– On chce mieć rodzinę, dzieci, ale ani nie zamierza pracować, ani zaprosić mnie do małżeństwa – opowiadała dziewczyna

– Nie ufasz mi? – zapytał Wiktor, wtulając się nosem w ucho Ali.

Szczupła brunetka o długich prostych włosach i dużych smutnych niebieskich oczach uśmiechnęła się słabo: było łaskotanie. Jednak szybko się odsunęła.

Ala nie była przyzwyczajona do czułości i przytulania. Jej matka zmarła, gdy dziewczynka miała zaledwie pięć lat. Odeszła dobrowolnie, z głupoty, po zdradzie ojca. Tata zniknął w niewiadomym kierunku, a Ala została pod opieką babci i dziadka ze strony ojca.

Dziadek był wojskowym i traktował wnuczkę bardzo surowo, chwaląc ją tylko za idealne wyniki. Zakończyła rok z jedną czwórką? Mogło być lepiej. Zdobyła drugie miejsce na miejskiej olimpiadzie? Nie starała się wystarczająco.

Babcia całe życie pracowała jako krawcowa. Nadal musiała przyjmować zlecenia, bo emerytura i alimenty ledwo starczały na życie. Chciała jeszcze ładnie ubierać wnuczkę i kupić jej telefon na urodziny bez brania kredytu. Na szczęście Ala dostała się na studia na budżet i dorabiała jako kurier, kiedy tylko mogła.

To właśnie na studiach Ala poznała Wiktora. Był przystojny, galant, interesujący. Zawsze myślał o niej. Przynajmniej tak jej się wydawało… Miłe rozmowy do późna w nocy, obietnice bycia razem aż do starości, kwiaty, czekoladki. Kiedyś nawet pożyczył od kolegi gitarę i obudził ją serenadą „własnego autorstwa”. Okazało się jednak, że tekst był wzięty od mało znanej grupy.

– Wiktorze… To za wcześnie. Wiesz, że zostałam inaczej wychowana…

– Ale przecież teraz nikt nie czeka do ślubu. To tylko formalność, najważniejsze są uczucia. Na ślub zawsze będzie czas.

Wiktor naciskał na bliskość już nie pierwszy raz. Mówił też, że chciałby z nią mieć dziecko. Ala nie była gotowa na tak poważne kroki, mimo że wierzyła, iż to jej przeznaczenie.

„Dzięki tej formalności w paszporcie dostaję chociaż jakieś wsparcie od ojca”, pomyślała Ala, ale nie wypowiedziała tego na głos.

– Może i tak, – Ala nie chciała ani się kłócić, ani ulegać. – Ale dla mnie to ważne. Nie mogę bez tego. I na razie nie chcę dzieci. Jak skończymy studia i staniemy na nogi…

– Mi zostały jeszcze dwa lata. Przecież mamy rodziny, które nam pomogą, a sami też możemy dorobić. Kiedyś rodziło się dzieci w trudnych warunkach i ludzie dawali radę. My też damy radę. W końcu kocham cię i chcę być z tobą we wszystkim, a ty mnie odtrącasz.

Słowa „rodziny” i „pomoc” zabolały ją w sercu. Ala czuła się winna. Jakby Wiktor chciał przynieść jej cały świat na tacy, a ona tylko marudziła.

Dziewczyna wstała i podeszła do okna, westchnęła smutno. Była u niego w mieszkaniu, które wynajmowali mu rodzice. Wiktor wielokrotnie proponował, by Ala zamieszkała z nim lub chociaż spędzała u niego noce, ale ona odmawiała. Gdyby nie wróciła do domu, babcia i dziadek by tego nie przeżyli – oni nawet nie wiedzieli, że ich wnuczka ma chłopaka.

– Dlaczego tak się spieszysz… – powiedziała smutno. – Prawdziwa miłość może poczekać, prawda? A rozłąka tylko jej sprzyja.

Wiktor też westchnął. Uparciuch!

– Dobra. Porozmawiamy o tym później. A teraz… może obejrzymy coś na komputerze? Skoczę do sklepu po coś smacznego, a ty poszukaj ciekawego filmu. Tylko żeby nam obojgu się podobał, bo znowu wybierzesz coś romantycznego.

