Mój syn ma ogromne długi i od dłuższego czasu pomagam mu je spłacać. Ostatnio żyję praktycznie o chlebie i wodzie i nie wiem, jak długo jeszcze dam radę tak funkcjonować. Jest mi naprawdę ciężko, a koleżanka powiedziała mi wprost, że powinnam zostawić syna z jego problemami, bo to dorosły człowiek. Ale ja nie potrafię tak zrobić – on liczy na moje wsparcie. Powtarza, że jeśli oboje się postaramy, to w pięć lat spłacimy wszystko do końca
Zawsze, jak każda kochająca i troskliwa matka, starałam się pomagać swojemu dziecku we wszystkim i nigdy nie żałowałam ani siebie, ani własnych sił – nawet w trudnych czasach. Ale każda rzecz ma swoje granice. Teraz, gdy oddaję niemal wszystkie pieniądze na długi syna, widzę, że długo tego nie pociągnę. Nie mam już wieku ani zdrowia, żeby zarabiać tyle, co kiedyś. Musiałam obciąć prawie wszystkie wydatki i żyję bardzo skromnie, a mimo to wcale nie widzę, by było lżej.
Mój syn też pracuje ponad siły i stara się brać jak największą część spłat na siebie, ale nie jest w stanie pokryć wszystkiego. Słuchając różnych historii, jak matki same spłacają długi dorosłych dzieci, aż trudno mi uwierzyć, że można tak żyć.
Myślałam nawet, żeby pożyczyć pieniądze od znajomych, żeby choć trochę odciążyć domowy budżet, ale nikt mi nie pomógł. I to najbardziej boli – bo w tym wieku zostałam sama, nawet przyjaciele się odwrócili. Nie odmawiali wprost, ale mówili, że im też ciężko, że mają swoje dzieci, swoje potrzeby. Rozumiem ich, nie mogę mieć pretensji – nie są mi nic winni. Ale mimo to przykro, że zostałam całkiem sama w tej trudnej sytuacji.
Najciekawsze (albo raczej najsmutniejsze) w tej historii jest to, że w takim trybie życia muszę wytrzymać jeszcze pięć lat. Wyliczyliśmy, że dopiero wtedy spłacimy wszystko co do grosza i będziemy wolni od tego „niewolnictwa”. Oczywiście można długo mówić, że w ogóle nie powinno się było wchodzić w takie długi – ale to nic nie zmieni. Życie układa się różnie i trzeba się dostosować, by krok po kroku jakoś z tego wyjść.
Moja siostra twierdzi, że za dużo na siebie biorę i najlepiej byłoby zostawić syna samego z jego problemami. Nie podzielam jej cynizmu – choć sama na początku też miałam podobne myśli. W końcu to dorosły facet, sam powinien zarabiać na siebie. Większość jego kolegów radzi sobie bez pomocy rodziców. U nas, w małym miasteczku, takie rzeczy szybko stają się tematem plotek, więc dobrze wiem, jak to wygląda u innych.
Nie wiem, czy dam radę dalej tak żyć, ale muszę być silna – bo kiedy chodzi o rodzinę, nie ma innego wyjścia.
Już ponad miesiąc żyję o chlebie i wodzie, żeby szybciej spłacić długi syna, i jest mi z tym bardzo ciężko. Oszczędzam na wszystkim. Wszyscy bliscy powtarzają, żebym przestała oddawać mu każdy grosz. Ale ja nie umiem inaczej – bo syn liczy na mnie i na moje pieniądze.