Maria była dla mnie wierną i kochającą żoną przez prawie 32 lata, a ja porzuciłem ją dla młodej kochanki. Jakże teraz tego żałuję

Żyliśmy z moją żoną ponad trzydzieści lat. Zawsze mnie wspierała, pomagała, słuchała i akceptowała takim, jakim byłem. Maria urodziła mi troje wspaniałych dzieci. Co niedziela chodziła na mszę i codziennie modliła się o zdrowie dzieci i ich szczęśliwe życie.

Dzięki modlitwom mojej żony i dobremu wychowaniu wszystkie dzieci wyrosły na uczciwych ludzi i świetnie się ułożyły w życiu. Moja żona nadal się modliła i pewnego pięknego dnia zaproponowała, abyśmy zainwestowali nasze oszczędności w biznes. Zaufałem Bogu i jej radom. Nagle spadła na nas ogromna suma pieniędzy.

Przeprowadziliśmy się do drogiego domu, zmieniliśmy samochody. Zacząłem często brać udział w wydarzeniach, na które przychodzili ludzie z określonego poziomu. Moja żona nie lubiła przyjęć i cały swój wolny czas spędzała w kościele.

Na tych przyjęciach wszyscy mężczyźni mieli młode, piękne żony, które zupełnie nie przypominały mojej żony. Tęskniłem, wspominając tę, która czeka na mnie w domu, i coraz częściej patrzyłem na smukłe dziewczyny, które mogłyby być moimi córkami.

Moja żona nigdy mnie nie ganiła. Zawsze starała się mnie zrozumieć i wspierać. To było takie słodkie! Na niej opierało się całe gospodarstwo domowe i porządek w naszym domu. Ale coraz rzadziej bywałem w domu.

Pewnego dnia spotkałem młodą i bardzo atrakcyjną blondynkę Teresę. Między nami zapłonęło coś nieświadomego i po prostu straciłem głowę. Kobieta odwzajemniła moje uczucia, ale miała jeden warunek: obowiązkowe małżeństwo, a nie banalny romans.

Długo się opierałem, ale pragnienie posiadania tej kobiety wzięło górę. Teresa dała mi tylko trzy miesiące. W tym czasie mieliśmy się pobrać lub rozstać na zawsze.

Długo myślałem, jak to wszystko najlepiej rozegrać. Zacząłem aktywnie czepiać się żony. Ona wszystko znosiła. Dopiero teraz zauważyłem jej nadwagę, nadmierną pobożność i łagodność. Wszystko to niewyobrażalnie mnie irytowało i pewnego pięknego dnia po prostu znienawidziłem Marię.

Zacząłem ją nieustannie obrażać. Jednak ona wszystko znosiła. Niosła nasze małżeństwo jak własny krzyż.

Pewnego weekendu zebrałem wszystkie nasze dzieci i krewnych i publicznie zacząłem oskarżać moją żonę o wszystkie śmiertelne grzechy. Konstruktywnie dowodziłem, jaka jest niska i że nie pasujemy do siebie. Ona milczała. A potem po raz pierwszy w życiu zaprotestowała.

Maria powiedziała:

– Wiem, dlaczego nie chcesz już być ze mną! To wina tej młodej kobiety, Teresy!

Moi krewni byli w szoku. Nie wierzyli w to, co usłyszeli. A ja stałem i milczałem, nie mając nic na swoje usprawiedliwienie!

Maria opuściła nasz dom. Nie wzięła ze sobą nic, zostawiając absolutnie wszystko mnie. Marię przygarnęły przyjaciółki z kościoła. Czułem się źle, ale nie przywiązywałem wagi do tego uczucia. Wszystkie moje myśli były zajęte Teresą.

Jesteśmy małżeństwem od trzech lat. I to jest koszmar. Jedynym pięknym momentem w naszym życiu małżeńskim był miesiąc miodowy, kiedy chwaliłem się wszystkim królową piękności. Teraz nie utrzymuję kontaktu z dziećmi z pierwszego małżeństwa ani z wnukami. Teresa urodziła mi córkę, ale nie czuję do tego dziecka absolutnie niczego. Tylko okresowe rozdrażnienie.

Teresa mnie zdradza. Wiem o tym, ale nic nie robię. Nawet nie rozmawiamy. Bliskość z nią nie sprawia mi już przyjemności. Przestałem brać tabletki, bo nie dają żadnego efektu. Jeśli rzeka zaczyna wysychać, zatrzymanie tego procesu jest praktycznie niemożliwe.

Teresa wyciąga ode mnie wszystkie pieniądze. Tylko one ją interesują. Nie dba o moją dietę, rzadko gotuje i ciągle mnie za wszystko obwinia. Moje życie straciło sens.

U Marii wszystko dobrze. Świetnie wygląda, zajmuje się tym, co kocha. Ciągle wysyłam jej prezenty i marzę o naprawieniu naszych relacji. Ale ona ich nie przyjmuje.

Maria powiedziała, że dawno mi wybaczyła moją słabość, ale nie chce być z taką osobą. Nasz związek dla niej skończył się na zawsze.