— Kto pozwolił ci brać mój telefon? — Kasia po raz pierwszy zobaczyła prawdziwe oblicze męża
— Jeszcze raz weźmiesz, to ci połamie palce! Nigdy, słyszysz, nigdy w życiu nie waż się dotykać mojego telefonu! — Władek w gniewie wyrwał telefon z rąk żony.
— Kochany, przepraszam, nie chciałam. Chciałam tylko zobaczyć nasze wczorajsze zdjęcia… — Kasia z przerażeniem odsunęła się na drugi koniec kanapy.
— Poproś, to ci otworzę i pokażę. Ale bez pytania… Nigdy więcej nie dotykaj mojego telefonu! — Władek z gniewem potrząsnął głową i poszedł do kuchni.
— Boże, co on tam ma takiego? — Kasi serce biło jak oszalałe ze strachu. Przez pół roku związku po raz pierwszy zobaczyła męża w takim gniewie.
— Przecież nic złego nie zrobiłam… Chciałam tylko zobaczyć zdjęcia. — Kasia skuliła się w kącie kanapy.
— Zdrada… Nie uwierzę. Dopiero co się pobraliśmy. U nas wszystko jest w porządku. — Kasia pokręciła głową i objęła kolana rękami.
— Pewnie naczytał się jakichś blogów o przestrzeni osobistej. Dlatego pokazał zęby. — Kasia wpatrywała się w ozdobną świecę i szukała rozsądnych wyjaśnień.
— Kochanie, proszę, tu masz czereśnie. Wybrałem największe owoce. — Władek, jak gdyby nigdy nic, przyjaźnie się uśmiechnął i postawił na stole tacę z owocami.
— Jakie plany na jutro? Moi znajomi zaprosili nas do siebie. Zawsze mówisz, że cię z nikim nie zapoznaję… Przyszedł czas. — Władek wziął Kasię za rękę. — Pójdziemy?
— Tak, kochanie, z przyjemnością. — Kasia uśmiechnęła się i postanowiła zapomnieć o nieprzyjemnym incydencie z telefonem.
Do momentu, kiedy Władek obiecał Kasi, że połamie jej palce, jeśli jeszcze raz dotknie jego telefonu, wszystko było jak w bajce. Kasia całym sercem pragnęła, by tak pozostało. Gdyby tylko wiedziała, co ją czeka dalej…
Następnego dnia Władek i Kasia przyjechali w odwiedziny do znajomych.
— Jestem Irek, a to moja żona Daria… — Wejdźcie, kolacja prawie gotowa. Cieszymy się, że was widzimy! — Przyjazna para z radością otworzyła drzwi.
Władek podał butelkę wina i razem z Kasią wszedł do przytulnego salonu.
— Kasia, a czym się zajmujesz? Władek nam prawie nic nie opowiedział… — Niezobowiązująco zapytała Daria.
— Pracuję w branży filmowej. Zajmuję się organizacją planów zdjęciowych. — Kasia upiła łyk wina i nałożyła sobie kawałek sera z pleśnią.
— Film… To takie ciekawe… Nie to, co twoja praca w salonie… — Irek spojrzał przebiegle na kolegę. — Ile samochodów sprzedałeś w tym miesiącu?
— Dwanaście. Idę po solidną premię! — Dumnie odpowiedział Władek i zaproponował toast. — Za piękne panie i moją urocza żonę Katarzynę.
— Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem ją w kawiarni… Była jedyną, która siedziała z książką. Kobieta z książką dziś… To wielka rzadkość. Od razu się w niej zakochałem. — Władek z entuzjazmem opowiadał historię znajomości z Kasią.
— A dlaczego zdecydowaliście się nie organizować wesela? Dlaczego po prostu się zarejestrowaliście? Jak to z imprezą? — Nakładając gościom sałatkę, Daria spojrzała na Władka, a potem przeniosła wzrok na Kasię.
— Moja mama teraz dochodzi do siebie po operacji, później zorganizujemy. Od razu rocznicę. Was zaprosimy jako pierwszych. — Władek wziął Kasię za rękę i uśmiechnął się.
— Jakie miłe masz znajomych. — W samochodzie Kasia spojrzała czule na męża. — Wspaniały wieczór.
