Od dawna nie widziałem swojej żony. Pewnego razu, podczas przerwy obiadowej, postanowiłem kupić produkty do domu w lokalnym supermarkecie i tam, zupełnie przypadkiem, ją spotkałem. Zdziwiłem się, bo bardzo się zmieniła. Po tym spotkaniu nie mogłem spać, wciąż myślałem o tym, co wtedy powiedziała
Już wcześniej słyszałem opowieści moich znajomych, przyjaciół i krewnych o ich małżeństwach. Jedne były szczęśliwe, inne mniej. Ale wtedy nie zastanawiałem się nad tym. Nigdy bym nie pomyślał, że moje małżeństwo odmieni całe moje życie — niestety, nie na lepsze.
Około pięć lat temu pomogłem przyjaciółce awansować w pracy. Dla rozwoju kariery musiała wyjść za mąż. Zaproponowała więc mi układ — bierzemy ślub, a w zamian ona opłaca mi mieszkanie. Zgodziłem się. Wzięliśmy ślub i utrzymywaliśmy przyjacielskie relacje. Wkrótce ta przyjaźń przerodziła się w coś więcej, choć na początku nawet o tym nie myślałem.
Często spotykaliśmy się u niej po pracy: oglądaliśmy filmy, omawialiśmy je. I pewnego wieczoru zostałem na noc. Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Ona ostygła, ja też nic już nie czułem. Rozstaliśmy się po przyjacielsku.
Przez długi czas nie widzieliśmy się. Po miesiącu poznałem dziewczynę i zaczęliśmy się spotykać. O żonie, z którą miałem formalny ślub, prawie zapomniałem. Miałem przy sobie ukochaną i to mi wystarczało.
Minęło ponad pół roku od ostatniego spotkania z żoną. Podczas przerwy obiadowej wybrałem się do sklepu i przypadkiem ją tam zobaczyłem.
Miło było ją zobaczyć. Bardzo się zmieniła — była w ciąży. Od razu zacząłem się zastanawiać: „Kto jest ojcem?”. Ostrożnie próbowałem zapytać, ale ona sprytnie zmieniła temat i nie uzyskałem odpowiedzi. Wróciłem do domu z pustką i nie mogłem zasnąć, myśli nie dawały mi spokoju.
Po trzech dniach zadzwoniłem do niej. Umówiliśmy się w kawiarni. Bardzo się denerwowałem. Nie byłem gotowy na ojcostwo, ale nie chciałem też zostawiać wszystkiego samemu sobie. Chciałem poznać prawdę. I moje obawy się potwierdziły.
Żona przyznała, że to ja jestem ojcem. Okazało się, że spodziewa się bliźniaków. Powiedziała, że nie oczekuje ani nie potrzebuje, bym je uznał. Chce wychować je sama, beze mnie.
Na początku poczułem ulgę. Nie byłem jeszcze gotowy na odpowiedzialność. Ale później zrozumiałem, że chcę uczestniczyć w ich życiu. Sam wychowywałem się bez ojca i wiem, jak trudno jest matce samotnie wychowywać dzieci, a tu miała mieć od razu dwoje. Żona nie była zadowolona z moich słów, ale zaakceptowała je.
Następnym razem zobaczyliśmy się już po narodzinach córek. Pomagałem jak mogłem. Finansowo dawała sobie radę, więc wspierałem ją fizycznie. Dzieci były miesiąc w szpitalu. Po powrocie zaprosiła mnie, by uczcić wypisanie ich ze szpitala. Byłem szczęśliwy, że mogę być z nimi.
Widziałem, że dobrze sobie radzi finansowo i organizacyjnie. Ale przez ten miesiąc bardzo pokochałem moje córeczki. Wtedy poczułem odpowiedzialność. Stałem się ojcem.
Po krótkiej wizycie wróciłem do domu. Tego dnia podjąłem decyzję — muszę stać się prawdziwym mężczyzną, brać odpowiedzialność za swoje czyny i być wsparciem dla moich dzieci. Moja ukochana mnie zostawiła. Zrozumiałem ją – dowiedzieć się, że twój partner ma żonę i dzieci, to ciężki cios. Zostałem sam.
Odwiedzałem córki, kiedy tylko miałem wolną chwilę, choć przez pracę nie było ich zbyt wiele. Żonę to nie interesowało, a ja chciałem dać dzieciom jak najwięcej. Kiedy podrosły, chodziliśmy razem do cyrku, zoo, na przedstawienia. Dziewczynki były zachwycone, nie chciały ode mnie odchodzić, gdy mama po nie przyjeżdżała. Wiedziały już, że mama i tata nie mieszkają razem. Dla nich to było normalne, ale niezrozumiałe — w końcu inni rodzice mieszkają razem.
Kiedy miały 5 lat, staliśmy się nierozłączni. Żona to widziała, ale nie reagowała. Aż pewnego dnia wszystko się zmieniło. Żona przestała pozwalać dzieciom się ze mną spotykać. Później córka opowiedziała mi, że opowiadały mamie o wspólnym dniu ze mną – z entuzjazmem i radością. Mamie się to nie spodobało, przerwała rozmowę i zabroniła im więcej o tym mówić. Od tamtej pory nie wypuszczała ich do mnie. Tylko kiedy nie było jej w domu, córki dzwoniły i opowiadały o swoim życiu.
Minęło już tyle czasu, a ja wciąż nie mogę dotrzeć do żony. Nie odbiera telefonów, nie otwiera drzwi. Zgodnie z prawem mam pełne prawo widywać się z dziećmi — jestem ich ojcem i jej mężem. Jak przekonać ją, że dziewczynkom będzie lepiej z ojcem? Co mam robić? Bardzo je kocham i strasznie za nimi tęsknię.
