Nieustanny głód przez teściową – wyczerpująca codzienność i narastająca frustracja

Pół roku temu do naszego domu niespodziewanie przyjechała teściowa mojego męża, pani Jadwiga, która miała pierwotnie zostać u nas na kilka tygodni. Bez uprzedzenia i pytania o naszą zgodę zjawiła się z torbami, argumentując, że w jej mieszkaniu pilnie trzeba przeprowadzić remont – pękające podłogi i cieknące rury zmuszały ją do szybkiej zmiany. Aby usprawnić prace remontowe, postanowiła, że robotnicy będą mieszkać u niej, a ona sama przeniesie się do naszego domu.

Na początku sytuacja wydawała się dawać nadzieję na spokojne współistnienie. Rozmawiałyśmy, unikałyśmy kłótni, a kilka tygodni miało minąć bez większych problemów. Niestety, już niedługo okazało się, że jej obecność wpływa bezpośrednio na mój stan zdrowia i rygorystyczną dietę, którą muszę stosować z powodu problemów zdrowotnych. Ze względu na to, że wiele powszechnych produktów spożywczych stanowi dla mnie zagrożenie, zawsze kupuję dozwolone artykuły w zapasie i przygotowuję posiłki wyłącznie dla siebie.

Sytuacja przybrała dramatyczny obrót, gdy pani Jadwiga zaczęła bez skrupułów korzystać z moich zapasów. W nocy wymyka się do kuchni, gdzie po cichu zjada wszystko, co starannie dla siebie przygotowałam – świeże warzywa, gotowanego indyka, zioła, a nawet produkty, które kupuję w małych ilościach ze względu na ich wysoką cenę. Wszystko znika, mimo że miały wystarczyć mi na cały tydzień. Co więcej, w trakcie jej sześciomiesięcznego pobytu nie raz zauważyłam, że pani Jadwiga nie kupiła ani chleba.

Pewnej nocy, obserwując jak pochłania moją zapiekankę warzywną, popijając do tego herbatę z moimi bezglutenowymi chrupkami, próbowałam porozmawiać z nią o tej sytuacji. Tłumaczyłam, że moje zdrowie wymaga stałego dostępu do odpowiednich produktów, a zwykłe posiłki mogą być dla mnie niebezpieczne. Nawet wyznaczyłam osobną półkę w lodówce na swoje produkty, jednak efekt był taki sam – wszystko znikało.

Mój mąż, Marek, początkowo bagatelizował problem, twierdząc, że wystarczy, że będę gotować więcej, lecz pani Jadwiga zawsze zjada wszystko. W końcu sam zaczął próbować gotować, by odzyskać choć część kontroli nad sytuacją. Ja natomiast, w desperacji, zaczęłam szukać alternatyw – regularnie odwiedzam pobliską kawiarnię, gdzie dzięki wyrozumiałości kucharza mogę zamawiać potrawy zgodne z moją restrykcyjną dietą, choć wiąże się to z dodatkowymi kosztami.

Coraz częściej myślę o drastycznym rozwiązaniu, jak zamknięcie lodówki na kłódkę, choć nie chcę iść na takie środki. Moja cierpliwość dobiega końca, a pogarszający się stan zdrowia tylko potęguje frustrację. Zastanawiam się, czy problem tkwi wyłącznie w jej niepohamowanym apetycie, czy może jest to coś więcej. Jedno jest pewne – sytuacja w naszym domu stała się ogromnym wyzwaniem, z którym muszę się zmierzyć, aby zadbać o swoje zdrowie i spokój ducha.