– Nie może tu długo zostać, spędzi urlop i wróci do swojej Szwecji, więc wytrzymaj, synu – mówi teściowa Anny do swojego zięcia. Anna od razu zrozumiała, że rozmowa dotyczy jej, ale postanowiła nie psuć nastroju ani sobie, ani innym. Rzeczywiście, wróciła do domu tylko na krótko, na trzy tygodnie, bo córka miała jubileusz. Po obchodach miała wrócić do Szwecji. Jej córka, Irena, kończyła 40 lat, więc nie mogła przegapić takiej okazji – jedyne dziecko, tak ważny dzień

Od samego rana w domu Anny panował ruch. Córka postanowiła zorganizować przyjęcie w domu, zamiast wydawać pieniądze na restaurację.

Anna weszła do kuchni i zobaczyła tam matkę swojego zięcia, Martę, która zajmowała się gotowaniem, jakby to ona była gospodynią.

Zamiast zwykłego „dzień dobry”, Marta zapytała:

– To już zdecydowałaś, Anno, kiedy wracasz do Szwecji?

– Właśnie dopiero przyjechałam, więc jeszcze o tym nie myślałam – próbowała usprawiedliwić się Anna.

Ale zaraz się powstrzymała – dlaczego miałaby się tłumaczyć we własnym domu? To jej sprawa, na jak długo przyjechała i kiedy zdecyduje się wrócić.

Jednak Marta nie ustępowała:

– Anno, wszystko ci tak dobrze wychodzi. Może powinnaś pomyśleć o kupnie jakiegoś mieszkania, choćby kawalerki? Bo gdzie wrócisz, jeśli zdecydujesz się zakończyć pracę za granicą? Chyba nie zamierzasz mieszkać z dziećmi i im przeszkadzać?

Anna aż otworzyła usta ze zdumienia. Ona miałaby komuś przeszkadzać we własnym domu? I to kto jej to mówi? Obca kobieta, która nie dość, że rządzi się w jej kuchni, to jeszcze śmie liczyć jej pieniądze!

Anna od 17 lat pracuje w Szwecji. W tym czasie zbudowała swojej jedynej córce, Irenie, duży dom. Nie szczędziła na nic, bo była pewna, że gdy wróci do kraju, zamieszka tam razem z córką.

Irena wyszła za mąż i sprowadziła do domu zięcia, który trafił na gotowe. Był to chłopak porządny, z dobrej rodziny, więc Anna była przekonana, że wszystko, co zarobiła, nie pójdzie na marne.

Już na weselu Anna zauważyła, że zięć jest oszczędny, a może nawet skąpy. Ale uznała to za zaletę – skoro umie liczyć pieniądze, jej córka nie będzie cierpieć biedy.

Jednak z czasem okazało się, że Mikołaj potrafi liczyć tylko pieniądze teściowej, bo sam niczego konkretnego nie zarabia.

Ciągle zmienia pracę, szuka „czegoś, co mu odpowiada”. A żyją z czego? Oczywiście z pieniędzy, które Anna co miesiąc przesyła, żeby „nie zginęli”.

Obecność teściowej Mikołajowi nie odpowiada – przyzwyczaił się do życia na własnych zasadach, bez nikogo, kto patrzy mu na ręce i sprawdza, o której godzinie wstaje.

A teraz w dodatku od kilku miesięcy gości u nich Marta. Przyjechała jeszcze na Boże Narodzenie i jakoś nie zamierza wracać. Mówi, że nie ma po co – ani pracy, ani męża, a tu, przy synu i synowej, czuje się dobrze.

Anna patrzyła na to wszystko i zaczęła się zastanawiać. Co ma dalej robić? Może rzeczywiście zacząć odkładać pieniądze na własne mieszkanie?

A tymczasem Marta spokojnie piła kawę w jej kuchni, ciesząc się, że „w rodzinie wszystko tak dobrze się układa”…

Cóż, nie ma co mówić – mieć w rodzinie kogoś pracującego za granicą to naprawdę duża wygoda.