Kiedy teściowa prasuje twoje majtki, czyli kluczowy problem z prywatnością
Gdy szefowa pozwoliła mi wcześniej wyjść z biura, nawet przez myśl mi nie przeszło, że ten dzień całkowicie zmieni moje życie prywatne. Wracałam szybko do naszego mieszkania na warszawskim Mokotowie, bo samochód przejeżdżający ulicą Puławską ochlapał mnie brudną wodą. Chciałam jedynie się przebrać i trochę odpocząć. Kiedy jednak weszłam do środka, usłyszałam dobiegającą z kuchni rozmowę. „O, świetnie!” – pomyślałam. „Widocznie Piotr też skończył dziś wcześniej”.
Ale zamiast męża zastałam… moją teściową, panią Halinę. W dodatku była tam też jej najlepsza przyjaciółka, pani Jadzia, która beztrosko popijała herbatkę przy moim stole.
Pani Halina natomiast stała przy mojej własnej desce do prasowania, trzymając w dłoni moje jedwabne majtki. Tego, jak bardzo było mi niezręcznie i nieprzyjemnie, nie potrafię nawet dobrze opisać. Jak się okazało, teściowa zdążyła już opróżnić mój kosz z brudnym praniem, posegregować bieliznę, uprać ją, wysuszyć na kaloryferze, a teraz, w obecności swojej znajomej, skrupulatnie prasowała każdą sztukę.
Kiedy zapytałam ją, jakim cudem weszła do naszego mieszkania, teściowa spojrzała na mnie zaskoczona, jakby pytanie było kompletnie absurdalne:
– Jak to jak? Przecież Piotruś dał mi klucze na wszelki wypadek!
Najwyraźniej „wypadek” ten obejmował także nagłą potrzebę wyprania mojej osobistej garderoby.
Z panią Haliną mam generalnie bardzo dobre relacje. To serdeczna kobieta, ciepła i życzliwa. Naprawdę ją lubię i szanuję, jednak zawsze miała pewną irytującą cechę – kompletny brak wyczucia, jeśli chodzi o granice prywatności. Często odwiedzała nas bez uprzedzenia, ale zawsze ktoś był w domu, więc nie było to problemem nie do zniesienia. Zaraz po wejściu zabierała się do porządków – raz przemalowywała lodówkę, innym razem przecierała okna, bo zauważyła odcisk palca. Z początku mnie to denerwowało, ale z czasem zaczęłam traktować to z humorem – skoro ma ochotę, niech sprząta. Mniej pracy dla mnie.
Nigdy jednak nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłaby przychodzić, gdy jesteśmy poza domem. Teraz uświadomiłam sobie, że niektóre drobne rzeczy, które przypisywałam mojemu Piotrkowi – np. uruchomienie pralki, gdy ja o niej zapomniałam – mogły być efektem wcześniejszych wizyt jego mamy. Takie odkrycie to już przesada.
Kiedyś odmówiłam przeprowadzki do mieszkania teściowej na Bielanach, choć Piotr bardzo nalegał. Intuicyjnie czułam, że brak granic w relacjach z matką szybko doprowadziłby nas do konfliktów. Teraz, gdy zobaczyłam ją we własnym mieszkaniu, w dodatku w towarzystwie obcej dla mnie osoby, poczułam, że moja decyzja była w pełni uzasadniona.
Pani Halina szybko zorientowała się, że nie jestem zachwycona sytuacją, więc obie z panią Jadzią zebrały się do wyjścia, niezręcznie przepraszając. Jednak dla mnie przeprosiny to było za mało. Następnego dnia zamówiłam wymianę wszystkich zamków, a teraz rozważam również montaż kamery z czujnikiem ruchu. Nie chodzi o brak zaufania, lecz o komfort psychiczny – każdy ma prawo czuć się swobodnie w swoim własnym domu.
Piotr początkowo był trochę urażony moją reakcją, ale szybko zdał sobie sprawę, jak ważne jest zachowanie prywatności. Nawet najlepsze intencje mogą naruszyć cudze granice, a dom powinien być miejscem, w którym możemy poczuć się w pełni bezpiecznie i spokojnie. Teraz przynajmniej wiem, że stawianie jasnych granic wyszło nam wszystkim na dobre.
