Obowiązkiem rodziców jest myśleć o przyszłości dzieci i wnuków, a nie o sobie

Obecnie wiele osób krytykuje młodych ludzi za to, że nie mają własnego mieszkania. A skąd, proszę mi powiedzieć, mają je wziąć? Żyjemy w świecie, gdzie trudno uczciwie zarobić na jednopokojowe mieszkanie. Zgadzam się, kiedyś w PRL-u rozdawano mieszkania, a teraz tak nie jest.

Moi rodzice dostali jednopokojowe mieszkanie od zakładu pracy. Mieszkaliśmy tam przez całe moje życie. Potem wyszłam za mąż, urodziłam córkę, rozwiodłam się i wróciłam do rodziców, bo nie miałam dokąd pójść. Oczywiście, moi rodzice nie byli zadowoleni, że znowu jestem z nimi, i jeszcze przyprowadziłam wnuczkę. Szczególnie tata narzekał. Ale mam pytanie, czy nie było jego obowiązkiem zapewnić mi przyszłość?

Teraz moja córka chodzi do pierwszej klasy. Potrzebuje własnego miejsca, choćby biurka, gdzie mogłaby odrabiać lekcje. Mama powiedziała, że może to robić w kuchni, ale jak? Ja tam ciągle coś gotuję, albo tata siedzi, albo mama coś robi. Gdzie ma się podziać wnuczka? Do salonu tata nikogo nie wpuszcza, to jego święte miejsce, nawet nie nazywa tego pokojem.

Doskonale rozumiem, że moi rodzice nie są w stanie kupić nowego mieszkania, ale przez te lata pracy mogli powiększyć przestrzeń życiową dla mnie. Na przykład, co zrobili moi sąsiedzi? Zbudowali domek na wsi, gdzie przeprowadzili się na emeryturze. Mieszkanie oddali w pełne użytkowanie swojej córce, a ona jest nawet kilka lat młodsza ode mnie. Moi rodzice są zdecydowanie przeciwni przeprowadzce na wieś, mówią, że tam nie ma wygód. Pracować na roli też nie chcą, zamknęli się na całe życie w tym małym mieszkaniu i nie myślą o nikim innym.

Próbuję ich przekonać do przeprowadzki na wieś. Tam jest czyste powietrze, ogród. Przyjeżdżałybyśmy z córką na lato, pomagały, jadły świeże warzywa i owoce. Niedawno wyszliśmy z kwarantanny, a przez ten czas można było zwariować, siedząc zamkniętym w małej przestrzeni. Moje pieniądze idą na córkę, nie udaje mi się dużo zaoszczędzić, a rodzice nawet w tej sytuacji mi nie pomagają.

Myślę, że wielu ludzi zacznie mnie osądzać za takie słowa, ale w czym się mylę? Jestem pewna, że mam rację. To obowiązek rodziców troszczyć się o swoje dzieci, wypuścić je w dorosłe życie z jakimś wsparciem. Mieszkanie jest najważniejsze, może nawet najważniejszą podstawą. Rodzice są winni, jeśli nie potrafili zapewnić dzieciom przyszłości. Jeśli nie całym mieszkaniem, to przynajmniej finansowo, na pierwszy wkład do kredytu.