Jak to – masz pieniądze po prostu w szufladzie, a twoja córka jest bez mieszkania? – karci mnie Anna, moja córka. – To nie są pieniądze, które leżą sobie bez celu w szufladzie, to moje oszczędności na przyszłość. Nie młodnieję, rozumiem, że do Włoch już więcej nie pojadę, a zostać z niczym też nie mogę – tłumaczę córce. Ale dla niej to żaden argument. Potrzebuje mieszkania i nie rozumie, dlaczego ja, jej matka, nie chcę jej pomóc, skoro mam taką możliwość

Dwa lata temu wróciłam z Włoch. Pracowałam tam wiele lat – ciężko, byłam zmęczona, tęskniłam za domem, ale za to zarobiłam na spokojną starość.

Nie jestem osobą, która lubi się żalić, ani nie przywykłam prosić kogokolwiek o pomoc. Dlatego przez wszystkie te lata oszczędzałam, odkładałam każdą dodatkową złotówkę, aby na starość żyć tak, jak chcę. Żeby nie liczyć każdego grosza, nie być zależną od niskiej emerytury, nie prosić nikogo o nic.

Mam teraz 65 lat i choć na oficjalną pracę już nikt mnie nie przyjmie, nie siedzę bezczynnie. Pobyt we Włoszech nauczył mnie nie bać się pracy, więc biorę dorywcze zlecenia, które mogę wykonać. Jestem finansowo niezależna i to dla mnie najważniejsze.

Przez lata pracy udało mi się odłożyć całkiem sporą sumę – wystarczyłoby na własne mieszkanie i jeszcze na remont zostałoby trochę.

Ale niedawno przyszła do mnie córka Anna z trudną rozmową.

Anna wyszła za mąż 15 lat temu. Urodziła dwie córeczki – starsza ma teraz 14 lat, młodsza 12. Mieszkają w dwupokojowym mieszkaniu, które kiedyś jej oddałam. To było mieszkanie mojej mamy, ale gdy córka wyszła za mąż, bez wahania jej je przekazałam – niech mają, niech wychowują dzieci.

Ale teraz im za ciasno i Anna chce większego mieszkania. Tylko że nie mają na to pieniędzy.

Wiedziała, że mam oszczędności, więc wprost powiedziała, że chce, żebym jej pomogła. Ale odmówiłam, bo te pieniądze zarobiłam dla siebie.

I córka bardzo się obraziła. Jest przekonana, że to mój obowiązek – jej pomóc.

Kto im przeszkadzał wyjechać na zarobek?

Dobrze wiem, jak żyją starsze osoby we Włoszech. Jeżdżą na wczasy, dobrze się odżywiają, dbają o siebie. Pracowali całe życie, a teraz cieszą się zasłużoną emeryturą.

Ja też tak chcę. Harowałam latami, opiekowałam się cudzymi dziećmi, sprzątałam cudze domy – wszystko po to, by mieć finansową swobodę.

I co, teraz mam po prostu oddać moje pieniądze?

Nie mam nic przeciwko Annie, kocham moje wnuczki, ale one mają rodziców. I to rodzice powinni dbać o to, by miały wszystko.

Nie raz mówiłam zięciowi, że dobrze byłoby znaleźć dodatkową pracę, może nawet wyjechać na zarobek. Ale on za każdym razem wzruszał ramionami:

– Mam stabilną pracę, nie chcę nigdzie wyjeżdżać.

No dobrze, nie chcesz – nie jedź. Ale dlaczego teraz moje pieniądze nie dają wam spokoju?

Wychowałam córkę sama, bez męża. Nawet mieszkanie jej zapewniłam – co jeszcze ode mnie chcecie?

Przez 15 lat można było znaleźć sposób na lepszy zarobek, szukać możliwości, odkładać choć trochę. Ale oni żyli tak, jak im było wygodnie. A teraz przychodzą do mnie z pretensjami.

Szczerze mówiąc, nawet się zdenerwowałam. Nie mam obowiązku nikogo utrzymywać.

– Anna – powiedziałam do córki – jeśli chcecie nowe mieszkanie, pomyślcie, skąd wziąć pieniądze.

– Ale przecież możesz nam pomóc!

– I pomogę, skoro tak bardzo tego potrzebujecie. Ale tylko jako pożyczkę. I to na procent.

Była oszołomiona.

– Mamo, ty tak na serio?!

– Absolutnie. To moje pieniądze. Ciężko na nie zapracowałam. Jeśli ich potrzebujecie – pożyczę, ale musicie je oddać.

Anna się oburzyła. Powiedziała, że nie myślę o rodzinie, że mogłabym zrobić dla nich wyjątek.

Ale dlaczego?

Czy kiedyś myśleli o mnie, gdy pracowałam bez przerwy, gdy nocami nie mogłam spać ze zmęczenia, gdy oszczędzałam na wszystkim, byle tylko odłożyć choć trochę?

Nie zamierzam wydawać moich ostatnich oszczędności. Chcę żyć dla siebie.

Córka się obraziła, zięć tylko wzruszył ramionami. Wnuczki mnie kochają, ale pewnie też tego nie rozumieją.

To wszystko jest dla mnie bardzo przykre. Zrobiłam dla nich więcej, niż musiałam. A teraz wreszcie chcę żyć dla siebie.

Jeśli potrzebują pomocy – niech biorą kredyt albo szukają innych możliwości. Ja muszę myśleć o swojej przyszłości.

A jakie jest wasze zdanie – jestem złą matką, czy postępuję słusznie?