— Prawda, ciągle mam wrażenie, że już gdzieś widziałam to mieszkanie… — Zamyślona dodała Kasia, wpatrując się machinalnie w okno.
— Deja vu! — Mnie też czasem to uczucie prześladuje. — Władek się uśmiechnął i poprosił taksówkarza o włączenie muzyki.
Minął miesiąc. Nadszedł świeży i ciepły maj. Relacje Kasi i Władka były w świetnej formie. Po tym ostrym incydencie z telefonem Władek zachowywał się, w oczach Kasi, idealnie. Ich związek kwitł wraz z bzem, wiśniami i różami.
Jednak niespodziewanie Kasia dowiedziała się czegoś, co zmieniło wszystko…
— Katarzyno, znalazłam jeszcze mieszkania do zdjęć. Mam trzy lokalizacje, które pasują. Zatwierdź jeden z obiektów. — Do gabinetu Kasi weszła sympatyczna asystentka Wiktoria.
— Tak, zaraz sprawdzę, wyślij mi na maila. — Nie odrywając się od komputera, odpowiedziała Kasia.
— Już jest na mailu. — Wiktoria wyszła z gabinetu.
— Niemożliwe? — Zawołała Kasia. — To to mieszkanie, w którym byłam z Władkiem, kiedy odwiedzałam jego znajomych Irka i Darię.
— Dokładnie pamiętałam, że je gdzieś widziałam. Czyli jest w naszej bazie filmowej. — Dziewczyna z zaskoczeniem przyglądała się obiektowi.
— Może wynajmują… Wynajem mieszkania do zdjęć zawsze się opłaca… — Kasia się zamyśliła. — Ciekawa sprawa… Wybiorę to mieszkanie.
— Katarzyno, dzień dobry, zapraszam… — Pani Helena serdecznie otworzyła drzwi mieszkania, w którym Kasia już raz była.
— Pani Heleno, nie uwierzy pani, ale miesiąc temu już tu byłam… A kim są dla pani Irek i Daria? — Z podekscytowaniem zapytała Kasia, oglądając salon.
— Nie znam takich osób. Może ktoś z wynajmujących. To jedno z moich mieszkań, które wynajmuję na krótki termin… Chce pani herbaty? — Uprzejmie zaproponowała właścicielka.
— Tak, z przyjemnością… — Kasia postanowiła zostać dłużej.
— Pani Heleno, zamierzam zatwierdzić pani mieszkanie na miesiąc zdjęć… Ale proszę mi pomóc to wyjaśnić… To dla mnie ważne. — Popijając herbatę, Katarzyna ostrożnie zaczęła rozmowę.
— Miesiąc temu byłam tu z mężem. Ludzie, którzy tu byli, podali się za właścicieli… W salonie były ich zdjęcia… — Katarzyna szczegółowo opisała Darię i Irka.
— Nie chciałabym wynająć mieszkania, a potem napotkać jakieś nieprzyjemności. W trakcie zdjęć…
— Katarzyno, oto dokumenty na mieszkanie, jestem jedyną i legalną właścicielką od dziesięciu lat. — Pani Helena wyciągnęła z torebki dokumenty.
— Miesiąc temu, mówi pani… Całą zimę były tu zdjęcia, na pewno by się tu pani nie dostała… Wszystko było zajęte sprzętem… A potem przez trzy tygodnie mieszkała tu starsza para. Oni na pewno nie pasują do pani opisu… — Pani Helena pokręciła głową.
— Chociaż poczekajcie… Przypomniałam sobie. Na jeden dzień wynajął tu mieszkanie pewien mężczyzna… Władek, chyba się nazywał. W
ysoki, przystojny. — Pani Helena szczegółowo opisała mężczyznę.
Przenikliwy niepokój ścisnął Kasi pierś. Właśnie usłyszała szczegółowy opis swojego męża…
Katarzyna skłamała właścicielce, że nie przypomina sobie Władka i sprytnie zmieniła temat. Przed wyjściem potwierdziła wynajem mieszkania i zarezerwowała je na zdjęcia. Zdezorientowana Kasia wyszła z budynku.
— Po co mojemu mężowi wynajmować mieszkanie i podawać je za mieszkanie znajomych… — Zmieszana Kasia wsiadła do taksówki.
