Moja teściowa jest przekonana, że jej syn ożenił się z leniwą kobietą. Ciągle mi robi uwagi i podkpiwa, mówiąc: „A kiedyś to było inaczej…”

Wydaje mi się, że od pierwszych dni znajomości z teściową bardzo ją drażnię. Jest pracowitą kobietą – całe życie zajmowała się ogrodem, robieniem przetworów. Mieszka w swoim domu w miasteczku obok miasta. My z mężem kupiliśmy mieszkanie w mieście – nie mamy ogrodu, działki ani żadnych podobnych „przyjemności”.

Wiem, że przez jakiś czas teściowa nazywała mnie „białą rączką”. Pewnego razu zadzwoniła do mnie i poprosiła, żebym przyjechała pomóc jej oczyścić ryby, które złowił jej brat. Odmówiłam, bo po prostu nie lubię tej czynności. Zaproponowałam inną pomoc, ale odmówiła, z uśmieszkiem dodając: „Wiadomo, masz drogi manicure”. Wcale nie chodziło o manicure – po prostu nie lubię oczyszczać i kroić surowych ryb, które się jeszcze ruszają, a zapach świeżej ryby mnie odrzuca.

Rozumiem, że teściowa marzyła o tym, żeby jej syn miał pracowitą i gospodarną żonę, która będzie kisiła ogórki, obierała ziemniaki i robiła konfitury. A ja okazałam się inna, no i cóż – sercu nie rozkażesz.

Korzystamy z dobrodziejstw XXI wieku
Na razie z mężem nie marzymy o działce i własnym ogrodzie. On spędził całe dzieciństwo w ogrodzie, więc teraz nie chce się tym zajmować. Tak, jego mama częstuje nas swoimi przetworami, jemy je, ale gdyby ich nie było, nikt by z tego powodu nie umarł.

Pewnego razu teściowa wypomniała mi: „Nie pomagacie mi, a sami zajadacie się moimi przetworami”. Po pierwsze, pomagamy jej, kiedy możemy. Ale w tygodniu mąż pracuje do późna, a ja jestem na macierzyńskim z małym dzieckiem. Poza tym ma innych pomocników – męża, brata, starszego syna.

Zorganizowaliśmy sobie wygodne życie, korzystając z dobrodziejstw XXI wieku. W kuchni mamy zmywarkę, żeby nie tracić czasu na mycie naczyń. Mamy robota odkurzającego i inne gadżety, które ułatwiają codzienne obowiązki. Mam wrażenie, że to wszystko irytuje teściową, bo kiedy przychodzi w odwiedziny, od razu mówi: „A kiedyś to się jakoś bez tego obywało”.

Kiedyś ludzie mieszkali też w jaskiniach i nosili skóry – czy teraz też mamy tak żyć?

Sama korzysta z telefonu i ogląda filmy w internecie, ale „kiedyś to było inaczej”.

Zepsuła się pralka
Nasza córeczka, Barbara, ma teraz 9 miesięcy. Jak się domyślacie, prania jest mnóstwo. Mąż większość czasu spędza w pracy, a ja zajmuję się Barbarą.

Tydzień temu zepsuła nam się pralka. Mąż zawiózł ją do naprawy, okazało się, że awaria jest poważna, trzeba czekać na części zamówione przez serwis. Naprawa potrwa około miesiąca, więc muszę prać ręcznie. Nowej pralki nie chcemy kupować, bo tamta bardzo mi się podoba, a do tego zapłaciliśmy za nią sporo pieniędzy.

Piorę, kiedy mogę, czasami jestem bardzo zmęczona i odkładam pranie na później.

Kilka dni temu przyszła teściowa, weszła do łazienki i zobaczyła stertę brudnej bielizny. Zapytała mnie, dlaczego nie piorę, więc opowiedziałam jej o zepsutej pralce.

Teściowa wpadła w złość i zaczęła swoją „starą śpiewkę”: „Za moich czasów nie było żadnych automatów. Wszystko prałam sama, ręcznie, i nawet wykręcałam pranie ręcznie – miałam mnóstwo siły w rękach. A wy przywykliście, że wszystko za was robi technika. Co ty wtedy robisz cały dzień, skoro odkurzacz sam sprząta, a pralka sama pierze? Masz ręce, to napełnij wannę wodą i wypierz wszystko. Za naszych czasów żyliśmy i cieszyliśmy się życiem bez tych waszych gadżetów. A wy ciągle jesteście niezadowoleni”.

Tak mniej więcej brzmiał jej monolog. Szczerze mówiąc, byłam w szoku z powodu jej podejścia do mnie. Nie podoba ci się sterta brudnej bielizny, to weź i wypierz ją sama, czy nie mam racji? Co ją w ogóle obchodzi, czy piorę, czy gromadzę brudne pranie? Starałam się zachować spokój, ale nie mogłam powstrzymać się od odpowiedzi.

Powiedziałam, że w dawnych czasach życie wyglądało inaczej. Nasze prababcie rodziły po 10-12 dzieci. Starsze dzieci opiekowały się młodszymi. Nikt nie chodził za dziećmi krok w krok. Ale przy tym wiele dzieci ginęło z powodu braku opieki lub chorób. Moja teściowa miała troje dzieci, bawiły się i grały we własnym podwórku z innymi dzieciakami.

Ja teraz mieszkam w mieście z maleńkim dzieckiem na rękach. Mąż dużo pracuje, żeby utrzymać rodzinę, a ja bez żadnej pomocy zajmuję się dzieckiem i domem. Dlaczego miałabym odrzucać możliwości, jakie daje XXI wiek?

Chcemy, aby lekarze przepisywali nam nowoczesne leczenie i leczyli nas według współczesnych standardów. Nie wracamy do XVIII wieku i nie mówimy: „A kiedyś to było inaczej…”. To samo dotyczy techniki. Technika ułatwia nasze życie i pozwala nam mieć więcej czasu dla siebie. Tak, mogę uprawiać sport, zrobić sobie piękny manicure albo chodzić na zajęcia taneczne. Współcześni ludzie mają więcej czasu na siebie i swoje rozwój.

Teściowa całe życie spędziła na działce, zapominając o sobie i swoim zdrowiu. Czy to jest dobre? Często mówi swoim dzieciom: „Dla was się poświęcałam, wszystko robiłam dla was”. Ale po co to poświęcenie? Kto teraz tego potrzebuje?

Szczerze mówiąc, nie wiem, jak dalej kontaktować się z teściową po tej rozmowie. Nie pokłóciłyśmy się, ale nie chcę jej widzieć w swoim domu. Sama organizuję swój dom i nie zniosę, żeby ktoś próbował narzucać mi swoje zasady. Przecież nie rządzę się w jej domu ani nie oceniam jej za jakieś kwestie domowe.

Powiedziałam mężowi, że od teraz jego mama będzie przychodzić do nas tylko wtedy, gdy on będzie w domu. Niech sam z nią rozmawia i rozwiązuje takie sytuacje.