– Nie zostawicie mnie samej – powiedziała teściowa żałosnym głosem. W zeszłą sobotę przyszła do nas i oświadczyła: – Nie mogę już tego dłużej znosić. Rozwodzę się! Z mężem byliśmy w szoku – jego rodzice mają po sześćdziesiąt dwa lata, przeżyli razem całe życie, wychowali syna, doczekali się dorosłych wnuków. A teraz nagle coś takiego

Z Andrzejem jesteśmy małżeństwem od osiemnastu lat, mamy dwóch synów. Starszy w tym roku kończy szkołę, młodszy chodzi do siódmej klasy. Od początku mieliśmy szczęście z mieszkaniem – teściowa przekazała nam swoje, które odziedziczyła po rodzicach. Przez lata stało puste, bo teściowa wyszła za mąż dość korzystnie i nie potrzebowała go.

Teść to człowiek czynu, który wiele osiągnął w swoim życiu. Teściowa przez całe lata żyła przy nim jak pączek w maśle – niczego sobie nie odmawiała. Do pracy chodziła raczej dla przyjemności, bo jej pensja wystarczała ledwie na rajstopy i spinki do włosów. Ale jako człowiek jest trudny: marudny, uparty, drażliwy, apodyktyczny. Przy tym uważa się za eksperta dosłownie we wszystkim – od gotowania kaszy manny po politykę – i nieustannie daje wszystkim rady: jak się ubierać, jak wychowywać dzieci, jak prowadzić samochód, jak myć naczynia.

Teściowa nigdy wcześniej nie skarżyła się na życie, a tu nagle w sobotę przyszła i powiedziała:

– Nie mogę już tego dłużej znosić. Rozwodzę się!

Byliśmy oszołomieni. Andrzej stwierdził, że mama chyba oszalała – jak ona sobie poradzi bez ojca? Przecież razem spędzili tyle lat, ich syn dorósł, wnuki są już prawie dorosłe… A teraz nagle to.

Mimo swoich wad to właśnie teść był żywicielem ich rodziny przez te wszystkie lata. Teściowa nigdy nie zarabiała wiele, a teraz ma skromną emeryturę. Mieszkają we własnym domu, który zbudował teść. Wciąż aktywnie pracuje, dobrze zarabia i utrzymuje teściową.

Pretensje teściowej dotyczą głównie codziennych spraw: twierdzi, że ma dość stania przy kuchence przez czterdzieści lat. Teść w domu nie robi absolutnie nic: nie potrafi sobie usmażyć jajka ani zrobić herbaty, będzie siedział i czekał, aż zrobi to żona. Do jej obowiązków należy także pranie, sprzątanie, kupowanie ubrań dla męża i wiele innych rzeczy.

– Mam już dość bycia jego służącą! – oznajmiła teściowa. – Przez czterdzieści lat mu usługiwałam! A do tego ciągle muszę wysłuchiwać jego krytyki. Wystarczy!

Byliśmy wstrząśnięci – nic nie zapowiadało takiego obrotu spraw. Teściowa całe życie wykonywała „kobiece obowiązki” w milczeniu, bez skarg i pretensji, i nigdy nawet nie próbowała zaangażować męża do jakichkolwiek prac. Nawet o wyrzucenie śmieci go nie prosiła – twierdziła, że jej łatwiej zrobić to samej. Wcześniej jej to nie przeszkadzało. A teraz nagle mówi, że nie chce tego dłużej znosić.

Kulminacją tej historii jest to, że teściowa postanowiła przeprowadzić się do swojego mieszkania – czyli do nas. Na swoją emeryturę nie przeżyje, więc liczy na naszą pomoc!

– Nie zostawicie mnie samej – powiedziała błagalnym tonem.

Nie wiemy, co teraz robić. Z mężem nie żyjemy zbyt dostatnio, mamy dwóch synów, więc nigdy nie pozwalaliśmy sobie na zbędne wydatki. W tym roku planowaliśmy wymienić samochód i zamówić nową kuchnię. Ale oszczędzamy, bo trzeba odkładać pieniądze na edukację dzieci. Samych korepetycji ile kosztuje! A teraz miałaby do nas dołączyć jeszcze teściowa…

Uważam, że postępuje skrajnie nieodpowiedzialnie i egoistycznie. Własnych oszczędności praktycznie nie ma, przez całe życie pracowała byle jak, tylko po to, żeby mieć zajęcie. Przy pierwszej okazji przeszła na emeryturę i od lat żyje na koszt męża.

Z Andrzejem postanowiliśmy, że otwarcie nie będziemy się wtrącać w tę sytuację, ale po cichu zrobimy wszystko, żeby rodzice się pogodzili. W końcu jakoś przeżyli razem czterdzieści lat.