– Oddaj pieniądze za kolację w restauracji. Zjadłaś za dużo – zirytowany powiedział Michał

Tomek popędzał żonę, która według niego zbyt wolno ubierała się na spotkanie ze znajomymi.

– Po co się tak stroisz? Nie ma przed kim. Posiedzimy pół godziny i wracamy do domu. O czym z nimi rozmawiać? – narzekał mężczyzna, mierząc krokami pokój. – Skąd masz tę sukienkę? – dodał nagle i zatrzymał wzrok na ubraniu Marty.

– Ma już rok, po prostu nie było okazji jej założyć – odpowiedziała kobieta, mrugając z zakłopotaniem.

– A skąd ten naszyjnik? – Tomek podszedł do żony i drżącymi rękami chwycił za biżuterię.

– Mama dała mi na urodziny dwa lata temu – odpowiedziała Marta, nie rozumiejąc, dlaczego mąż nagle ją przesłuchuje.

– Nie pamiętam tego – mężczyzna pokręcił głową z dezaprobatą. – Ubieraj się szybciej, samochód czeka i spala benzynę. Kto za to zapłaci? Na pewno nie ty.

Po tych słowach Marta przyspieszyła. Tomek zawsze był skąpy, ale ostatnio stał się jeszcze gorszy.

Liczył każdy grosz, dlatego kobieta była bardzo zaskoczona, że zgodził się na spotkanie z przyjaciółmi, które samo w sobie wiązało się z wydatkami.

Para była małżeństwem od około pięciu lat, ale Marta nie pamiętała, żeby mąż kiedykolwiek coś jej podarował.

Oszczędzał na wszystkim i zawsze tłumaczył swoje skąpstwo oszczędzaniem na czarną godzinę.

Nawet na ich ślubie Tomek postanowił znacznie zaoszczędzić. Kupił suknię ślubną w pobliskim second-handzie, ale powiedział Marcie, że jest nowa.

– Jeszcze długo? – mężczyzna zaczął nerwowo stukać palcami.

Po dziesięciu minutach narzekań, para w końcu opuściła dom i wsiadła do samochodu.

Całą drogę do restauracji Tomek narzekał. Przeszkadzało mu wszystko: od pieszego, który zdecydował się przejść przez przejście, po lekki śnieg, który nagle zaczął padać.

Marta ciężko westchnęła, wyobrażając sobie z przerażeniem, jaki wstyd czeka ją w restauracji.

Jednak mężczyzna zmienił się radykalnie, gdy tylko przekroczył próg eleganckiego lokalu.

Nagle pomógł Marcie zdjąć płaszcz i nawet powiesił go na wieszaku. Przy znajomych był bardzo miły i uprzejmy, kilka razy nawet przysunął żonie krzesło.

– Masz szczęście z Tomkiem – zachichotała ukradkiem Iza. – Jest taki galant, nie to, co mój.

Marta uśmiechnęła się sztucznie, nie chcąc rozwiewać iluzji koleżanki na temat swojego męża.

W głębi duszy było jej miło, że żony znajomych jej zazdroszczą, choć wiedziała, że Tomek wcale nie jest taki, jakim się pokazuje przy obcych.

Lepiej, żeby wszyscy myśleli, że wyszła za dobrego człowieka, a nie za skąpca.

– Co zamawiamy? – zapytał kelner.

– Kochanie, wybierz, co tylko chcesz! – powiedział uroczyście Tomek, łapiąc na sobie zachwycone spojrzenia znajomych.

Marta zaskoczona zamówiła pierwsze danie, które wpadło jej w oko.

Jednak mąż rozpalał się coraz bardziej, proponując jej zamawianie kolejnych i kolejnych przysmaków.

– Ale masz faceta – pochwalił mężczyznę Wojtek, klepiąc go po plecach. – Szczęściara z ciebie, Marta. Co się z tobą stało, Tomek? Zawsze byłeś strasznie skąpy.

