Dlaczego trzeba dbać o żonę? Powód jest bardzo ważny, a wielu zdaje sobie z tego sprawę zbyt późno

U przyjaciela żona trafiła do szpitala. Wydawało się, że to zdrowa kobieta, tylko nerwowa i drażliwa – on tym bardzo się oburzał, przecież co jej jeszcze trzeba? W domu są pieniądze, sama nie pracuje, zajmuje się dziećmi, i to jeszcze z nianią… A ona nagle wzięła i trafiła do szpitala.

Zadali całą masę diagnoz, poważne problemy z kręgosłupem, nerki ledwo pracują, i na dodatek – problemy z nerwami (okazuje się, że nerwy to także istotna sprawa).

I tak ten mężczyzna został sam z nianią i dziećmi. Dzieci – chłopcy, mały i półtora roczny, drugi trzy i pół roczny. Dla niezorientowanych – to nie są dzieci, to dwie złote krople, zawsze bardzo słodkie dla obcych.

Tak naprawdę okazało się, że nie są takie słodkie.

Krzyczą, awanturują się, burzą mieszkanie i, co dziwne – musiał przyznać, że niania nie daje sobie rady z dwójką, więc od tygodnia musi brać urlop na własny koszt.

Niania przychodzi, pracuje od dziesiątej rano do czwartej po południu. Więc ojciec je i śpi tylko wtedy, kiedy ich królewskie wysokości, dziedziczni książęta, na to pozwalają.

Tak, marzy o chwili, gdy żona wyjdzie ze szpitala. Doskonale rozumie przy tym, że nie będzie mógł zwalić na nią wszystkich obowiązków rodzicielskich, choć przyznaje – bardzo by chciał. Dużo bardziej czuł się zrelaksowany, gdy po pracy spotykały go dzieci, syte, czyste, zadowolone z życia, z którymi można się tylko pobawić – i to wszystko.

A teraz okazało się, że dzieci nie są już takie czyste i syte, i gdy krzyczą – nie można już żonie powiedzieć “zrób coś tam!”.

Myślę, że każdy mężczyzna, wcześniej czy później, robił takie odkrycia. No, jeśli nie każdy, to większość, która nie brała udziału w wychowywaniu dzieci od narodzin. Znam tych, którzy wstają w nocy na każdy jęk dziecka – są tacy mężczyźni, i jest ich dużo. I znam tych, którzy po prostu odwracali się na drugi bok.

Więc oto dziś, bardziej prawdopodobnie, o drugiej kategorii. Ponieważ, jak się okazuje, teraz siedzi z dziećmi właśnie taki (a babcie są daleko, babcie nie spieszą się na pomoc). On sam w sobie nie jest zły. Po prostu tak go wychowała jego własna matka: to nie jest męska sprawa, siedzenie z dziećmi. Dlaczego – kto wie.

Oto co go boli…

Ale to nie o to chodzi.

Z tej sytuacji miał śmieszny i całkiem logiczny wniosek (tylko nie w porę). Trzeba było więcej pomagać żonie – może wtedy nie skręciłaby sobie kręgosłupa, i nie doprowadziłaby się do zapalenia nerek.

Teraz rozmyśla, że źle wychowała dzieci, i milczy, gdy mu mówią – mógłby pomagać w wychowaniu. A więc jeden krzyczy, drugi – krzyczy, zawsze walczą (dziecięce zazdrości przeszkadzają, i młodsze, i starsze), nie chcą się bawić razem, za zabawki toczą wojnę, jednemu trzeba w jedno miejsce, drugiemu – w inne, i obaj są pewni – dorośli muszą zaspokoić ich właśnie żądania i kaprysy.

Pamiętam, doktor Spock miał wspaniałe zdanie – rodzice też są ludźmi. Myślę, że wszyscy powinni o tym pamiętać – i ojcowie, i matki, niektórzy z nich – nie rzucając się na ambrazurę rodzicielstwa, lizania dzieci od najmłodszych lat i wychowując rozkapryszone egoistki, na szkodę własnego zdrowia, a niektórzy – nie unikając rodzicielskich codzienności, choć nie zawsze są wygodne i często – nudne monotonią.

Więc bierzcie opiekę nad żonami. W przeciwnym razie się złamią. A komu to bardziej szkodzi?