Podczas gdy narzeczony zastanawiał się, czy warto się ożenić, narzeczona odkładała pieniądze i spłacała kredyt za własne mieszkanie

Pewnego razu w pewnej parze wydarzyła się dość dramatyczna historia. Mężczyzna nagle odkrył, że jego skromna i gospodarna partnerka, nieco po trzydziestce, cicha i niepozorna, potajemnie spłaca kredyt za własne mieszkanie. I robi to niemal przez całe pięć lat ich związku.

Wszystko zaczęło się od tego, że czterdziestoletni, samotny mężczyzna, Marek, wprowadził do swojego domu dwudziestosiedmioletnią kobietę, Annę, bez dzieci, zwierząt, długów, problematycznych krewnych, kredytów i zbędnych kilogramów. Prawie ideał! Anna była dobrze wychowana i troskliwa, doskonale sprzątała i smacznie gotowała, nigdy nie narzekała na ból głowy, nigdy pierwsza nie wchodziła w konflikty.

O małżeństwie i dzieciach mówiła bardzo rzadko i smutno, niczego nie wymagała, choć było jasne, że tego pragnęła. Prezentów też nigdy nie wypraszała. Marek kupował produkty i opłacał rachunki, a niewielkie zarobki Anny szły na jej drobne kobiece potrzeby, jak myślał mężczyzna. I to mu odpowiadało — nie musiał dodatkowo się wysilać i zastanawiać nad prezentami dla niej. Tak więc wszystko szło dobrze, Marek mógł tylko cieszyć się, jak dobrze się urządził.

Jakie było jego zdziwienie, gdy okazało się, że Anna przez cały ten czas zarabiała całkiem nieźle i spłacała kredyt za własne mieszkanie. Kto by pomyślał, że okoliczności mogą tak szybko się zmienić.

— Jak mogłaś! Ja zawsze wszystko dla rodziny, a ty masz taki sekret! — oburzył się Marek.

— Zacznijmy od tego, że to żadna rodzina, skoro przez pięć lat nie dotarliśmy do urzędu stanu cywilnego. A w ogóle, jakie możesz mieć do mnie pretensje? Wykonuję całą pracę domową, jedzenie jest ugotowane, skarpetki wyprane, a każda praca powinna być wynagradzana. Dlatego możesz uważać, że twoje wydatki na produkty i rachunki to moja pensja. A dodatkowych pieniędzy nigdy od ciebie nie prosiłam ani nie przyjmowałam, więc o co chodzi?

To uraziło Marka; na początku nawet myślał o wyrzuceniu Anny, ponieważ nie mógł jej już ufać, ale jednak zmienił zdanie. Para do tej pory nie może do końca rozwiązać tej sytuacji. Już przyzwyczaili się do wspólnego życia, obojgu jest wygodnie i jakieś uczucia są, ale ani on, ani ona nie mogą sobie w pełni zaufać.

Dla mnie osobiście w tej zagmatwanej dramie najciekawsze jest to, że Anna, która zaczęła z bardzo niekorzystnej pozycji, potrafiła wyjść na oczywisty plus dla siebie. Własne mieszkanie całkiem nieźle rekompensuje kilka lat młodości spędzonych na wspólnym życiu z mężczyzną, który nie miał poważnych zamiarów.

Jak ważne jest dla kobiety, słabszej i z każdej strony mniej chronionej płci, mieć taką poduszkę bezpieczeństwa, zwłaszcza będąc w niepewnych i wątpliwych relacjach.

To właśnie powinno być teraz modne wśród młodych kobiet, moim zdaniem.

W życiu nie zawsze wszystko układa się gładko, ludzie się spotykają i rozstają, wielu mężczyzn nie decyduje się lub nie chce proponować nic bardziej poważnego niż wspólne mieszkanie. A nawet jeśli proponują — nikt nie jest wieczny, różne rzeczy się zdarzają, a własne mieszkanie nigdy nie jest zbędne.

Dlatego posiadanie takiej poduszki bezpieczeństwa to doskonały pomysł, zwłaszcza jeśli kobieta jest w związku bez zobowiązań lub ma za sobą nieudane małżeństwo i dzieci, które wychowuje sama, czyż nie?