Jeśli mąż myśli, że “wszystko jest dobrze”, to dlaczego żona się z nim rozwodzi?
Albina cicho otworzyła drzwi kluczem, starając się nie obudzić nikogo. W sobotę o 7 rano jej bliscy zapewne jeszcze spali. Ona sama też chciała spać, nocny lot okazał się pełen przygód – najpierw silna turbulencja, a potem małe dzieci, które postanowiły, że dorośli nie muszą spać i urządziły koncert nieustających krzyków na cały samolot. Delegacja była już sama w sobie trudna, a kończąca ją bezsenna noc w powietrzu odebrała naszej bohaterce ostatnie siły.
Kobieta pomyślała, że teraz pójdzie do kuchni, wypije filiżankę ciepłego kakao z kanapkami i po cichu przeniknie do sypialni, żeby się wyspać. Ale wszystko poszło nie tak, jak planowała. Wchodząc do kuchni, usiadła na stołku i rozglądała się zdezorientowana. Wszystkie wolne powierzchnie zajmowała brudna zastawa: kubki, talerze i widelce piętrzyły się w zlewie, rozprzestrzeniając się nierówną warstwą po stołach i krzesłach. Na kuchence stały puste brudne garnki, na mikrofalówce dumnie siedziała góra nieumytych patelni, a na podłodze leżały torby z pobliskiego sklepu i plastikowe opakowania po różnych gotowych daniach.
Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziała we własnym mieszkaniu. Wiedziała, że jej mąż Kostek nie jest zbyt dobry w prowadzeniu domu, ale żeby aż tak? Oto i on sam. Pojawił się w drzwiach i pyta: “Mamo, co będziemy jeść? Już mam dość tej dziwnej sklepowej jedzenia”.
Cicho wzdychając, Albina otworzyła lodówkę. Była pusta, z wyjątkiem samotnej parówki w plastikowym opakowaniu i kilku jabłek leżących w sekcji na owoce.
– Kostek, gdzie są zakupy?
– Skończyły się wszystkie.
– A czemu nie kupiłeś nowych? Wiedziałeś, że przyjadę wcześnie rano. I co to za bałagan wokół?
– No właśnie, dopiero przyjechałaś, a już zaczynasz. Nie zawracaj mi głowy, lepiej coś ugotuj. Jestem głodny.
– Ale… Ale ja jestem zmęczona. Nocny lot. Dzieci krzyczały. Nie spałam.
– Jakie dzieci? Szybko coś ugotuj, a ja ci pokażę mój nowy projekt.
– Znowu projekt! Kiedy to się skończy?
– Właśnie przez to, że we mnie nie wierzysz, nie mogę się wybić w biznesie! Nie inspirujesz mnie!
– Ja pracuję. Utrzymuję nas wszystkich. Nie mam sił na inspirowanie.
– Czy ty mnie chlebem wypominasz? Przecież cię utrzymywałem, jak byłaś na macierzyńskim.
– Ale byłam na macierzyńskim tylko rok. I te grosze, które wtedy przynosiłeś z dorywczych prac, nie robiły różnicy. Pamiętasz, ile wtedy brałam pieniędzy od rodziców, żebyśmy nie zginęli z głodu?
– Jesteś materialistką. Tylko pieniądze cię interesują. Chcesz więcej pieniędzy ode mnie. Przestanę pracować.
– Przecież i tak nie pracujesz. Twoje wyimaginowane projekty i rozważania o biznesie nie przynoszą pieniędzy.
Kłótnia nabierała tempa, gdy do kuchni wbiegła mała córeczka. Też poprosiła o jedzenie, mówiąc, że tata nie nakarmił jej wczoraj wieczorem. Kazał jej czekać, aż mama wróci z delegacji i ugotuje jedzenie.
A mama poszła do pokoju, który również był w nieładzie, wyciągnęła największą walizkę i zaczęła pakować swoje i córki rzeczy. Miesiąc później złożyła pozew o rozwód. Kostek nigdy nie zrozumiał dlaczego, przecież według niego wszystko było dobrze…