– Dobrze. Poszukam.

Na szczęście tego dnia nie wracali już do niewygodnych tematów i po prostu miło spędzili czas.

Następnego wieczoru Ala siedziała w domu przed komputerem. U jej nóg, ogrzewając ją, drzemał stary owczarek Jessi. Babcia wzięła go, by odciągnąć Ale od smutnych myśli po śmierci matki. To trochę pomogło, bo szczeniak był bardzo żywiołowy. Teraz Jessi była już w podeszłym wieku i rzadko psociła, ale Ala kochała ją jeszcze bardziej.

Zabrzmiał dzwonek w komunikatorze. Ala szybko założyła słuchawki i zamknęła drzwi.

– Cześć, Lisiczko. Jak się masz?

Lisiczka – tak właśnie Ala znała swoją najlepszą przyjaciółkę. Mieszkała ona tysiąc kilometrów dalej, ale zawsze cierpliwie wysłuchiwała Ali, dawała rady, spędzała z nią czas, opowiadała o sobie. Z rówieśnikami ze szkoły i z uczelni Ala nie miała bliskich relacji, ale w internecie łatwiej było jej się otworzyć.

– Wspaniale! Wróciłam z mamą z parku, miałyśmy spacer. A wieczorem idę na randkę z Dymkiem. A u ciebie jak?

– U mnie… – Ala westchnęła: chciała się cieszyć z przyjaciółką, ale nie mogła. – Niby wszystko w porządku, ale…

– Co się stało? Mów!

Przyjaciółka wiedziała już o jej relacji z Wiktorem. Ala nie chciała jej psuć dnia, ale na duszy było jej ciężko i smutno. Jeśli ktoś miałby rozwiać te chmury, to tylko Lisiczka.

– To znowu o Wiktora… On chce nie tylko bliskości. Chce założyć rodzinę, mieć dzieci. A ja nie jestem na to gotowa. Zwłaszcza że ani nie pracuje na pełen etat, ani nie planuje zaprosić mnie do małżeństwa. Mówi, że na to jest czas, a najważniejsze są uczucia. Ale rodzinę chce już teraz…

Ala desperacko potrzebowała wsparcia. Lisiczka milczała tak długo… Zdawało się, że dusza Ali skacze od pięt do gardła.

– Hmm… – zaczęła przyjaciółka. – Wiesz, znam pewną dziewczynę. Jej chłopak bardzo nietypowo uniknął służby wojskowej. Mieli dwoje dzieci, pobrali się. Potem rzucił studia. Nie zrozum mnie źle, nie oceniam, to ich życie. Ale dzieci porozrzucali po babciach i dziadkach, sami ledwo wiążą koniec z końcem. Jak zrozumiałam, jemu w ogóle nie będzie już grozić wojsko. Do czasu, gdy przestanie działać odroczenie, będzie za stary na pobór. Czemu o tym mówię… Może to podobny przypadek?

Ala na chwilę zamilkła. Chciała uwierzyć, że Wiktor po prostu chce założyć rodzinę, ale coś jej w tym nie pasowało.

– Nie sądzę. Wiktor nigdy by… To za dużo wysiłku na nic. Dzieci wymagają więcej energii i czasu niż wojsko.

– A dla niego? Może planuje zrzucić wszystkie obowiązki na ciebie, – zaproponowała Lisiczka. – W każdym razie, ja bym się na taki krok nie zdecydowała. Ryzykowałabyś zdrowiem bez żadnych gwarancji. Nie ma pracy, zgodnie z prawem nie jesteś z nim związana, wsparcie ze strony jego rodziców też stoi pod dużym znakiem zapytania. Oni nie są wam nic winni. A twoi dziadkowie

mogą tego nie znieść, nie mówiąc już o tym, jak przyjmą tę wiadomość… To może zrujnować twoje życie. Bez przesady.

– Nie chcę tego robić teraz, ale… On tak naciska. Nie chce mnie słuchać. To boli.

W słuchawkach rozległ się dorosły kobiecy głos.

