Ostatnim razem, gdy zadzwoniła do mnie mama, poprosiła, żebym trochę pomogła pieniędzmi, bo razem z ojcem chcą kupić mojej młodszej siostrze mieszkanie. Byłam w takim szoku, że nie da się tego opisać, bo takich pieniędzy nie mam, a sami z mężem wynajmujemy mieszkanie. Rodzice podarowali Marii samochód, a teraz zbierają na mieszkanie. Odmówiłam mamie, zapytałam tylko, kiedy kupią mieszkanie dla mnie

Czasami wydaje mi się, że mając dużą rodzinę, jestem zupełnie samotną osobą – nie otrzymuję pomocy ani szczególnego wsparcia, chociaż zawsze otaczam ich sercem, bo to moi bliscy, a jednak wszystko jest na próżno.

W rodzinie jestem starsza od swojej rodzonej siostry Marii o 11 lat, co z biegiem czasu okazało się dla mnie życiowym przekleństwem, można powiedzieć.

Kiedy patrzę na to, jak moi rodzice rozmawiają z moją młodszą siostrą i przypominam sobie, jakie mieli podejście do mnie w jej wieku, czuję ogromną przykrość.

Rozumiem, że Maria jest młodsza ode mnie i potrzebuje więcej troski i uwagi niż ja teraz, ale zawsze wydawało mi się to niesprawiedliwe. To było widoczne od mojego dzieciństwa.

Myślę, że przyczyna leży w tym, że urodziłam się, kiedy moi rodzice byli jeszcze młodzi. Oboje studiowali na uniwersytecie i nie mogli poświęcać mi dużo czasu.

W rzeczywistości w tamtym czasie bardzo pomagała im moja babcia, która praktycznie całkowicie poświęciła się opiece nade mną, stając się dla mnie zarówno matką, jak i ojcem.

Kiedy byłam mała, rodzice zajmowali się wszystkim innym: studiami, pracą, swoim rozwojem, spotkaniami z przyjaciółmi, odpoczynkiem – wszystkim, tylko nie mną.

Rodzice po prostu kontynuowali swoje beztroskie życie, ciesząc się każdym nowym dniem, byli szczęśliwi i radośni.

Moja młodsza siostra Maria urodziła się, kiedy rodzice mieli nieco ponad 30 lat.

Oni rozmawiali o niej jeszcze zanim przyszła na świat i zaczęli przygotowywać się do jej narodzin na długo przed tym, jak pojawiła się w naszej rodzinie.

Kiedy byłam 11-letnią dziewczynką, już wtedy byłam zdziwiona zupełnie różnym podejściem rodziców do nas obu. Mieli do Marii specjalne uczucia, zupełnie inne niż te, które okazywali mi.

Wyglądało na to, że na mnie uczyli się, jak być rodzicami, a po narodzinach drugiej córki postanowili zostać idealnymi mamą i tatą.

Ta nierówność między nami nadal nie pozwala mi spokojnie rozmawiać z moimi bliskimi, bo każda rozmowa z mamą i tatą kończy się głównie opowieściami o Marii, o jej sukcesach, życiu, o tym, jak jest wspaniała i co trzeba jej kupić na najbliższe święta.

Szczerze cieszą się, że mają taką córkę jak Maria – swoją dumę i radość.

Mam teraz 29 lat, a moja młodsza siostra Maria – 18. Mam własną rodzinę i dwoje małych dzieci. Ale mimo tego cała uwaga i pomoc moich rodziców nadal skupia się tylko na Marii, nawet jeśli mają wnuki.

Rodzice pomagają jej na każdym kroku: w nauce, w zakupach.

Kilka lat temu podarowali jej samochód, a niedawno kupili mieszkanie, na które wzięli duży kredyt w banku.

Mimo że moja rodzina tego nie ma, mama miała czelność zaproponować mi, abym dorzuciła się pieniędzmi na pomoc mojej siostrze, aby ją wspomóc.

Kiedy powiedziałam, że nie mam dodatkowych pieniędzy i zapytałam:

– A kiedy wy mi to podarujecie? Kiedy dostanę to, co daliście Marii?

Mama odpowiedziała z irytacją:

– Ty zawsze byłaś samodzielną córką, zawsze taka byłaś. Masz już swoją rodzinę, pracowitego męża, zawsze radziłaś sobie sama i nigdy przez te wszystkie lata nie potrzebowałaś naszej pomocy, w przeciwieństwie do swojej młodszej siostry. A ona może nie będzie miała dobrego męża, dlatego z ojcem chcemy zabezpieczyć jej przyszłość, jeśli zostanie sama.

Mimo tego, że byłam taka „samodzielna”, razem z mężem i dziećmi od dłuższego czasu musimy wynajmować mieszkanie.

Zawsze staramy się odkładać pieniądze na własne mieszkanie, ale kwota, którą udało nam się zebrać, jest bardzo mała, bo co miesiąc płacimy czynsz, i możemy liczyć tylko na pomoc babci oraz rodziców mojego męża.

Moi rodzice są już starzy i wkrótce sami mogą potrzebować pomocy. Maria nie dba o nikogo poza sobą, jest przyzwyczajona do otrzymywania pomocy i nie zamierza opiekować się rodzicami na starość. Nie wiem, jak oni, ale ja już teraz to rozumiem.

Powiedzcie mi, proszę, jak postąpilibyście w takiej sytuacji – czy moglibyście wybaczyć i dalej normalnie rozmawiać z takimi rodzicami, pomagać im w przyszłości, czy odwrócilibyście się od nich już teraz?

Czasami wydaje mi się, że teściowie zrobili dla mnie o wiele więcej niż moi własni rodzice, szczerze nas kochają, traktują mnie jak własną córkę i we wszystkim starają się pomagać. To do nich lgnę z całego serca, są dla nas prawdziwą rodziną, bliższą niż moi najbliżsi.

A o mojej mamie i tacie chciałabym zapomnieć i nigdy im więcej nie pomagać, tak jak oni nie pomagali mi. Czy to jest właściwe?