Dlaczego za dobro czasem płaci się dwa, a nawet trzy razy?

Masz ochotę komuś coś podarować? Pomóc? Zrobić dobry uczynek? Świetnie. Ale… czasem za dobro trzeba zapłacić z własnej kieszeni — i to nie raz. Niektórzy przez całe życie płacą za dobre intencje. Nie za to, co dostali, tylko za to, co sami dali — z serca, z dobrych chęci.

Na początku — serdeczne „dziękuję”, uściski, wzruszenie. A potem… kłopot.


📦 Pewna historia z Poznania. Prawdziwa i bardzo pouczająca.

Pan Marek, sympatyczny sąsiad z osiedla w Poznaniu, robił generalny remont. Zamówił nową szafę wnękową, a starą — wciąż w świetnym stanie — postanowił podarować panu Zbigniewowi, dozorcy ich bloku. Dorzucił też rower — nie nowy, ale sprawny.

Miły gest, prawda?

Pan Zbigniew się ucieszył, podziękował serdecznie… i wystawił oba przedmioty na sprzedaż w internecie. Za sporą kwotę. Miał do tego pełne prawo — dostał je w prezencie. Ale… zostawił wszystko na klatce schodowej, bo nie miał gdzie tego trzymać.

Szafa — rozkręcona, ale duża. Rower — tarasował przejście.
Sąsiedzi zaczęli się skarżyć. Drzwi szafy prawie spadły na panią Helenę z drugiego piętra. Zrobiło się nieprzyjemnie.

Pan Marek zapytał delikatnie, kiedy pan Zbigniew zabierze swoje rzeczy.
Usłyszał:
👉 „Nie zamierzam obniżać ceny. Poczekam na odpowiedniego kupca, nawet jeśli zajmie to miesiąc. To moje, prawda?”

I miał rację.
Ale sąsiedzi musieli się męczyć.

W końcu pan Marek, który chciał tylko dobrze, kupił od pana Zbigniewa szafę i rower z powrotem. Zapłacił też za transport, żeby w końcu zniknęły z klatki.


📍 Morał?

Dobroć jest cenna — ale warto pomagać z głową.
Bo czasem za dobre intencje płacisz czasem, pieniędzmi i spokojem.

Zamiast zostawiać coś „na później”, od razu oddaj to tam, gdzie będzie naprawdę potrzebne. Unikniesz nieporozumień.

Bo jak pokazuje ta historia — nawet dobro może mieć swoją cenę. I nie zawsze płacą ją ci, którzy powinni.