Moi teściowie są bardzo zamożnymi ludźmi, a my ledwo wiążemy koniec z końcem. Są obrażeni na mojego męża za jego młodzieńczy błąd i kategorycznie odmawiają nam pomocy. Nawet pojawienie się dziecka ich nie wzruszyło
Mieszkamy z mężem bardzo skromnie. On pracuje jako zwykły robotnik w fabryce, dlatego jego pensja nie jest wysoka. Staramy się jednak polegać tylko na sobie, choć teściowie są bardzo bogatymi ludźmi.
Zapytacie, dlaczego nam nie pomagają? Mam dokładnie to samo pytanie.
Kiedy mój mąż skończył szkołę, odmówił pójścia na studia. W tamtym momencie nie podzielał poglądów rodziców na życie. W rezultacie od razu podjął pracę i zapisał się do szkoły zawodowej. Ale nauka mu nie wyszła i został bez wykształcenia.
Rodzice przyjęli to z oburzeniem i przestali go finansować. Uważają, że skoro sam podjął taką decyzję, to musi ponieść za nią pełną odpowiedzialność.
Rodzice mojego męża są właścicielami niewielkiej, ale dobrze prosperującej firmy. Liczyli na to, że syn im pomoże, dlatego nalegali na jego studia. Ale ich nadzieje zostały zawiedzione.
Dwa lata po ukończeniu szkoły wzięliśmy ślub. Mąż nadal pracował w fabryce, gdzie się poznaliśmy. Moi rodzice starają się raz w miesiącu przekazać nam choć trochę pieniędzy. Dzięki temu jakoś dajemy sobie radę.
Po narodzinach synka nie zrobiło się lżej. Wręcz przeciwnie. Musiałam iść na urlop macierzyński, a pensja męża nie wystarczała. Wciąż miałam nadzieję, że jego rodzice domyślą się, że potrzebujemy pomocy finansowej. Ale bardzo się pomyliłam. Nie zwracają uwagi na nasze potrzeby. Dla nich priorytetem są ich wspólne wakacje za granicą kilka razy w roku. Teściowie niczego sobie nie odmawiają. A teściowa wciąż chwali się nowymi kreacjami z zagranicznych butików.
Oczywiście nie zapominają o wnuku. Z każdej podróży przywożą mu różne upominki: zabawki, ubrania, buty. Ale to nie to samo, rozumiecie? Brakuje nam pieniędzy na życie. A oni są zamożni i mogliby nam pomóc. Ale tego nie robią!
Z mężem nawet nie pamiętamy, kiedy ostatnio kupiliśmy coś dla siebie. Wszystko idzie na dziecko.
Prosiłam go, żeby porozmawiał z rodzicami i spróbował pójść na studia, zdobyć dobry zawód i naprawić swój błąd. Zgodził się, ale jego rodzice kategorycznie odmówili wsparcia. „Ten pociąg już odjechał” – powiedziała jego matka.
Swoją odmowę uzasadnili tym, że miał swoją szansę. A skoro podjął decyzję wbrew ich radom, to sam zrezygnował z ich pomocy.
Po prostu nie mogę ich zrozumieć. Tak, popełnił błąd! Ale zdał sobie z tego sprawę i chce go naprawić. Czy naprawdę rodzicielskie ego jest silniejsze niż rodzicielska miłość? Czy ich serca ani trochę nie drżą z troski o syna i wnuka? Jak można być tak obojętnym?
Dobrze, nie mogą mu wybaczyć, ale przecież dziecko? Ich wnuk niczemu nie jest winien, a mogliby mu pomóc. Synek rośnie bardzo szybko. Cieszy się, kiedy odwiedzają go dziadkowie z obu stron.
A mnie jest przykro, że bez wsparcia zamożnych teściów nie będziemy mogli dać mu wszystkiego, czego byśmy chcieli. Jak mam do nich dotrzeć i błagać ich o przebaczenie dla mojego męża?