— A najważniejsze, znajomi… Jego znajomi mówili, że to ich mieszkanie. Nawet swoje zdjęcia postawili… — Kasia nerwowo bębniła palcami po podłokietniku.
— Co ja nie wiem o swoim mężu? Czego jeszcze nie wiem? Co ja w ogóle wiem… — Kasia kręciła w rękach swoim telefonem, przypominając sobie, jak mąż kategorycznie zabronił jej dotykać jego telefonu.
— Kochanie, może spotkamy się z Darią i Irkiem? Dawno ich nie widzieliśmy… Oni są taką miłą parą. — Zaproponowała Kasia po kolacji.
— Nie da rady, Kasiu, wyjechali na lato nad morze… Jak wrócą, to od razu się spotkamy. — Nie odrywając wzroku od telewizora, spokojnym głosem odpowiedział mąż.
— Dobrze, kochanie, idę spać… Zmęczyłam się. — Kasia poszła do sypialni, zaciskając usta.
Całą noc Kasia źle spała. Nie mogła zrozumieć, co jej mąż przed nią ukrywa… Ale kobieca intuicja mówiła jej, że Władek coś ukrywa. A następnego ranka Kasię czekało kolejne szokujące odkrycie.
Jasnego, sobotniego ranka Władek i Kasia wybrali się na zakupy do centrum handlowego. Władek z radością kupił Kasi dwie nowe, kolorowe sukienki i piękne różowe buty.
Przytuleni szli w kierunku znanej warszawskiej restauracji, która witała gości swoim przytulnym wnętrzem na najwyższym piętrze kompleksu.
— Serio, to ty? — Gdzieś z tyłu rozległo się głośne pytanie.
Kasia się odwróciła, a Władek niespodziewanie przyspieszył krok.
— Na pewno ty! Od razu cię poznałem. Tylko dłuższe włosy i inny nos… — Nieznajomy mężczyzna obszedł Władka i spojrzał mu prosto w oczy. — Ale przecież ty umarłeś…
— Proszę pana, myli mnie pan z kimś! — Odpowiedział Władek, nie zwalniając kroku.
— Serio, co ty? To ja, Michał. Michał Górnicki… Nie poznajesz mnie? — Nieznajomy mężczyzna się spił. Widać było, że próbował zrozumieć, czy Władek go poznał, czy nie.
— Proszę pana, jeszcze raz mówię, widzę pana pierwszy raz… Nie jestem Sergiuszem. Pomylił mnie pan z kimś innym… Proszę iść swoją drogą. — Władek gwałtownie pociągnął Kasię do przodu i ruszył do wejścia do restauracji.
— Byłem na twoim pogrzebie! Nie umarłeś… Żyjesz! Sergiusz… Żyjesz jak wszyscy… Co za przypadek! — Krzyknął mężczyzna, zatrzymując się w oddali.
— Kochanie, co to było? — Kasia spojrzała pytająco na męża.
— Nie mam pojęcia, Kasiu. Pomylił mnie z kimś. Zdarza się… — Władek niewzruszenie spojrzał w menu i złożył zamówienie.
— Nie wierzę… W naszym związku wszystko jest dobrze, ale ci nie wierzę! — W tym momencie Kasia poczuła ogromny niepokój.
— Muszę koniecznie sprawdzić, co on ma w telefonie… Czuję, że tam znajdę odpowiedzi. — Nagle wszystkie dania wydały się Kasi całkowicie bez smaku. Najbardziej na świecie Kasia chciała poznać prawdę.
Wieczorem Kasia zaproponowała Władkowi wino. Sama tylko udawała, że pije i wypiła nie więcej niż kieliszek… Kiedy Władek mocno zasnął po prawie całej butelce, Kasia ostrożnie przyłożyła telefon do palca męża i odblokowała ekran.
Energicznie przemknęła się do łazienki. To, co zobaczyła w telefonie męża, zszokowało ją do głębi.
Najpierw otworzyła wiadomości męża w jednym z komunikatorów. Prawie wszystkie były związane z pracą, poza jedną.
W jednej wiadomości Kasia dowiedziała się, że jej mąż wynajął Irka i Darię, a dokładniej Gawła i Olgę, żeby udawali jego znajomych. Byli to aktorzy, którym Władek zapłacił po dwadzieścia tysięcy złotych, żeby zagrali swoje role.
