Nie warto wpuszczać do siebie do domu ponownie. Strzeż swojego spokoju ducha

Jeśli taka osoba zechciała wrócić do twojego domu, nawet na próg jej nie wpuszczaj. Znajdź pretekst, by spotkanie przenieść do pracy lub kawiarni. W ostateczności, po prostu nie odbieraj telefonu. Neutralne miejsce, neutralne tematy i to wystarczy. Są ludzie, od których lepiej trzymać się z daleka.

Łatwo ich rozpoznać.

To ci sami, którzy wyrażają pogardę dla twojego domu. Sami znasz takich ludzi:

  • Ojej, dlaczego w twoim domu tak pusto? Trzeba by powiesić jakąś obrazek…
  • Coś tutaj śmierdzi, jak u babci.
  • Ile tych zbieraczy kurzu, po co ci ten dywan?
  • Magnesiki na lodówce, jakbyś była z poprzedniego wieku…

Wszystkie te zdania, które deprecjonują twoją przestrzeń, nie są przypadkowe. Twój gość czuje się już upoważniony do wydawania poleceń. Uważa się za najważniejszego, najcenniejszego i najmądrzejszego od ciebie.

Ale nawet jeśli przez dwadzieścia lat nie było u ciebie remontu. Nawet jeśli dopiero dochodzisz do siebie po trudnym okresie.

Nawet jeśli twoje kaktusy zaschły w doniczkach, a kuweta kota wymaga wymiany – to twój dom i twoje prawo decydować, jaki jest.

Ale czasem ktoś przyjdzie i rzuci zdanie. Albo nawet spojrzy obrzydliwie – i nagle dom staje się obcy. Jakby obraził się na ciebie, i masz ochotę zaraz przetrzeć podłogę po takim gościu. Więc przetrzyj od razu, żeby nie wrócił. I wygrzej piec, albo zapal świeczkę, żeby spalić samą pamięć o nim w przestrzeni domu.

To nieistotne, czy to przyjaciel twojego męża. Albo potencjalna narzeczona. Albo ważny klient. Wszyscy oni pożrą ciepło twojego domu, hojność twojego serca, twój czas, twoją energię. A ty zostaniesz z odbudowywaniem ruin, bo czy już nie mieliście takich ludzi?

Najpierw lekko wypaliło, a potem rozwiązywaliście problemy. Po ich pojawieniu zawsze chcesz coś poprawić, umyć i posprzątać, niby ciągle usprawiedliwiasz się.

Posprzątaj później, dla siebie i dla swojego domu. A tych ludzi – precz z życia.