Mąż kategorycznie odmawia pomocy przy dziecku: „Ja pracuję, a ty zajmij się dzieckiem i domem”. Czy taki mąż jest potrzebny?
Antonina znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Nigdy nie przypuszczała, że jej mąż odmówi pomocy w opiece nad dzieckiem. Jak wpłynąć na męża? Czy warto w ogóle utrzymywać takie małżeństwo? Tymi pytaniami zadręcza się nasza czytelniczka i prosi o wasze rady.
Poznaliśmy się 5 lat temu
Z moim mężem poznałam się 5 lat temu podczas imprezy z okazji dnia miasta. Spotykaliśmy się przez pół roku, a potem oficjalnie wzięliśmy ślub.
Przez pierwszy rok nie planowaliśmy dzieci, ponieważ oboje dużo pracowaliśmy. Gdy zaczęliśmy myśleć o dziecku, okazało się, że mam problemy zdrowotne. Przeszłam wiele badań, leczyłam się. Bardzo to przeżywałam. Mąż też wydawał się zmartwiony, ale często powtarzał: „Może to i lepiej, że teraz się nie udaje.”
9 miesięcy temu urodził się nasz syn, Mateusz. Moja ciąża przebiegała bez problemów, pracowałam prawie do dziewiątego miesiąca. W czasie ciąży mąż był bardzo troskliwy, pomagał mi w domu. Dlatego teraz nie poznaję go. Uważa, że to ja powinnam zajmować się dzieckiem, bo on dużo pracuje i zapewnia byt rodzinie.
Problemy od pierwszych dni
Mam wrażenie, że problemy zaczęły się od momentu, gdy wróciłam ze szpitala z naszym maleństwem. Na początku myślałam, że mąż po prostu boi się zrobić krzywdę małemu dziecku (to się zdarza u mężczyzn), dlatego mi nie pomaga. Ale teraz Mateusz ma już 9 miesięcy, a mąż praktycznie nie spędza z nim czasu.
Po narodzinach syna mąż podjął się dodatkowej pracy. Tak, rozumiem, że teraz pracuje więcej, ale ja przecież też nie odpoczywam – zajmuję się domem i dzieckiem.
Przykład: Od wczesnego rana jestem z synem, mąż jest w pracy. Wraca, je kolację, kładzie się na kanapie i odpoczywa. Nie mam nic przeciwko, żeby się zrelaksował po pracy. Po jakiejś godzinie proszę go, żeby pobawił się z synem, podczas gdy ja wezmę prysznic albo zajmę się domowymi obowiązkami. A on mi odpowiada, że jeszcze nie odpoczął i nie będzie niańczył dziecka. Nawet jeśli miną trzy godziny, nadal powie, że jeszcze nie odpoczął. Przy tym mąż może rozmawiać przez telefon z kolegą albo siedzieć w internecie. I to dzieje się regularnie od momentu, gdy urodził się syn.
Próbowałam rozmawiać
Próbowałam z nim rozmawiać na ten temat. On odpowiada: „Pracuję teraz dwa razy więcej, wieczorem nie mam już siły. Utrzymuję rodzinę. Ty zajmujesz się domem i dzieckiem. Uważam, że to sprawiedliwe i właściwe. Gdy syn podrośnie, wrócisz do pracy, a ja będę mógł pracować mniej, wtedy będę spędzał z nim więcej czasu.”
Mój mąż ma dziwne podejście. Wynika z tego, że dopóki jestem na urlopie macierzyńskim, synem nie zamierza się zajmować. Albo leży w domu na kanapie po pracy, a jeśli syn przeszkadza mu w odpoczynku, to idzie do swojego garażu.
Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że tak będzie w naszym małżeństwie. Jak to się mówi, nic nie zapowiadało problemów.
Mam wrażenie, że problem nie polega na tym, że mąż jest zmęczony. Mam wrażenie, że on po prostu nie potrzebuje tego ojcostwa. Albo nie interesuje go spędzanie czasu z małym dzieckiem. Już sama nie wiem, co o tym myśleć. Słyszałam podobne historie, ale nie myślałam, że mnie to spotka.
Ostatnia kłótnia
Ostatnio coraz częściej myślę o rozwodzie. Niedawno mocno się pokłóciliśmy. Planowałam pójść do sklepu, poprosiłam, żeby mąż został z Mateuszem. Na początku wydawało się, że się zgodził, ale gdy zaczęłam się zbierać, syn zaczął bardzo kaprysić (chyba zrozumiał, że zamierzam wyjść). Mąż powiedział, że nie poradzi sobie z taką histerią. W końcu musiałam zabrać syna ze sobą, bo on nawet nie próbował go uspokoić, a dziecko płakało na całego. Ta sytuacja tak mnie wkurzyła, że chciałam złożyć pozew o rozwód. Zagroziłam mężowi, że nie będę z nim dalej żyła, a on się nie przestraszył i powiedział, że zależymy od niego finansowo, i że raczej nie będę chciała żyć w biedzie.
Jak wpłynąć na męża?
Jestem zdezorientowana. Jak mogę wpłynąć na męża? I czy w ogóle warto ratować takie małżeństwo? Nie mam w mieście nikogo do pomocy, mama mieszka w innym miejscu. Rodzice męża nie żyją, zmarli 10 lat temu. Jeśli się rozwiodę, zostanę sama z dzieckiem na rękach. Mieszkanie mamy wynajęte, a zasiłek macierzyński będę dostawać do 1,5 roku, ale nie jest to duża kwota. Mama mówi, że powinnam po prostu przetrwać ten czas, a syn podrośnie i mąż sam zacznie się nim interesować. Ale mnie taki scenariusz nie do końca odpowiada.
Uważam, że mąż wybrał sobie wygodną dla siebie pozycję. Znam mężczyzn, którzy też dużo pracują, ale mimo to pomagają żonom w opiece nad dziećmi i w domowych obowiązkach. A tutaj mam wrażenie, że Mateusz go w ogóle nie interesuje, jakby nie był jego synem. Czy można jakoś wpłynąć na męża? Czy warto stawiać mu jakieś warunki? (Antonina, 34 lata).
A jak wy postąpilibyście na miejscu Antoniny? Podzielcie się swoimi przemyśleniami w komentarzach.