“Nie jestem szmatą do podłóg” – tak ukarałam męża za brak szacunku…
To oczywiście dziwne, ale 7 lat po ślubie mój mąż nagle zdecydował, że jest głową naszej rodziny i wolno mu mnie poniżać. Na początku myślałem, że może to tylko przelotna faza, ale niestety tak nie było. Nie chciałem walczyć, więc od początku milczałem i grałem razem, aż w końcu miałem dość.
Również ja nie jestem nikim gorszym i nie zgadzam się na traktowanie mnie jak na szmatę do podłóg. Dlatego postanowiłem mu to pokazać.
Moje starania nie zostały w ogóle docenione. Pracuję i wydaję pieniądze nie tylko na siebie, ale również na produkty i wszystkie niezbędne rzeczy. Moja pensja może być niższa od mojego męża, ale to nie znaczy, że mnie można poniżać!
Zaproponowałem więc, żebyśmy mieszkali w różnych pokojach, tak jak sąsiedzi. Za mieszkanie będziemy płacić po połowie, a resztę każdy kupi sam. Na szczęście w mieszkaniu mamy dwa pokoje i bezpiecznie przeniosłem swoje rzeczy do salonu. Telewizor i dekoder oddałem mężowi do sypialni, ponieważ i tak nie są mi potrzebne. Na początku mój mąż był w szoku, ale ja wyraźnie mu powiedziałem, że nie jestem zadowolony z naszej sytuacji i że musimy coś zmienić. Mój mąż nie chciał się zmieniać, więc zgodził się na mój eksperyment.
Od tamtej pory czuję się wolny i mam kontrolę nad własnym życiem, czego nigdy wcześniej nie miałem. Teraz po pracy nie muszę uciekać, aby ugotować obiad, ale mogę sobie spokojnie pospacerować lub po prostu kupić kefir.
Nie wydaję już całych pieniędzy na artykuły spożywcze, ponieważ sama nie jem dużo. Udało mi się nawet pójść do salonu fryzjerskiego i przefarbować włosy. W weekendy już nie muszę sprzątać całego domu, ale mogę spokojnie wychodzić na spotkania z przyjaciółmi. Ogólnie życie stało się dla mnie prostsze i nadal mam pieniądze.
Mężczyzna nie rozmawia ze mną, ale widzę, że mu to obojętne. Na obiad je pierogi lub kanapki i chodzi wściekły. Schudł nawet, bo w pracy nikt mu nie gotuje. Bielizna i czyste skarpetki dawno zniknęły, a on wciąż nie rozgryzł pralki. Nawet przestał chodzić wieczorami pod prysznic. Wkrótce ludzie będą go omijać na kilometr.
Kiedyś zapytał mnie, gdzie kupuję taki pyszny chleb. Zdecydowałem się nie mówić, szkoda gdy człowiek nie wie, że od dwóch lat w jego domu stoi wypiekacz chleba. Tak właśnie żyjemy – tak swojscy i obcy zarazem.
Nie boję się, czy coś pójdzie źle. Nie obchodzi mnie to. Nie mam zamiaru godzić się na taką postawę. Nie wiem, co będzie dalej, bo mój mąż jest zbyt dumny, by prosić o przebaczenie. Ja też nie chcę iść do pojednania. Czas pokaże, co będzie dalej. Dobrze, że nie mamy jeszcze dzieci.
Co byś zrobił na moim miejscu?
