Miałam trochę ponad czterdzieści lat, kiedy dowiedziałam się, że na pytanie: “Co teraz robisz?” można odpowiedzieć…

Miałam trochę ponad czterdzieści lat, kiedy dowiedziałam się, że na pytanie: “Co teraz robisz?” można odpowiedzieć: “Osim Chaim”.

“Cieszę się życiem”. Po raz pierwszy usłyszałam to wyrażenie tutaj, w Izraelu. Jego dosłowne tłumaczenie to: “robić życie”.

Kawiarnia w mieście. Południe. Na sąsiednim stoliku siedzi starsza para. On i Ona. Nie małżeństwo, nie. Raczej starzy znajomi lub przyjaciele. Swobodnie rozmawiają, trochę flirtują, piją kawę. Nagle telefon dzwoni. Ktoś po drugiej stronie linii pyta go: “Co teraz robisz?” A on: “Osim Chaim”.

Cieszę się życiem.

Nie rozwiązuję problemów, nie zarabiam pieniędzy, nie szukam odpowiedzi na pytania, nie stawiam sobie celów i ich nie osiągam, nie chudnę, nie! Po prostu cieszę się życiem.

Ten zabieg słowny dosłownie mnie zafascynował i zrozumiałam, że ja też chciałabym nauczyć się tego Osim Chaim.

Właściciel sklepu zoologicznego nauczył mnie pierwszej lekcji, kiedy pobiegłam do niego wcześnie rano po karmę dla psa. Miał już otwarty sklep, ale jeszcze się nie obudził, więc powoli układał swoje produkty. Z nawyku wypracowanego na przestrzeni lat, zaczęłam tłumaczyć, że potrzebuję czegoś szybko i pilnie.

Na to właściciel sklepu wyciągnął małego królika z klatki i włożył go w moje ręce. W tym momencie zrozumiałam: to jesteś ty – Osim Haim!

Dla mnie czas się zatrzymał. Chciałam głaskać miękki, ciepły kłębek godzinami. I patrzeć, patrzeć zafascynowana na spokojną pracę sprzedawcy.

Potem było wiele innych lekcji, z których każda przyniosła mi szczęście. Na przykład dzisiaj wiem dokładnie, gdzie w Tel Awiwie robią najlepszą kawę.

Nie jest ona najsmaczniejsza ze względu na smak, nie. To po prostu miejsce, które przyciąga taką żywiołową grupę ludzi z niesamowitymi psami! Obserwowanie tego świata podczas delektowania się kawą to dla mnie Osim Chaim.

Albo. Nigdy nie wiedziałam, że karmienie konia jest tak ekscytujące. Taktowne, pełne emocji. Od dziecka bałam się do nich podchodzić. Ale w Izraelu, w stadninie, właścicielka pięknych koni uśmiechnięta zaproponowała mi, żebym spróbowała pokonać moje lęki, podając koniowi jabłko.

I tak, otwierając szeroko swoje ogromne usta z doskonałymi zębami, on lub ona wyciągnęli swoją głowę ku mojej drżącej ręce i bardzo delikatnie, tylko mokrymi wargami i ciepłym chropowatym językiem, oblizali jabłko z dłoni. Wtedy zabrakło mi słów.

Ale najważniejszą lekcję na temat Osim Chaim nauczyłam się dwa lata temu na drodze.

To wydarzyło się w tym samym momencie, kiedy zakryłam ciałem moją córkę. Sonya i ja wracałyśmy do domu samochodem i usłyszałyśmy wycie syreny. Był to lato 2014 roku, trwała operacja “Nierozkładalna Skała”, a my znalazłyśmy się pod ostrzałem rakietowym.

Postępując zgodnie z instrukcjami, wyłączyłam samochód, wyjęłam dziecko z fotelika, położyłam je na drodze i zakryłam sobą. Nadal żywo pamiętam falę uderzeniową zestrzelonej rakiety, która przetoczyła się po moim ciele, oraz szept mojej córki: “Mamo, teraz mnie przygniecie”. “Zakryłam” ją tak mocno.

Po tym incydencie świat dookoła mnie zagrał zupełnie innymi kolorami. I wreszcie prawdziwie zrozumiałam, co oznacza Osim Chaim: “ciesz się życiem tutaj i teraz!”