Mój mąż na starość znalazł sobie inną kobietę. Już myślałam, że nikogo nie będzie interesował. Przez ostatnie lata przestałam dbać o siebie, myślałam, że to wszystko jest dla młodych i że mężowi to obojętne. A okazało się, że wcale nie jest mu to obojętne

Czasami życie zmienia się bardzo gwałtownie i nie możesz zrozumieć, jak w jeden dzień wszystko może się zawalić. Ale życie jest bardzo nieprzewidywalne, więc trzeba zrobić wszystko, żeby wyjść z trudnej sytuacji.

Wszystko zaczęło się, gdy mój mąż miał zbliżać się do swoich 50. urodzin. Postanowił, że na starość, można tak powiedzieć, znajdzie sobie inną kobietę.

Ja myślałam, że w takim wieku i z czwórką dzieci nie będzie już nikomu potrzebny, więc straciłam czujność, bo nawet nie przyszło mi do głowy coś takiego. A okazało się, że jednak jest potrzebny.

Może to też moja wina, że przestałam dbać o siebie i poświęcać mu uwagę, uznałam, że jestem już kobietą w wieku. Dokąd mi się stroić? Myślałam, że dla męża po 50. to już obojętne i nie zwraca na to uwagi.

Ale co teraz zrobić, czasu nie da się cofnąć, oboje, być może, popełniliśmy wiele błędów.

Zmiany w Michale zauważyłam od razu, zaczął ciągle dbać o siebie, często zostawał po pracy, ciągle wymyślał jakieś wymówki, żeby nie przyjść na czas na kolację.

Kiedy zaczęłam podejrzewać coś niepokojącego, zapytałam go o inną kobietę czy o jego wypady.

A Michał, ku mojemu całkowitemu zaskoczeniu, przyznał mi się do wszystkiego, że spotkał swoją dawną miłość.

Zaczęli wspominać przeszłość, często się spotykali, a potem postanowili, że trzeba przywrócić dawne uczucia.

To, co wtedy czułam, nie da się opisać słowami. Szczerze kochałam swojego męża, a okazało się, że nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo.

Długo go prosiłam, żeby się opamiętał, ale był zdecydowany na rozwód, nawet nie chciał mnie słuchać. Cóż mogłam jeszcze zrobić, musiałam go puścić.

Wtedy zaczęłam myśleć o dzieciach i o tym, że byłam bez pracy. Ale dzieci już nie były małe, same mogły przygotować jedzenie, a ja postanowiłam iść do pracy, żeby niczego im nie brakowało.

Czas mijał szybko, nawet tego nie zauważałam. Na szczęście już po jednym dniu zaproponowano mi pracę sprzedawcy w sklepie niedaleko naszego domu.

Oczywiście od razu się zgodziłam, oferowali dobrą pensję, a sklep był blisko domu, w którym dzieci często zostawały same, więc mogłam być blisko nich i czuć się spokojniejsza.

Mój mąż w tym czasie już się od nas wyprowadził, a ja powoli przyzwyczajałam się do samotności. Noce spędzałam, płacząc w poduszkę, a w dzień uśmiechałam się przed dziećmi, bo chciałam je jakoś wspierać.

Wkrótce do naszego rozwodu pozostał tylko tydzień. W tym czasie mąż ani razu nie odwiedził nas z dziećmi, a tu nagle zadzwonił. Poprosił o spotkanie, ale nie w domu.

Umówiliśmy się z Michałem na spotkanie w parku niedaleko naszego domu. Patrzę, a on przychodzi z walizką i ze smutnym wyrazem twarzy, wzrok spuszczony.

Mówi, że tęskni za dziećmi, nie chce ich zostawiać bez ojca. Nie wytrzymał i chce wrócić do nas. Płakaliśmy razem na ławce.

Powiedział, że na razie zamieszka u rodziców, żebym przemyślała sprawę i zdecydowała, czy go przyjąć z powrotem i wybaczyć mu jego postępek.

A ja naprawdę nie wiem, co zrobić. Nie mogę powiedzieć, że zdołam o tym zapomnieć, ale wyciągnęłam pewne wnioski z tej historii.

Chociaż, szczerze mówiąc, nie wiem nawet, jak teraz będziemy żyć, ile czasu to zajmie.

Czy warto wracać do męża, gdy cię zdradził?