poznania kogoś. Po prostu chciałam towarzystwa.
I oto jesteśmy przy stole. Gospodyni domu proponuje spróbować jej kulinarne dzieła.
Oczywiście, jako ostatni przyszedł on.
Koleżanka – Marta: Poznaj Jana.
Jan: Bardzo mi miło!
Ja: Nawzajem!
Jan był wyraźnie zakłopotany. Jego policzki płonęły na puszystej twarzy. Pulchny, z niedoprasowaną koszulą i nadmiarem perfum, był dość uroczy, ale wszystko wskazywało na kawalerskie życie. Prawdopodobnie nie nosi garniturów często.
Kiedy usiadł, pytania zaczęły spadać na niego. Przyjaciele wyraźnie starali się go ratować i dać mu możliwość zaprezentowania się w lepszym świetle. Mąż koleżanki wszelkimi sposobami starał się wskazać, jaki jest wspaniały chłopak.
Potem wszystko skupiło się na mnie. Wolałam, niechcący, porozmawiać trochę.
W naszej grupie była jeszcze jedna zaproszona para. Oboje byli ubrani w drogie stroje, ale brak dbałości o siebie był widoczny u kobiety. Chwaliła się drogimi zakupami i kosmetologami. Zachowywała się zarozumiale. Towarzyszył jej nie mniej zarozumiały mężczyzna.
On swoim całym wyglądem pokazywał swoją przewagę nad innymi mężczyznami. Żarty z sarkazmem i przechwałki. W przeciwieństwie do swojej żony wyglądał bardzo dobrze i był pewny siebie.
Na pewno uprawiał sport – doskonała postura i brak piwnego brzucha. Garnitur dla niego był codziennością. Zadbana fryzura. Był nieodparty i wiedział o tym.
Pięknie komplementował wszystkie obecne kobiety i był uprzejmy.
Czas mijał bardzo szybko i zaczęliśmy już zbierać tort. Goście pomogli posprzątać brudne naczynia ze stołu, żeby przygotować talerze na deser.
W pewnym momencie zostaliśmy sami z zarozumiałym mężczyzną. I jakby przypadkowo powiedział, że nie zawstydź się, jeśli będziesz potrzebować pomocy, dzwoń. Bez męża kobieta może mieć trudności. I podał wizytówkę.
Oczywiście… Sami wiecie. Doskonale rozumiałam, do czego zmierzają te wizytówki. Odwróciłam się, powiedziałam, że radzę sobie sama ze wszystkim i pospiesznie poszłam do innego pokoju, do reszty.
W tym momencie spotkała swojego męża. Jego spojrzenie nie obiecywało nic dobrego, wydaje się, że nie zdążył schować wizytówki i ona zrozumiała, co się stało.
Przy stole była teraz ponura i milcząca. Po trochu spróbowaniu tortu szybko zaczęli się zbierać.
Wygląda na to, że już wypełniłam status porywacza cudzych mężczyzn.
Po pół godziny też zaczęłam się zbierać do domu, a co myślicie, oczywiście niezgrabny mężczyzna od razu zaproponował, że mnie odprowadzi. Ten zwrot pewnie był zapamiętany wcześniej.
Zgadzałam się. Ale na ulicy powiedziałam mu, że nie szukam związku, a to nasi swaci. Z litości na pewno nie chciałam się z nim spotykać.
I oto, wchodząc do domu, słyszę dzwoniący telefon komórkowy.
- Jesteś w domu? W jakiś sposób przypuszczałem, że będziesz sama. Jan na pewno nie jest w twoim guście. Będziesz miała czas się spotkać?
Ręka mi drżała. Odrzuciłam. No jak oni mogą?! Z telefonu usłyszałam głos męża koleżanki.