– Zawsze byłem hojny, tylko tego nie zauważyliście – odpowiedział mężczyzna z wymuszonym uśmiechem.

Widać było, że ten uśmiech jest nieszczery, a Tomek po prostu zbiera pochwały.

Ostatecznie obiecane pół godziny rozciągnęło się do trzech, więc mężczyzna musiał sporo wydać.

Kelner przyniósł parze rachunek i okazało się, że zamówili najwięcej ze wszystkich – na dwieście złotych, z czego większość kwoty poszła na delikatesy dla Marty.

Tomek wyciągnął kartę i z dumną miną, pod zazdrosnymi spojrzeniami kobiet, zapłacił.

– Może spotkamy się jeszcze w weekend? – zaproponował Wojtek wszystkim przy stole.

– Czemu nie – Tomek pomógł Marcie założyć płaszcz i pożegnał się ze znajomymi.

Całą drogę do samochodu uśmiechał się do żony, ale gdy tylko wsiedli do środka, zaczął narzekać.

– Tyle kasy wydałem. Jak mogłaś tyle zjeść? Sama chuda, a żresz jak mamut – złościł się, stukając rękami w kierownicę.

– To przecież ty cały czas proponowałeś, żebym coś zamówiła – Marta była zaskoczona nagłymi pretensjami.

– Mogłaś odmówić – Tomka aż skręcało z irytacji, że nie może odzyskać wydanej sumy. – Zarabiam tylko dwa tysiące złotych miesięcznie, a ty wydałaś tyle na kolację z tymi tchórzami. Chciałaś się popisać? Tylko nie za moje pieniądze! Tak czy inaczej, oddaj mi teraz na kartę pieniądze za kolację.

Na twarzy Marty pojawił się głupi uśmiech. Była pewna, że mąż żartuje, ale on nie żartował.

– Dawaj, dawaj, znasz numer karty. Wypłata przyszła ci tydzień temu. Ja w restauracji zjadłem i wypiłem maksymalnie za pięćdziesiąt złotych, więc oddaj mi sto pięćdziesiąt – Tomek spojrzał na żonę takim wzrokiem, że zrozumiała, że to nie żart.

Marta pokręciła głową i sięgnęła po telefon, żeby przelać kwotę, którą mąż żądał.

Miała nadzieję, że ją zatrzyma, powie, że to był żart, ale Tomek z niecierpliwością patrzył na swój smartfon, czekając na przelew.

– Następnym razem będziesz mniej jadła – warknął, i w końcu ruszyli.

Kiedy dotarli do domu, złość Tomka minęła, i nie wspominał już o restauracji.

Marta uznała, że mąż wkurzył się przez dużą kwotę, ale na następny weekend historia się powtórzyła.

Choć starała się mniej jeść, kwota i tak wyszła spora – sto złotych.

W samochodzie Tomek znowu zażądał, żeby żona zwróciła znaczną część pieniędzy na jego kartę.

Tym razem Marta nie zamierzała milczeć. Przelała mężowi osiemdziesiąt złotych i złośliwie syknęła:

– Po co płacisz za mnie w restauracji, skoro potem żądasz, żebym oddała ci pieniądze?

– Nie chcę wyjść na skąpca przed znajomymi, oni też płacą za swoje żony – odpowiedział spokojnie, jakby to było oczywiste. – Może oni też potem każą im zwrócić pieniądze za jedzenie.

– Wątpię – oburzona syknęła Marta, zszokowana, że mąż chce uchodzić za hojnego jej kosztem przed obcymi.

Od tego dnia postanowiła więcej nie chodzić z mężem do restauracji.

Tomek kilka razy poszedł bez niej, a potem całkowicie zrezygnował ze spotkań ze znajomymi, stwierdzając, że musi zamawiać coś więcej niż szklankę wody, a bez żony przestali go chwalić.