W wiadomości szczegółowo opisano tematy rozmów i pytania. Był rozpisany cały scenariusz. Ze zdenerwowania Kasia usiadła w zimnej pustej wannie i zakryła usta ręką. Ale najciekawsze dopiero miało nadejść, kiedy otworzyła album ze zdjęciami.
Przewijając zdjęcia kilka lat wstecz, Kasia była przerażona. Na nich był zupełnie inny człowiek… Ten sam Sergiusz, którego rozpoznał nieznajomy mężczyzna w centrum handlowym.
Mężczyzna miał krótkie włosy i inny nos… Zdjęć było niewiele, ale Kasia widziała wystarczająco.
— Boże, więc Władek wszędzie mnie okłamywał. Nie pochodzi z tego miasta, które mi powiedział. I na torcie jest napisane “Sergiusz”… Więc jednak jest Sergiuszem… Albo był Sergiuszem… A w paszporcie ma na imię Władek… — Katarzyna nie wiedziała, co myśleć.
Tamtej świeżej majowej nocy, siedząc w wannie, Kasia wiedziała jedno: Władek nie jest tym, za kogo się podaje. Przypomniała sobie o groźbach męża, że nie wolno jej dotykać jego telefonu, i jeszcze bardziej się przestraszyła.
Następnego dnia Kasia postanowiła poważnie porozmawiać z mężem i zaproponowała spotkanie po pracy w popularnej kawiarni. Na wszelki wypadek zabrała ze sobą wszystkie swoje pieniądze i dokumenty.
— Kto wie, co się wydarzy… Jeśli zacznie mi grozić, nie wrócę do niego… — Zbliżając się do kawiarni, Kasia mocno ścisnęła torebkę.
Nic nie zapowiadało kłopotów… Kasia piła sok i czytała książkę.
— Cicho. Nie zwracaj na siebie uwagi. — Władek ciężko usiadł obok Kasi i chwycił się za bok.
— Daj swój palec. — Władek gwałtownie chwycił duży palec Kasi i przyłożył go do swojego telefonu.
— Teraz ten telefon jest u ciebie. Chroń go jak oka w głowie… — Władek włożył telefon w ręce Kasi. Mężczyzna dwa razy mrugnął i nerwowo oblizał suche wargi.
— Władek, co to znaczy… Co się dzieje? — Kasia spojrzała na męża z przerażeniem, zapominając o swoim planie, by zaatakować go z dziesiątkami niewygodnych pytań.
— Nie ma czasu na wyjaśnienia — wykrztusił Władek. — Ten mężczyzna wczoraj… W centrum handlowym… On mnie rozpoznał. I wczoraj w mediach społecznościowych napisał, że żyję… — Władek przywołał kelnera i poprosił o szklankę wody.
— Co to znaczy: “żyjes
z”? Czy ty kiedyś nie żyłeś? — Kasia nie mogła tego pojąć.
— Tak, Michał miał rację. W rzeczywistości nazywam się Sergiusz, a rok temu upozorowałem swoją śmierć. A dokładniej, pomogli mi to zrobić. — Mężczyzna łapczywie upił wody.
— W sensie, że nazywasz się Sergiusz? I upozorowałeś swoją śmierć? — Kasi ciężko było znaleźć słowa.
— Pracowałem pod przykrywką w dużej grupie przestępczej… Tam jest tyle zła… Nawet nie możesz sobie tego wyobrazić… Wielki syndykat ciemności… Jak w twoich serialach. — Władek gwałtownie rozejrzał się wokół.
— Zostałem zdekonspirowany, więc musiałem zmienić wygląd, paszport… Trafiłem do programu ochrony świadków. Przeprowadziłem się do Warszawy. Do wczoraj przestępcy myśleli, że nie żyję… Moja śmierć i pogrzeb były bardzo przekonujące. Poza rodzicami… Nikt nie wiedział, że żyję.
— Teraz telefon… Zanim mnie zdemaskowano, ukradłem im miliard złotych. W kryptowalucie, pieniądze na specjalnym koncie… Tutaj… Masz do niego dostęp… — Władek pokazał na telefonie specjalną aplikację.
