Maria postanowiła rozwieść się z Michałem polubownie. Michał przecenił jednak swoje umiejętności i nie docenił żony

Kiedy Michał zaprosił do siebie kolegę Piotra, nie zdawał sobie sprawy, że to właśnie dziś Maria zebrała w końcu się na odwagę i powiedziała mężowi, że go nie kocha, chce odejść i rozwieść się.

– Rozwiedziemy się bez skandalu – rozumowała Maria. – Nawet jeśli go nie kocham, to nie znaczy, że jest złym człowiekiem. A jeśli jest? Jakie to ma znaczenie? Źli ludzie też pragną być traktowani jak ludzie.

Maria uśmiechnęła się. Myślenie o dobroci i ludzkości podniosło jej na duchu.

“Gdy wróci z pracy do domu,- zaplanowała Maria, – nakarmię go pysznym obiadem i się pożegnamy. Rozstaniemy się. Może nie zostaniemy przyjaciółmi, ale na pewno nie staniemy się wrogami.

Maria wyobraziła sobie, jak spokojnie żegna się z mężem bez skandalu, ale uśmiech zniknął z jej twarzy.

– Nie da się tego zrobić bez skandalu. On nie rozumie uprzejmości. Byłam dla niego miła przez dziesięć lat. A jakie są tego efekty? To nie przynosi niczego dobrego.

Gdy tylko jestem dla niego miła, wpada we mnie wściekłość. Po prostu zmienia się w bestię.

O mój Boże, – wykrzyknęła Maria, – co ja sobie myślę? To takie oczywiste. Będę działać zgodnie z okolicznościami”.

Kiedy Michał i Piotr wyszli ze sklepu, pogoda w mieście nagle się pogorszyła. Zaczęło padać.

– Wiedziałem, że będzie padać – stwierdził Michał.

– Szkoda – zgodził się Piotr – Kupiliśmy wszystko, żeby usiąść na ławce w parku i po prostu porozmawiać. Po ciężkim dniu pracy. A tu taka ulewa.

– Chodź do mnie – powiedział przekonująco Michał. -Przedstawię ci moją żonę.

– Boję się.

– Czego się boisz? – zapytał Michał.

– Twojej żonie się to nie spodoba. Mojej na pewno by się to nie spodobało.

– Nie martw się. To nie pierwszy raz. Ja ją wychowałem. Ona zna swoje miejsce.

– Wychowałem? – Piotr był zdziwiony. – Czy można wychować żonę?

– Dlaczego nie?

– Nie – Piotr odpowiedział zamyślony – Żony są jak koty. Nie da się ich ujarzmić. Próbowałem. Nic z tego.

– Nie musisz próbować – odpowiedział Michał. – Musisz być tak surowy, jak ja. Nie pozwalasz jej się rozluźnić. Ona boi się wyrazić swoje zdanie do mnie.

– Skoro się ciebie boi, to chodźmy do ciebie – zgodził się Piotr. – Ja też chciałbym cię zaprosić do siebie” – powiedział Piotr – “ale moja żona się mnie nie boi. Potrafi nie tylko powiedzieć, ale i zrobić. Widzisz blizny na mojej twarzy?

– Twoja żona ci to zrobiła?

– Kto innny? Oczywiście, że ona.

– A ty to akceptujesz?

– Co mogę zrobić? Kocham ją. Muszę to znosić.

– Miłość to skomplikowana rzecz. To tajemnicza sfera.

Przez chwilę oboje patrzyli w milczeniu na zachmurzone niebo. Zastanawiali się nad miłością i tym, ile musieli przez nią przejść. Nie było pewne, czy po ich policzkach spływają krople deszczu, czy łzy.

– Dobra – powiedział stanowczo Michał – długo rozmawialiśmy. Chodźmy do mnie, a kiedy tam dojdziemy, nie będziesz zdziwiony.

– Dlaczego miałbym być zdziwiony?

– Moim zachowaniem. To może ci się wydać dziwne, ale tak właśnie wychowuję moją żonę.

– A jak się nazywa pani żona?

– Maria.

Gdy tylko weszli do mieszkania, Michał natychmiast zaczął krzyczeć na Marię. Krzyczał i obrażał ją przez około pięć minut. Piotr uważnie obserwował Marię. Po jej oczach i wyrazie twarzy od razu poznał, że nie wszystko jest takie łatwe i proste, jak się Michałowi wydawało. Piotr widział to spojrzenie i tę minę już wcześniej. I to wielokrotnie. W swoim własnym domu.

“Nie, Michał, – pomyślał Piotr, – możesz robić, co chcesz, ale ona się ciebie nie boi. Nie boi się. Lepiej już pójdę.”

– Poczekam na ciebie na dole, Michał – powiedział Piotr, gdy Michał powiedział już wszystko, co chciał powiedzieć i zamilkł.

Michał wyszedł na spotkanie z kolegą za jakieś dziesięć minut. Miał ze sobą walizkę. Do tego czasu przestało padać. Wiatr ucichł. Przyjaciele usiedli na ławce w parku, tak jak planowali. Po ciężkim dniu pracy rozmawiali i rozmyślali o swoim trudnym życiu.

Tymczasem Maria nie myślała o niczym. Była pewna, że tak czy inaczej rozwiodła się z mężem w dobrym stylu.

– Widzę, Michał, że na twarzy masz pierwsze blizny – powiedział z współczuciem Piotr.

-Pokrywka od garnka. Powiedz mi, czy nie można było tego zrobić bardziej humanitarnie? Czy to musiało tak wyglądać?

– To znaczy, że ona wciąż cię kocha.

– Naprawdę? Wyrzuciła mnie z domu ze wszystkimi moimi rzeczami.

– Oczywiście, że kocha. Inaczej to nie byłaby pokrywka, a żelazka.

– Nie rozumiem, wcześniej to znosiła. Dlaczego teraz nie wytrzymała i mnie nie wyrzuciła?

– Nie miałam odwagi – odpowiedział Piotr.

– A skąd teraz się to wzięło?

– Musiała zebrać w sobie odwagę” – odpowiedział rozsądnie Piotr. Gdzie będziesz nocować? Zaprosiłbym cię do siebie, ale żona by się nie zgodziła.

– Nie – powiedział Michał, patrząc na surową, poznaczoną bliznami twarz Piotra – mam już tego dość na dzisiaj. Idę odwiedzić mężczyzn w akademiku. Chcesz iść ze mną?

– Nie, Michał. Nie mogę iść z tobą. Będzie jeszcze gorzej. Wolę wrócić do domu.

– Rozumiem.

– Wypijmy za twoje zdrowie – powiedział Piotr.

– Za nas, – odpowiedział Michał.