— Kiełbasę jakbyś rąbała siekierą. W sałatce brakuje soli! — Dla ciotki mojego męża drzwi naszego mieszkania są już zamknięte

Dwa lata temu zorganizowaliśmy uroczystość z okazji jubileuszu mojego męża. Zaprosiliśmy całą rodzinę do naszego mieszkania. Choć jest ono niewielkie, jakoś udało nam się wszystkich pomieścić. Od tamtej pory nie urządzamy już takich dużych przyjęć, bo wyciągnęłam z tego pewne wnioski.

Ciotka mojego męża to zamożna i wymagająca kobieta. Regularnie wyjeżdża na zagraniczne wakacje, jada w najlepszych restauracjach i mieszka w dużym domu. Jest typową „kobietą sukcesu”. Już wcześniej przypuszczałam, że wizyta w skromnym mieszkaniu nie przypadnie jej do gustu.

Przygotowałam jednak przyjęcie, starając się jak najlepiej. Na stole znalazły się kanapki, przekąski warzywne i mięsne oraz trzy sałatki: tradycyjna jarzynowa, „Cezar” i z bakłażanem. Na danie główne podałam pieczone ziemniaki z mięsem. Na deser przygotowałam dwa torty: jeden własnoręcznie upiekłam, drugi kupiłam w cukierni. To było moje pierwsze przyjęcie jako żony, więc bardzo się starałam i jednocześnie denerwowałam.

Niestety, nie udało mi się uniknąć krytyki ze strony ciotki mojego męża:

„Widać, że nie masz wprawy w kuchni. Kiełbasę kroiłaś jak toporem.”

„Danie główne jest mdłe, powinnaś zadbać o lepsze przyprawy.”

„W tej sałatce brakuje soli.”

„Ten tort od razu widać, że robiłaś sama. Dekoracja jest fatalna.”

Zachowałam spokój i nie wdawałam się w dyskusję. Reszta gości była zadowolona, chwalili moje potrawy i prosili o dokładki. Kiedy wszyscy się rozeszli, zdecydowaliśmy z mężem, że to było nasze pierwsze i ostatnie przyjęcie w takim gronie.

Od tamtego czasu widuję ciotkę męża bardzo rzadko, ale przy każdej okazji muszę wysłuchiwać jej krytycznych uwag.