— Mieliśmy za miesiąc wyjechać na drugi koniec świata i żyć długo i szczęśliwie… Ale chyba będziesz musiała lecieć teraz, beze mnie… — Władek uśmiechnął się blado.
— Władek, jestem w ciąży… Nigdzie nie polecę bez ciebie… — Kasi na oczy napłynęły łzy.
— Co? — Władek pobladł.
— Dowiedziałam się dopiero dziś rano. — Kasia chwyciła rękę męża obiema dłońmi. — Będziemy mieli dziecko.
— Ty będziesz… — Cichym głosem szepnął Władek i puścił bok.
— Władek, krwawisz… — Kasia z przerażeniem spojrzała na zakrwawioną koszulę męża. — Jesteś ranny? Dlaczego od razu nie powiedziałeś…
— Ci ludzie mają wszędzie kontakty… Złapali mnie rano, kiedy podjeżdżałem do pracy. Udało mi się uciec, ale zostałem ranny… Nie mogę iść do szpitala… To mój koniec. Ale ty żyj. Ty i dziecko żyjcie. Dla mnie.
— Te pieniądze… Nie mogą trafić w ręce tych złych ludzi. — Władek zgrzytnął z bólu zębami i stracił przytomność.
— Nie umrzesz mi na rękach, nawet o tym nie myśl! — Kasia otworzyła torebkę, znalazła tam tampon i włożyła go do rany postrzałowej.
Następnie dziewczyna zadzwoniła do ojca. Po raz pierwszy od pięciu lat.
— Tato, długo by tłumaczyć. Ale teraz musisz uratować moje życie i mojego męża. A przy okazji swojego przyszłego wnuka.
— No i co z tego, że jesteś na emeryturze, w twojej profesji nie ma byłych!
— Tak, pamiętam, że pokłóciliśmy się, bo wybrałam kino, a nie twoje ślady… Ale teraz to najmniejsze, o co chcę się znowu kłócić.
— Porozmawiajmy jak dawniej przez jeden dzień, a potem możesz dalej ze mną nie rozmawiać…
— Nie, ja na razie jestem w porządku… Ale tam jest jakiś syndykat przestępczy najwyższego szczebla… W jeden dzień znaleźli mojego męża, który był w programie ochrony świadków. Zranili go, ale cudem uciekł.
— Co? Natychmiast wyrzuć telefony i przyjedź tam, gdzie najbardziej lubiłam się bawić w dzieciństwie?
— Tato, ale nie mogę wyrzucić jego telefonu, tam jest tajna aplikacja i bardzo dużo pieniędzy…
— Zrozumiałam… Swój telefon wyrzucić na śmietnik, w telefonie męża zniszczyć obudowę, wyjąć akumulator i kartę SIM.
— Tak, zamknęłam ranę, jak mnie nauczyłeś, ale on jest w bardzo złym stanie…
— Zrozumiałam, złapię samochód. Starą metodą. Wyciągniętą ręką. I nie pod kamerami…
— Wyruszamy…
Ola i Tomek siedzieli na brzegu morza i podziwiali piękny, spokojny krajobraz.
— Mamo, tato, zobaczcie, jaką dużą twierdzę zbudowałem… — Dźwięczny głos dziecka przerwał cichą morską idyllę.
— Największa ze wszystkich twierdz. A największa twierdza… To nasza rodzina. — Tomek radośnie przytulił chłopca.
— Kochanie, proszę, trzymaj truskawki. — Ola podała dziecku dużą, czerwoną truskawkę.
— Nawet jeśli cały świat będzie przeciwko nam, nie przestanę cię kochać! — Tomek spojrzał czule na żonę.
— A ja ciebie! Bohaterze mojej najlepszej powieści. — Ola mocno pocałowała męża.
— Ale za to, że chciałeś mi wtedy połamać palce, jeśli będę dotykać twojego telefonu… Tego ci nigdy nie wybaczę. — Ola żartobliwie popchnęła Tomka w bok, przewróciła go na gorący piasek i przytuliła się do jego serca.
— Bije…
— Dzięki tobie…
Słońce wydostało się z pułapki chmur i jasno oświetliło twarze dwojga nowych ludzi i jednego bardzo uroczego chłopca. Słońce, które zawsze jednakowo świeci wszystkim dobrym i złym ludziom.
