Mam dwie córki, a z żalem uświadamiam sobie, że nie będzie miał mnie kto zaopiekować się mną na starość. Mam już ponad siedemdziesiąt lat, a moje zdrowie z każdym dniem coraz bardziej się pogarsza. A córki tylko wskazują na siebie nawzajem, próbując ustalić, której bardziej pomogłam. A przecież pomagałam każdej z nich, jak tylko mogłam. Żyłam dla nich, oddawałam im ostatnie oszczędności

Starszej córce, Annie, podarowałam mieszkanie na ślub. Wtedy właśnie odziedziczyłam po matce kawalerkę i przepisałam ją na Annę. Niestety, dla młodszej córki, Ireny, nie mogłam już zdobyć mieszkania. Ale jej pomagałam w inny sposób – przy dziecku. Gdy tylko Irena urodziła, rzuciłam pracę i zajęłam się wnuczką, praktycznie wychowałam ją od pieluszek!

Irena wróciła do pracy. Wtedy razem z mężem kupili mieszkanie na kredyt. Opiekę nad dzieckiem całkowicie wzięłam na siebie. Spacerowałam z wózkiem, później codziennie rano prowadziłam do przedszkola, a potem do szkoły, pomagałam w lekcjach. Byłam dla nich nianią i gospodynią – gotowałam, prałam, sprzątałam w ich mieszkaniu. Maksymalnie odciążyłam Irenę i jej męża, którzy pracowali od rana do wieczora, spłacając kredyt.

Teraz Irena ma już własne mieszkanie! Wnuczka dorosła i nie potrzebuje już mojej pomocy. W tym roku szkolnym sama wszędzie jeździ – do szkoły i na zajęcia artystyczne. Sama odrabia lekcje i podgrzewa sobie obiad. Radzi sobie beze mnie.

Moje zdrowie ostatnio się pogorszyło, czuję, że wkrótce sama będę potrzebować pomocy. Zdarzają się dni, kiedy w ogóle nie mogę wstać z łóżka. I właśnie na tym tle córki się pokłóciły. Sprzeczają się, która z nich powinna się mną opiekować, chociaż jeszcze ich o to otwarcie nie prosiłam. Ale one rozumieją, że to nieuniknione, dlatego starsza córka, Anna, rozpoczęła tę rozmowę jako pierwsza, zwracając się do Ireny:

– Mama utrzymywała twoją rodzinę, teraz wasza kolej, by pomóc. Zajmij się tym, zaangażuj też Martę, swoją ukochaną córkę, którą mama wychowała od pieluszek – powiedziała do siostry.

Anna ma dwoje dorosłych dzieci, córkę i syna. Od dawna jest rozwiedziona i mieszka w mieszkaniu, które dawno temu jej podarowałam.

Młodsza córka nie wytrzymała i odpowiedziała:

– A twoje dzieci co? Czyż nie są ukochanymi wnukami?

– Moje dzieci babci prawie w dzieciństwie nie widziały. Sama się nimi zajmowałam. W przeciwieństwie do ciebie, siedziałam na urlopie macierzyńskim przez sześć lat. A mama cały czas była przy tobie i Marcie. Po urlopie macierzyńskim, z dwojgiem dzieci bez pomocy, nie da się zbyt wiele zarobić. Wiecznie jakieś zwolnienia lekarskie, przedstawienia w przedszkolu, odbiór z przedszkola. Oczywiście żadnej kariery nie zrobiłam, w przeciwieństwie do ciebie. Ty pracowałaś i nie martwiłaś się, gdzie jest twoje dziecko, czy zjadło, czy dotarło ze szkoły.

Irena miała na to swoje argumenty:

– My z mężem wszystkiego dorobiliśmy się sami! Na początku naszego małżeństwa nie mieliśmy nic. Musieliśmy wszystko sami zarobić. Poradziliśmy sobie, ale cała nasza młodość na to poszła. Prawie nie widziałam swojej córki – to babcia ją wychowywała!

Irena nalega:

– Uważam, że rodzicami na starość powinny zajmować się te dzieci, którym pomogli finansowo, na przykład z mieszkaniem. Mama podarowała Annie bezproblemową młodość. Od początku miała mieszkanie, w przeciwieństwie do mnie! Oczywiście nie zamierzamy się całkowicie wycofać, będziemy pomagać, ale uważam, że główna odpowiedzialność powinna spoczywać na Marcie. Mama zawsze bardziej ją kochała, a mieszkanie jest tego najlepszym dowodem.

Gdyby córki tylko wiedziały, jak trudno mi słuchać ich rozmów. Nikomu nie życzę takiej starości. Przecież szczerze kochałam obie, pomagałam, jak tylko mogłam. A teraz, gdy sama potrzebuję pomocy, zaczęły się kłótnie, kto więcej ode mnie dostał. A potem powiedziały mi, że to ja powinnam zdecydować, która z nich ma się mną opiekować na starość. Ale czuję, że kogo bym nie wybrała, to i tak ktoś będzie niezadowolony.