– Nasto, potrzebuję twojej pomocy, – zawołała matka przyjaciółki. – Musimy z tatą gdzieś pojechać. Nakarm brata i przypilnuj go, proszę.

– Tak, mamo, oczywiście, – zgodziła się Lisiczka. – Aluś, przepraszam, muszę biec. Pogadamy później, dobrze?

– Jasne.

Ala została sama ze swoimi myślami. Rozmowa niewiele pomogła. Ciężar na sercu jakby się zwiększył.

***

Dziewczyna szła wzdłuż torów kolejowych. Wokół rósł lasek i krzewy. Ani żywej duszy. Po policzkach płynęły łzy. Wczoraj zobaczyła Wiktora z inną dziewczyną… Tamta trzymała go za rękę, obejmowała, całowała. Była zupełnie inna niż Ala.

Ona sama nigdy nie zgodziła się na jego propozycję. Wiktor skończył studia i poszedł do wojska, a Ala wiernie na niego czekała, mając nadzieję, że potem założą rodzinę. Przez jakiś czas pisali do siebie, ale Wiktor odpisywał coraz rzadziej, aż w końcu przestał się odzywać całkowicie. O tym, że wrócił, Ala dowiedziała się od wspólnych znajomych, próbowała do niego dzwonić, pisać, a nawet przyszła do jego domu. Jednak sam Wiktor zdawał się ignorować jej istnienie.

Pewnego razu spotkali się przypadkiem na ulicy. Ala nie chciała przyznać się sama przed sobą, ale w rzeczywistości bardzo tego pragnęła: specjalnie kręciła się w pobliżu jego domu. Wiktor najwyraźniej był zaskoczony, ale szybko udał, że jej nie zna.

Jeden ze wspólnych znajomych delikatnie powiedział Ali, że Wiktor nazwał ją „beznamiętnym klockiem” w prywatnej rozmowie.

Beznamiętny klocek… Czy to jej wina, że taka jest? Rzadko się uśmiecha i śmieje, nie lubi dotyku, trzyma się tradycyjnych wartości… Czuła się, jakby przypięto jej etykietkę. Nieodpowiednia. Skazana na samotność. Kto by chciał być z „klockiem”?

Czy naprawdę nie zasłużyła na uczciwą rozmowę po tym, co ich łączyło? Kiedy obietnice „na zawsze” zamieniły się w to?

Od dwóch dni Ala myślała, jak dobrze byłoby po prostu położyć się na błyszczących metalowych torach i odpłynąć. Bez żadnych problemów i trosk. Może jej matka myślała o tym samym, gdy odchodziła. Kiedyś Ala miała jej za złe, że zostawiła ją sierotą, ale teraz zaczynała ją rozumieć. Wystarczyło poczekać jeszcze chwilę, a już nigdy nie będzie jej boleć… Wzrok dziewczyny utkwił w zimnym metalu.

Zadzwonił telefon. Po kilku sekundach wahania Ala odebrała.

– Halo? Ala? – usłyszała zaniepokojony głos Lisiczki: nadal się przyjaźniły, a przyjaciółka nawet zdążyła odwiedzić ją w gościach. – Dzwoniła do mnie twoja babcia. Martwi się o ciebie, nie może się do ciebie dodzwonić. Terry już pół godziny chce wyjść na spacer, zaraz zniszczy dywan.

Terry to ich nowy pies. Jessi odeszła. Po prostu nie obudziła się pewnego dnia. Ala długo nie mogła uwierzyć, że to się stało, płakała, była nie do poznania. Babcia, widząc jej stan, wzięła szczeniaka od przyjaciółki. Ale nie mogli już wychodzić z nim na spacery: nogi nie te. Umówili się, że będzie to obowiązek Ali.

– Zaraz do niej zadzwonię. Niedługo wrócę do domu, – dziewczyna starała się ukryć zapłakany głos.

– Pogadamy, jak wyprowadzisz Terry’ego, – chyba Lisiczka coś zauważyła. – Potrzebuję twojej rady.

– Dobrze. Oddzwonię.

