Pomagałam moim rodzicom, dopóki nie wprowadziła się do nich moja siostra — i to jeszcze z dzieckiem. Gdyby nie ona, dalej wspierałabym rodziców w pełnym zakresie, ale dźwigać na sobie jeszcze ją i jej córkę — nie mam zamiaru. Mama gotuje, mama pierze, mama i tata zajmują się wnuczką. Dobrze się urządziła — cudzym kosztem.

– Nawet nie wiem, jak bym sobie teraz poradziła bez pomocy rodziców – mówi Zoriana. – Mieszkam z nimi, pomagają mi z córką, karmią nas, a niedawno jeszcze dorzucili trochę pieniędzy na zimowe buty.

Zoriana rozwiodła się mniej więcej rok temu. Pod jej opieką została dwuipółletnia córeczka. Ponieważ z byłym mężem mieszkali w jego mieszkaniu, po rozwodzie musiała się spakować i wrócić do rodziców — do ich małego domku za miastem.

– Z przedszkolem na razie mamy problem – opowiada Zoriana. – Obiecują miejsce najwcześniej za rok. Świadczenia państwowe na dziecko są skromne, alimenty były mąż płaci z oficjalnej pensji, a ta jest minimalna. O jakiejkolwiek dodatkowej pomocy nawet nie chce słyszeć.

Rodzice Zoriany mieszkają w niewielkim, ale własnym domku. Oddali córce i wnuczce jeden pokój. Mama i tata są już od dawna na emeryturze. Oprócz 28-letniej Zoriany mają też starszą córkę, Marinę, która ma już czterdziestkę.

– Marina jest samodzielna od dawna – mówi Zoriana. – Wiedzie jej się całkiem dobrze: ma mieszkanie, samochód, dorosłego syna, porządnie się ubiera, kilka razy w roku wyjeżdża na wakacje…

To właśnie z Mariną siostra ma największe spięcia.
– Przyszła na wszystko gotowe, do emerytów – narzeka Marina. – I jeszcze dziecko im na kark wpakowała. Mogłaby się postarać o przedszkole i pójść do pracy, a nie siedzieć na utrzymaniu rodziców. Mama i tata potrzebują spokoju, a tu ciągle płacz, choroby i hałas.

Marina nie chce słuchać o problemach młodszej siostry. – Sama urodziła, niech sama sobie radzi. Dorosła jest, rozwiodła się z własnej woli — trzeba było wcześniej pomyśleć. – I bardzo jej się nie podoba, że przez Zorianę i jej córkę rodzicom żyje się trudniej.

– Mama gotuje, mama pierze, mama i tata pilnują wnuczki – wylicza pretensje Marina. – A to, że nie ma miejsca w przedszkolu? Wymówki! Nawet jeśli nie ma, to jej sprawa. Urządziła się świetnie, na cudzy koszt. Mogłaby chociaż coś dorobić — sprzątać wieczorami, podłogi myć. Ale nie, jej tak wygodnie. Pewnie nie wyprowadzi się od rodziców, chyba że znowu wyjdzie za mąż.

Marina wyprowadziła się z domu wcześnie, wszystko osiągnęła sama. Przez ostatnie lata pomagała rodzicom finansowo, ale odkąd siostra wprowadziła się do nich z dzieckiem, ograniczyła wsparcie do minimum.

– Wszystko, co potrzebne, kupuję sama – mówi. – Na początku dawałam im pieniądze, ale wszystko szło na Zorianę i jej córkę.

Rodzice nie mają serca, by mówić coś młodszej córce. Nie proszą o pieniądze na jedzenie — szkoda im Zoriany, bo i tak ma ciężkie życie.

Ale Marina jest zdeterminowana. Uważa, że siostra po prostu nie chce widzieć, że obciąża rodziców. Jej zdaniem można wziąć się w garść i ułożyć sobie życie tak, żeby nie robić tego kosztem innych. – Gdyby nie ona, dalej wspierałabym rodziców w pełni, ale dźwigać jeszcze ją i jej dziecko – nie zamierzam.