Mąż z sąsiadką wyprowadzają razem psy. Zauważyłam, że zaczął przede mną chować telefon
Niedawno w naszym domu pojawiła się nowa sąsiadka. Nigdy mnie szczególnie nie interesowała, ale ostatnio kupiła psa, z którym regularnie wychodzi na spacery. Nachalność tej kobiety z szóstego piętra zaczyna mnie coraz bardziej irytować, ponieważ na spacery z psami chodzi z moim mężem.
Sąsiadka nigdzie nie pracuje. Przez półtora roku, odkąd tu mieszka, ani razu nie dała po sobie poznać, że potrzebuje pieniędzy. Prawie cały czas spędza na dworze. Kiedy wychodzę z córką i naszym psem na podwórko, zawsze ją spotykam. Czasem mijamy się w sklepie. Z jej zachowania wynika, że nigdzie się nie spieszy. Nie zwróciłabym na nią uwagi, gdyby nie zaczęła spędzać czasu z moim mężem.
Kobieta uważa, że weselej jest chodzić do lasu we dwoje, można porozmawiać, a psom nie jest tak nudno, mogą się pobawić. Las jest niedaleko naszego domu, a mąż z sąsiadką spędzają tam nawet do dwóch godzin. Zanim ona się tu pojawiła, mąż najwyżej 20 minut spędzał na spacerze z psem, starał się szybko wrócić do domu. Teraz świeże powietrze mu nie wystarcza. Zaczęłam się denerwować i wyrażać swoje niezadowolenie, na co mąż odpowiada, że to normalne, spacerować na świeżym powietrzu. To korzystne nie tylko dla niego, ale i dla naszej starszej jamniczki.
Niedawno przed blokiem spotkałam sąsiada, który wprost powiedział mi, że często widzi “tę parę” razem w lesie. Wszystkie te rozmowy są dla mnie nieprzyjemne. Emeryt zwrócił uwagę, że takie wspólne spacery nie wróżą niczego dobrego. Odpowiedź męża pozostaje niezmienna: oni tylko wyprowadzają psy.
Postanowiłam, że sama będę wychodzić z naszą jamniczką wieczorami. Kiedy mąż wraca z pracy, i tak bierze psa i idzie na spacer. Co więcej, wymienił się z sąsiadką numerami telefonów i często z nią pisze. Telefon nigdy nie leży bez opieki na stole, nie wiem, o czym rozmawiają. Na moje awantury mąż nazywa mnie nieadekwatną, a mimo to kontynuuje kontakt z tą kobietą, której imienia nawet nie znam.
Ostatnio postanowiłam porozmawiać z nią osobiście. Co zrobiła? Po prostu się zdziwiła, nie zrozumiała moich pretensji i odeszła, nie dokończywszy rozmowy. Później poskarżyła się mojemu mężowi, że jej groziłam, a on zaczął mnie przekonywać, że ona jest dobrym, pozytywnym i życzliwym człowiekiem, do tego bardzo kocha zwierzęta.
Już nie wiem, co mam robić. Jak żyć obok tej kobiety? Nie sądzę, że mąż do niej odejdzie, ale nie chcę też kusić losu. Może rzeczywiście reaguję nieadekwatnie?
