Niedawno mój trzydziestoletni syn oznajmił, że chce wziąć mieszkanie na kredyt hipoteczny. Na początku byłem zachwycony, ale po tygodniu zadzwonił telefon

Zgodnie ze słynną piramidą Abrahama Maslowa można wyróżnić pięć podstawowych poziomów potrzeb: fizjologiczne, bezpieczeństwa, społeczne, potrzeby uznania i duchowe. To one tworzą w nas stabilnego, zdrowego człowieka. Brak któregokolwiek z tych elementów przez dłuższy czas może prowadzić do stresu, niezadowolenia, a czasem nawet do kryzysu.

W dzieciństwie to rodzice dbają o zaspokojenie wszystkich potrzeb dziecka. Z czasem jednak młody człowiek powinien stawać się coraz bardziej samodzielny i sam przejmować odpowiedzialność za swoje życie. Kiedy dokładnie to powinno nastąpić? Tego nikt nie określił. Relacje między dziećmi a rodzicami to kwestia indywidualna. Jedni pomagają swoim dzieciom do późnej starości, inni wypuszczają je na głęboką wodę już w wieku szkolnym. Kto ma rację? Każdy sam musi znaleźć odpowiedź.

Razem z żoną, Ewą, wychowaliśmy jedynego syna – Piotra. Ewa kocha go bezgranicznie, a ja, jako ojciec, zawsze chciałem nauczyć go samodzielności i tego, jak osiągać cele własnymi siłami. Nie zrozumcie mnie źle – też zaczynaliśmy od zera. Byłem zwykłym pracownikiem fabryki, Ewa gotowała w szkolnej stołówce. Byliśmy młodzi, pełni energii, ale perspektywy mieliśmy skromne.

Dziś prowadzę własny biznes, który przynosi solidny dochód, a moja żona jest gospodynią domową i dba o siebie. Zawsze wspierała mnie w trudnych chwilach, dlatego nigdy jej nie zawiodę. Ale Piotr? To zupełnie inna historia.

Piotr był naszym ukochanym dzieckiem, które miało wszystko. Najlepsza szkoła, studia, zdrowa dieta, odzież – wszystko, co mogliśmy mu zapewnić. Liczyłem, że może zainteresuje się sportem lub znajdzie swoją pasję. Ale nic z tego nie wyszło. Ma trzydzieści lat, nie ma stabilnej pracy, nie jest żonaty ani nie ma własnego mieszkania.

Na jednym z rodzinnych spotkań Piotr oznajmił, że chce wziąć kredyt hipoteczny na mieszkanie. Brzmiało to dojrzale i obiecująco. Nawet uścisnąłem mu dłoń na koniec wieczoru – dla mnie to znak najwyższego szacunku, przekazany mi przez mojego ojca. Byłem dumny, że chce zrobić coś takiego.

Tydzień później Piotr poprosił mnie o spotkanie. Okazało się, że potrzebuje pomocy finansowej. Brakowało mu połowy wkładu własnego. „Tato, spokojnie, wszystko ci oddam” – zapewniał. Przyznam, że miałem wątpliwości, ale ostatecznie zgodziłem się. Chciałem, by stanął na nogi.

Kiedy zobaczyłem to mieszkanie, byłem w szoku. Maleńka kuchnia, ogromna łazienka i wysokie sufity. To wyglądało bardziej na lokal do imprez niż na dom dla rodziny. Ale co zrobić? Nieruchomość to zawsze lepsza inwestycja niż wydawanie pieniędzy na głupoty.

Miesiąc później wszystko wyglądało dobrze. Nawet odwiedziliśmy Piotra z żoną – w mieszkaniu panował porządek, co dawało nadzieję na pozytywne zmiany. Jednak kilka tygodni później Piotr znowu przyszedł z prośbą o pomoc – tym razem brakowało mu na ratę kredytu. Jeszcze raz mu pomogłem, tłumacząc to jako jednorazowy błąd w obliczeniach.

Kiedy jednak wrócił z kolejną prośbą, odmówiłem. Pieniądze mogły przepaść, a mieszkanie zostać odebrane, ale postanowiłem, że musi się nauczyć odpowiedzialności. Piotr wybuchł. Oskarżył mnie, że nie chcę go wspierać, że jestem złym ojcem, że to jego podstawowa potrzeba, którą powinienem pomóc mu zaspokoić. Byłem wściekły na jego manipulacje i jasno powiedziałem, co myślę.

Po powrocie do domu zastałem wzburzoną Ewę. Piotr opowiedział jej swoją wersję wydarzeń, całkowicie odwracając fakty. Powiedział, że nie pomagam, bo nie podoba mi się jego mieszkanie i że to wszystko z mojej zazdrości o jego próbę samodzielności. Ewa była zła, a ja czułem, że sytuacja wymyka się spod kontroli.

Mimo protestów żony pieniędzy Piotrowi nie dałem. Od tamtej pory minęły trzy miesiące, a Piotr nadal mieszka w tym mieszkaniu. Mam podejrzenia, że to Ewa potajemnie mu pomaga. Jeśli to prawda, będziemy mieli poważną rozmowę. Kocham moją żonę i ją szanuję, ale takie działania za moimi plecami są nie do zaakceptowania.

Piszę to, czując ogromny dyskomfort. Dorosły, odpowiedzialny mężczyzna, a jednak czuje się przytłoczony przez decyzje swojego własnego dziecka. Życie potrafi zaskakiwać.