Jan wrócił do wioski po 30 latach, kiedy ja miałam już męża i troje dzieci. Postanowiłam mu nie mówić, że Agnieszka jest jego córką, chociaż pytał o to. Bo co by to teraz zmieniło? Dla córki ojcem zawsze był mój mąż. A Jan sam kiedyś wybrał sobie taki los

Jan Nowak jechał przez rodzinne strony, w których nie był od trzydziestu lat. Kiedyś wyjechał stąd jako młody, ambitny specjalista, spragniony kariery i sukcesu. Teraz wracał jako dyrektor dużej firmy budowlanej, która miała postawić zakład w jego rodzinnej okolicy.

– A przecież moja pierwsza miłość została tutaj – zamyślił się Jan, zwracając się do swojego zastępcy, pana Piotra. – Ania nie chciała się rozstawać. Obiecałem, że przyjadę po nią za rok, kiedy już się ustawię.

– I co? – spytał Piotr. – Nie udało się?

– Nie udało – westchnął Jan. – Stolica mnie wciągnęła, trzy lata nie miałem głowy do miłości, tylko kariera. O Ani zapomniałem, ale po piętnastu latach coraz częściej o niej myślałem. A ostatnio… nie mogę przestać. Pamiętam jej twarz jak na zdjęciu.

Kiedy następnego dnia zasłabł po długiej podróży, trafił do szpitala wojewódzkiego. Tam zajęła się nim młoda lekarka.

– Aniu… – wyszeptał Jan, patrząc na nią w osłupieniu.

– Proszę się nie denerwować, nazywam się Agnieszka Kowalska – odpowiedziała spokojnie.

Jan był w szoku – ta młoda kobieta wyglądała jak odbicie Ani sprzed lat. W końcu Agnieszka powiedziała:
– Ania Kowalska to moja mama. Wszyscy mówią, że jesteśmy bardzo podobne.

Jan odetchnął, ale serce mocniej zabiło. Dowiedział się, że Ania wciąż mieszka w swojej wsi, jest pielęgniarką, ma troje dzieci i wnuki.

Następnego dnia pojechał do rodzinnej miejscowości. Spotkał Anię w przychodni. Rozmawiali długo. Jan nie miał odwagi zapytać, dlaczego nie poczekała na niego, dlaczego wyszła za innego.

W końcu jednak odważył się:
– Aniu, widziałem Agnieszkę… Jesteście tak podobne. Powiedz mi, czy ona jest moją córką?

– Nie, Janie – odpowiedziała spokojnie Ania. – Nie napisałeś, nie zadzwoniłeś. Bałam się, że tęsknota mnie zniszczy, więc wyszłam za mąż. W małżeństwie urodziła się Agnieszka.

Kiedy Jan odjechał, do przychodni wbiegła siostra Ani – Helena.
– Powiedziałaś mu prawdę?

– Nie. Powiedziałam, że Agnieszka nie jest jego córką.

– Oszalałaś?! Wiesz, kim on teraz jest? Mógłby wam pomóc, Agnieszce karierę otworzyć!

– A co miałby nam dać, Heleno? Dom mamy, syn pracuje w mieście, córka studiuje. A Agnieszka sama skończyła medycynę z wyróżnieniem i pracuje w szpitalu wojewódzkim. Mamy wszystko, czego nam potrzeba. On nic już nam dać nie może, a spokój rodziny mógłby nam zabrać.

– Ale Agnieszka ma prawo wiedzieć, że ma biologicznego ojca!

– Ona wie – odparła Ania. – I powiedziałam jej, że sama zdecyduje, czy mu o tym powiedzieć. Nie wyznała mu i nie chciała. Bo jej prawdziwym ojcem jest mój mąż. To on ją kochał od chwili narodzin, choć wiedział, że nie jest jego dzieckiem. Dla niego zawsze była własną córką.

I tak zostanie. Jan ma swoje życie, a my swoje. Na zmiany jest już za późno – i nie ma sensu ich szukać.