Kiedy mąż opuszczał mnie i dzieci, krzyknęłam za nim: „Przyjedź do nas za 5 lat, będziemy mieć wszystko!”. Wtedy jeszcze nie rozumiałam wielkiego znaczenia tych słów
Ta historia miała miejsce w latach 90., kiedy mężczyzna znalazł młodą kochankę i postanowił odejść od swojej żony i trojga dzieci, z czego najmłodsze było jeszcze niemowlęciem.
Warto dodać, że opuścił swoją rodzinę z niczym, po prostu zabrał ze sobą sprzęt i meble. Chciał zabrać także mieszkanie, ale mu się to nie udało. Najstarsze dziecko jeździło po mieszkaniu na rowerze, na szczęście nie zrozumiało w pełni, co się dzieje.
Żona była silna, nie płakała, nie błagała, nie prosiła. Powiedziała tylko jedno:
– Przyjedź za pięć lat, będziemy mieli wszystko, możesz być spokojny.
Mężczyzna tylko się uśmiechnął i wynosił dalej rzeczy ze swojego dotychczasowego rodzinnego gniazdka.
I rzeczywiście, mężczyzna wrócił, zapukał do drzwi, jego była żona go wpuściła, poczęstowała herbatą. Nie odmówił, tylko ręce mu się zdradziecko trzęsły, bo choroba go zżerała, a nie było o czym rozmawiać – pieniędzy w ogóle nie miał.
Dzieci zajrzały do kuchni i nie zrozumiały, kto to był. Nawet najstarszy nie rozpoznał od razu swojego biologicznego ojca – myślał, że przyszedł jakiś znajomy jego matki.
A w domu wszystko już było: dobre meble, sprzęty i cudowna przytulność. W końcu żona miała czas na wszystko: zarówno pracę, jak i naukę. Teraz ma już prestiżową pozycję. Dobrze, że mama mieszka niedaleko i opiekuje się dziećmi, a młodsza siostra też ćwiczyła, ale teraz ma już dwójkę swoich.
Traktowała swojego gościa wszystkim, co miała. W ten sposób jego żona rozkwitła, a dzieci wyrosły grzeczne i inteligentne. Ale nadszedł czas pożegnania, żona nie słuchała przeprosin i pięknych słów i po prostu zamknęła drzwi przed byłym mężem.
Został więc głupcem z niczym. I jak często zdarzają się takie sytuacje: chciwi i bezczelni zostają z niczym. A ten, któremu wszystko zabrano, znajduje zachętę (w tej sytuacji była to trójka małych dzieci) i po prostu wypełza ze skóry, ale wszystko osiąga.
