Maria myła naczynia, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. – Andrzeju, zobacz, kto przyszedł – zawołała do męża. Andrzej otworzył drzwi. Na progu stał jego ojciec, ale nie był sam – obok niego stał chłopiec. Na oko miał około siedmiu lat. – No i co, Andrzeju, przyjmuj syna – oznajmił ojciec prosto z progu. – Jakiego syna? Andrzeju, ty masz syna? – zdziwiła się Maria
– Nie chcę z tobą rozmawiać – Maria odwróciła się od męża i ruszyła w kierunku drzwi.
Andrzej zerwał się z krzesła i zastąpił żonie drogę.
– Chcesz czy nie, ale będziesz musiała mnie wysłuchać – powiedział stanowczo, sadzając Marię na kanapie i siadając naprzeciwko niej. – Tak nie można ze mną postępować. Jesteś moją żoną i powinnaś się ze mną liczyć.
– Nic ci nie jestem winna – Maria próbowała wstać, ale Andrzej ją zatrzymał. – Puść mnie. Nie chcę z tobą rozmawiać.
Maria i Andrzej byli małżeństwem od pięciu lat. Przed ślubem Andrzej przez prawie dwa lata starał się o jej względy. Maria studiowała na uniwersytecie i nie spieszyło jej się z zamążpójściem przed zdobyciem dyplomu.
Andrzej wykładał na tym samym uniwersytecie. Był od niej starszy o siedem lat. Elegancki, kulturalny, przystojny. Wiele studentek było w nim zakochanych.
Maria zdobyła dyplom i młodzi wzięli ślub. Przeprowadziła się do mieszkania Andrzeja.
Po trzech miesiącach ich wspólnego życia w odwiedziny przyjechał ojciec Andrzeja. Rodzice męża mieszkali w innym mieście i Maria widziała się z nimi tylko raz – na swoim ślubie.
Ojciec nie przyjechał sam – przywiózł ze sobą chłopca, który wyglądał na siedem lat.
– No cóż, Andrzeju, przyjmij swojego syna – powiedział ojciec od progu.
– Jakiego syna? – zdziwiła się Maria.
– Wejdźcie – Andrzej natychmiast się ożywił, pomagając chłopcu zdjąć kurtkę i prowadząc go do pokoju. – Tato, czemu nie zadzwoniłeś wcześniej? Nie uprzedziłeś mnie. Mógłbym was odebrać.
– Nie chcieliśmy wcześniej martwić twojej żony – ojciec wszedł za nimi do pokoju.
– Co tu się dzieje? – Maria była zdezorientowana. – Andrzeju, masz syna? Dlaczego mi o nim nie powiedziałeś?
– Nie teraz. Przygotuj coś do jedzenia, wszyscy jesteśmy głodni po podróży – Andrzej wyraźnie się zdenerwował. – Później ci wszystko wyjaśnię.
Maria poszła do kuchni. Informacja o synu Andrzeja była dla niej jak grom z jasnego nieba. Musiała się z tym pogodzić.
Osiem lat wcześniej Andrzej miał romans ze studentką. Urodziła dziecko i oddała je pod opiekę Andrzejowi. Sama wyszła za mąż i wyjechała z miasta. Jarosław dorastał u dziadków. Rodzice Andrzeja umówili się, że chłopiec zostanie z nimi do rozpoczęcia szkoły. Potem miał zamieszkać z ojcem.
Jarosław skończył siedem lat i dziadek przywiózł go do ojca. Maria została postawiona przed faktem dokonanym: „Wyszłaś za mąż. Twój mąż ma syna. Chcesz – zaakceptuj go. Nie chcesz – rozbij swoją nowo utworzoną rodzinę”.
Maria kochała Andrzeja. Wybrała rodzinę i siedmioletniego chłopca.
Ku jej zaskoczeniu, bardzo szybko dogadali się z Jarosławem i zaprzyjaźnili. Chłopiec zaczął nazywać ją mamą, a Maria przywiązała się do niego całym sercem.
Jarosław poszedł do szkoły. Maria wróciła do pracy w swoim zawodzie. Ich życie toczyło się swoim rytmem – praca, lekcje, wspólne śniadania i kolacje, rodzinne weekendy. Andrzej i Maria byli pochłonięci pracą i karierą.
Ale prędzej czy później Maria zaczęła myśleć o własnym dziecku. Postanowiła porozmawiać o tym z mężem. Ten jednak był kategorycznie przeciwny.
– Zdecydowanie nie! Pieluchy, płacz, bezsenne noce? Nie mam na to czasu – mówił Andrzej. – Poza tym kariera! Nie jestem gotowy, by wybierać między dzieckiem a pracą.
Maria ponownie uległa jego przekonaniom. W końcu miała dyplom i karierę, którą chciała rozwijać.
Tak minęło pięć lat ich małżeństwa. Jarosław miał już dwanaście lat, a Maria dwadzieścia siedem. Myśl o własnym dziecku nie dawała jej spokoju, ale Andrzej wciąż był przeciw.
W końcu postanowiła postawić go przed faktem dokonanym – pokazała mu długo wyczekiwane „dwie kreski” na teście ciążowym.
– No i co, Andrzeju? Przyjmiesz synka albo córeczkę? – powiedziała, pokazując test.
Rozpętała się straszna kłótnia.
Andrzej krzyczał, że Maria jest taka sama jak wszystkie inne kobiety, że nikt go nie słucha i nikt go nie rozumie. Że zawsze myślą tylko o sobie. On nigdy nie chciał mieć dzieci. Jedno mu narzucono, teraz znowu go to spotyka. Nie potrzebuje więcej dzieci!
– Puść mnie – Maria zerwała się z kanapy. – Przez pięć lat cię słuchałam, przez pięć lat robiłam wszystko tak, jak chciałeś, jak uważałeś za słuszne. A ja? Też jestem człowiekiem, też mam swoje pragnienia i potrzeby!
– Wybieraj! Albo ja i nasza rodzina, albo to dziecko – Andrzej stanął obok niej. – Wybieraj teraz, drugiej szansy nie będzie. Jeśli wybierzesz to dziecko, składam pozew o rozwód. Jarosław, który nazywa cię mamą, zostanie bez matki. Zdradzisz nie tylko mnie, ale i jego. Wybieraj!
– Już dokonałam wyboru – Maria spojrzała na test ciążowy. – To dziecko, jak mówisz, już żyje i ja wybieram je. Składaj pozew o rozwód. Nie zostanę z tobą ani minuty dłużej.
Maria spakowała rzeczy, zamówiła taksówkę i pojechała do rodziców.
Jarosław miał wtedy wakacje i przebywał u dziadków.
Następnego dnia do Marii zadzwoniła mama Andrzeja. Zaczęła wypytywać, co się u nich wydarzyło. Maria opowiedziała jej wszystko tak, jak było. Okazało się, że Andrzej zadzwonił do rodziców i oznajmił, że po wakacjach nie zabierze Jarosława do siebie. Powiedział, że tak chciała Maria. Że to ona zniszczyła ich rodzinę. I że Jarosław znowu zostaje bez matki. A on sam sobie z nim nie poradzi.
Teściowa wsparła Marię. Powiedziała, że bardzo się cieszy, bo teraz ona i dziadek będą mieli wnuka lub wnuczkę. A Andrzej… cóż, on tak samo zareagował na Jarosława. Nawet chciał oddać go do domu dziecka, gdy się urodził. Ale jego rodzice nie dopuścili do tego i zatrzymali chłopca u siebie. No cóż, Andrzej nie chce dzieci. Taka już jego przypadłość.
