– Jarosławie, nie rozumiem, twoja mama zamierza żyć za nasze pieniądze? Minął już tydzień od jej przyjazdu, a dotąd nie dała nawet grosza. Rób, co chcesz, ale ja więcej nie będę kupować produktów za swoje pieniądze. – synowa rozmawiała z moim synem głośno, więc wszystko dobrze usłyszałam. Wiktorii nie spodobało się, że przyjechałam i chcę rzekomo żyć na ich koszt. Chociaż w rzeczywistości wcale tak nie było, bo przecież przyjechałam do własnego mieszkania.
– Jarosławie, nie rozumiem, twoja mama zamierza żyć za nasze pieniądze? Przyjechała już tydzień temu i do tej pory nie dała nawet grosza. Rób, co chcesz, ale ja więcej nie będę kupować produktów za swoje pieniądze – synowa rozmawiała z moim synem głośno, więc wszystko dobrze słyszałam. Wiktorii nie spodobało się to, że przyjechałam i chcę żyć na ich koszt. Chociaż w rzeczywistości wcale tak nie było, bo przyjechałam do własnego mieszkania.
– Wiktorio, poczekaj, niech mama odpocznie, rozejrzy się, a potem pomówimy o pieniądzach – uspokajał żonę syn.
– Mówiłeś, że jak ona przyjedzie, to kupi nam samochód – synowa bez skrupułów dzieliła się swoimi planami, które chciała zrealizować za moje pieniądze.
Nie zdziwiło mnie to specjalnie, od początku nie przypadła mi do gustu. Mówi to, co myśli, nie zastanawiając się nad konsekwencjami.
Kiedy mój syn po raz pierwszy przyprowadził ją na poznanie, oznajmiła mi, że nie będzie mnie nazywać mamą, bo ma tylko jedną matkę. Skinęłam głową i nic nie powiedziałam, bo nie prosiłam jej o to, a ona uznała, że trzeba z góry postawić sprawę jasno.
Synowa również w rozmowach z moim synem jest bezpośrednia w sposób, który trudno znieść. Ma taki charakter, że ciężko z nią wytrzymać.
Po ślubie zamieszkali ze mną, a mnie zaczęło się prawdziwe piekło. Wiktoria przejęła stery we wszystkim, a jeśli coś było nie po jej myśli, urządzała awantury.
Pewnego razu nie posmakowała jej ugotowana przeze mnie zupa i wprowadziła zasadę, że każdy będzie jadł osobno. Nie wolno mi było korzystać z ich produktów, a w kuchni stanęły dwie lodówki.
Nie wytrzymałam, rozpłakałam się i wyszłam na zewnątrz, usiadłam na ławce przed blokiem. Widzę, podjeżdża niewielki bus, a z niego wychodzi moja sąsiadka Marta. Okazało się, że przyjechała na urlop.
Marta pracowała za granicą, w Wielkiej Brytanii. Wieczorem poszłam do niej na kawę, a ona mówi:
– Po co tu siedzisz i przeszkadzasz dzieciom? Zostaw im mieszkanie, a sama jedź ze mną do Wielkiej Brytanii. W kilka lat zarobisz na własne lokum.
Miałam prawie miesiąc na zastanowienie, dopóki Marta była w kraju, i w końcu zdecydowałam się pojechać.
Jakże mój syn z synową się ucieszyli, gdy usłyszeli, że wyjeżdżam na zarobek! Zostawali teraz sami, jako gospodarze w mieszkaniu, czego właśnie pragnęła synowa.
A ja w ciągu czterech lat rzeczywiście zarobiłam na mieszkanie. Wróciłam do domu i od razu kupiłam dwupokojowe w nowym budownictwie.
Więc kiedy syn w końcu zdecydował się porozmawiać o pieniądzach, już ich nie miałam.
– Mamo, upatrzyliśmy z Wiktorią samochód. Potrzeba 40 tysięcy. Masz przecież, przez pięć lat sporo zarobiłaś – mówi syn.
– Nie mam już pieniędzy, synu. Kupiłam mieszkanie – mówię spokojnie.
Syn zamyślił się na chwilę, a potem nawet się ucieszył:
– Mieszkanie? To jeszcze lepsze niż samochód. Dziękuję, mamo.
Ale musiałam go jeszcze raz rozczarować:
– Mieszkanie kupiłam dla siebie – mówię.
Przez dwa dni syn się do mnie nie odzywał, a potem znów podszedł z tym samym tematem:
– No dobrze, skoro kupiłaś mieszkanie sobie, to przepisz to stare na mnie – zaproponował.
Nie zgodziłam się. Powiedziałam, że mogą mieszkać, ile chcą, robić remonty, jakie chcą, ale mieszkanie na razie pozostanie na mnie. Jesteś moim jedynym synem, a ja na tamten świat nic ze sobą nie zabiorę – prędzej czy później obydwa mieszkania będą twoje, ale na razie zostaje, jak jest.
Teraz jestem najgorszą mamą na świecie, skąpą, która żałuje synowi mieszkania. Synowa ze mną nie rozmawia, a syn ma nadzieję, że zmienię zdanie.
A ja uważam, że tak będzie słusznie. A wy jak myślicie – postępuję jak skąpiec czy jak osoba rozsądna?