Ala rozłączyła się. Jak babcia i dziadek poradzą sobie bez niej? Może któreś z nich tego nie przetrwa? A Terry? Możliwe, że go oddadzą albo nawet wyrzucą. A przecież to również jej odpowiedzialność: zgodziła się na nowego szczeniaka. Nie, nie można uciekać od życia, tak jak jej matka. Przynajmniej nie wtedy, gdy ma się jakieś zobowiązania wobec innych ludzi i zwierząt domowych.

Ala ze zwieszoną głową ruszyła w kierunku przystanku.

***

Ala leżała na łóżku i przeglądała zdjęcia na telefonie, decydując, które z nich wysłać babci, dziadkowi i Lisiczce. Tu z Michałem jedzą lody na plaży. Tam kąpią się w aquaparku. A tutaj pozują z delfinami.

„Jak wszystko szybko się zmienia”, pomyślała dziewczyna. Wydawało się, że smuciła się po Wiktorze wieki temu. Było jej wstyd za te chwile słabości.

Kilka dni po tamtych wydarzeniach Ala zaczęła odczuwać ból zęba. Długo zwlekała z wizytą u dentysty: brakowało jej tylko tego problemu. Kiedy jedna tabletka przeciwbólowa przestała wystarczać, w końcu się zdecydowała.

Ząb trzeba było wyrwać. Ala bardzo źle to zniosła, wychodziła od dentysty na miękkich nogach. Już na korytarzu przysiadła, żeby trochę odetchnąć, i straciła przytomność. Upadłaby na podłogę, gdyby nie podtrzymał jej Michał. On też odwiózł ją do domu, zmieniając swoje plany.

I tak oto rok później odpoczywali razem nad morzem. Niedawno Michał oświadczył się jej, i to oficjalnie, w obecności babci i dziadka. Wziął pod uwagę, że ona i jej rodzina są pod tym względem tradycyjni. „Rodzice” przyjęli Michała ciepło, wyrazili zgodę, jak i Ala. Jeszcze się nie pobrali, ale już mieszkali razem: Michał instynktownie wzbudzał większe zaufanie niż Wiktor.

Ala wybrała najładniejsze zdjęcia, na których byli razem, i w końcu rozesłała je bliskim. Nie musiała długo czekać na odpowiedź: pierwsza zadzwoniła Lisiczka.

– No proszę, cwaniara! Nawet mi nie powiedziałaś, że gdzieś jedziecie, – zażartowała przyjaciółka.

– Wybacz, wszystko działo się tak szybko… – Ala trochę kręciła: przyjechali tu tydzień temu, po prostu nie miała czasu na rozmowy. – Nasze plany są aktualne, prawda? Nie obraziłaś się?

– Ja? Żartujesz! Plany jak najbardziej aktualne, za dwa miesiące z Dymkiem jesteśmy u ciebie. Suknię już zamówiłam, mam nadzieję, że zdążą uszyć na czas. Później pokażę ci, co wybrałam, na pewno ci się spodoba. Na pewno nie chcesz, żeby twoją druhną była ciocia?

– Na pewno. Widzuję ją raz na pięć lat. Jestem pewna, że twoja suknia będzie najpiękniejsza, ale chętnie zobaczę, – Ala pierwszy raz od dawna uśmiechnęła się szczerze.

Ktoś cicho zapukał do drzwi, a potem je otworzył. Michał wrócił do pokoju z zakupami. Pół godziny wcześniej Ala przypadkiem wspomniała, że lubi truskawki, a Michał natychmiast wyszedł. Teraz, zadowol

ony z siebie, wykładał na stół torby i pudełka z owocami. Były tam truskawki, jagody, maliny, banany, jabłka… Słowem, wszystko, co dusza zapragnie. Ala uśmiechała się, patrząc na Michała.

– Lisiczko, oddzwonię później? Musimy iść na śniadanie.

– Oczywiście.

Ala wstała, podeszła do Michała i mocno go przytuliła.

– Dziękuję ci, Michaś. Za wszystko.

– Nie ma za co. Uwielbiam sprawiać ci przyjemność.

Michał przytulił ją z powrotem, a ona poczuła: z tym człowiekiem naprawdę jest gotowa na wszystko.