Mama przekazała siostrze mieszkanie, które wcześniej wynajmowała, a teraz to my z mężem musimy zapewnić mamie dotychczasowy wysoki poziom życia i spełniać wszystkie jej zachcianki
Anna, moja siostra, zawsze była bardzo sprytna. Jej sztuczki działały na nauczycieli, rodziców, a nawet na mało znane osoby. Wystarczyło, że siostra się rozpłakała, a już miała nową lalkę, dobrą ocenę albo korzystniejszy grafik pracy. Doskonale potrafiła dostosować się do sytuacji, a swoim narzekaniem torowała sobie drogę do lepszego życia.
W dzieciństwie bardzo mnie to irytowało, ponieważ bezpośrednio odbijało się to na mnie. Anna narzekała na ból brzucha, a ja musiałam sama jechać na nielubiany ogródek, żeby pielić grządki i podlewać pomidory. Dzięki swoim talentom miała lepsze oceny w dzienniku, a nauczyciele cały czas jej współczuli. Rodzina również traktowała ją jak kryształową figurkę.
Doskonale widziałam wszystkie jej sztuczki, ale nie mogłam ich ujawnić, co jeszcze bardziej mnie denerwowało, bo potem to ja dostawałam po głowie. Myślę, że nie muszę wyjaśniać, że nigdy nie mieliśmy z Anną prawdziwej przyjaźni, a przez całe szkolne lata trwała między nami cicha wojna.
Teraz obie jesteśmy już dorosłe – ja mam trzydzieści cztery lata, a siostra trzydzieści dwa. Obie jesteśmy mężatkami, ja mam syna w pierwszej klasie, a siostra niedawno zaprowadziła córkę do przedszkola. Z mężem spłacamy kredyt hipoteczny, a rodzina siostry do niedawna mieszkała w wynajętym mieszkaniu.
Teraz siostra mieszka już w swoim mieszkaniu, a raczej w mieszkaniu mamy, za które oczywiście nie płaci czynszu. Jestem pewna, że Anna zrobi wszystko, żeby mama przepisała na nią to mieszkanie, bo przecież jest taka biedna.
Nasza mama została wdową siedem lat temu, mniej więcej w tym samym czasie zmarła nasza babcia, po której została dwupokojowa kawalerka. Mama od razu ogłosiła, że nie mamy co liczyć na to mieszkanie.
– Po mojej śmierci podzielicie wszystko, a na razie będę mieszkać w jednym mieszkaniu, a drugie wynajmować. Niebawem przejdę na emeryturę, więc będę miała dodatkowy dochód.
Mama miała do tego prawo, więc nie protestowaliśmy. Przez siedem lat mama wynajmowała mieszkanie i żyła sobie wygodnie. Nie żądała od nas pieniędzy, wnukowi dawała porządne prezenty, a sobie niczego nie odmawiała. A my z mężem dwoiliśmy się i troiliśmy, żeby spłacać kredyt, a siostra wyszła za mąż i żyła w wynajmowanym mieszkaniu.
– To jakieś nieporozumienie, – nie rozumiała teściowa. – Dzieci pracują, ledwo wiążą koniec z końcem, spłacając ten przeklęty kredyt, a matka żyje sobie jak królowa. Powinna sprzedać to mieszkanie, podzielić pieniądze między córki, byłoby im łatwiej.
Milczałam. Miałam podobne myśli, ale starałam się je odrzucić. W końcu to majątek mamy, a ona mogła z nim zrobić, co tylko chciała.
U Anny z kredytem hipotecznym nie szło zbyt dobrze. Albo nie miała pracy, albo była kryzys, albo zaszła w ciążę. Teraz wyszła z urlopu macierzyńskiego i od pół roku narzeka, że zarabia grosze, i że nie ma za co żyć. Jej ciągłe narzekania doprowadziły do tego, że mama w końcu oddała jej swoje mieszkanie.
Nie wiem, co Anna powiedziała mamie, jak się jej użaliła, ale faktem jest, że mama wyrzuciła lokatorów i wprowadziła tam siostrę z rodziną. Podobno, żeby mogli zaoszczędzić na kredyt hipoteczny. Tylko że wątpię, żeby teraz Anna o tym w ogóle myślała. Po co, skoro mieszkanie już sobie „wyżebrała”?
To oczywiście przykre, nie ma co do tego wątpliwości. Mnie ominęła możliwość zamieszkania w tym mieszkaniu. Kiedy zbieraliśmy pieniądze na kredyt hipoteczny, mama nawet nie pomyślała, żeby nas tam wprowadzić. A pomoc bardzo by nam się przydała.
Ale jeszcze ciekawsze jest to, że teraz mama zaczęła wymagać od nas pomocy. Czyli mieszkanie Annie, a pomagać mam ja. Oczywiście, to mnie oburzyło.
– A jak Anna ma mi pomóc, skoro musi oszczędzać na mieszkanie? Jak już zaoszczędzą, wyprowadzą się, to znowu wynajmę to mieszkanie i nie będę od was niczego wymagać. Teraz wy mi pomożecie, a potem przyjdzie kolej na siostrę. Wszystko zgodnie z zasadami.
Tylko że wcale tak nie jest. Zgodnie z zasadami byłoby, gdybyśmy oszczędzali na kredyt hipoteczny, mieszkając w tym mieszkaniu, a Anna utrzymywała mamę, a potem przyszłaby nasza kolej. Wtedy byłoby to sprawiedliwe, bez żadnych pytań. Ale mama pożałowała Anny, a siebie nie chce ograniczać, odzwyczaiła się od życia za jedną emeryturę, a my z mężem mamy się rozrywać na kawałki – spłacać kredyt, wychowywać dziecko i jeszcze utrzymywać mamę, podczas gdy siostra nic sobie z tego nie robi.
Nie zamierzam tego robić. Pomoc w rodzinie powinna być wzajemna, a tutaj tego brakuje. Mama jest oburzona, nawet Anna dzwoniła, żeby mnie zawstydzić, chociaż powinna siedzieć cicho. Ale mi to wszystko jedno. Niech się obrażają, dąsają. Mam swoją rodzinę, o którą muszę dbać.
Mama grozi, że zostawi mnie bez spadku. Jakże mnie wystraszyła! Anna jeszcze kilka lat pożali się i mama i tak wszystko na nią przepisze, nie mam co do tego żadnych wątpliwości.